Oskar Kwiatkowski: Próbujemy wskrzesić ten sport

Zimowe
Oskar Kwiatkowski: Próbujemy wskrzesić ten sport
fot. PAP
Oskar Kwiatkowski

Siódmy we wtorkowym slalomie gigancie równoległym na olimpijskiej trasie w Zhangjiakou Oskar Kwiatkowski cieszy się, że snowboard zaczyna cieszyć się coraz większą popularnością. - Od sukcesów Jagny Marczułajtis była cisza - przyznał.

Marczułajtis-Walczak to uczestniczka trzech igrzysk olimpijskich. Najlepiej zaprezentowała się w 2002 roku, kiedy zajęła czwarte miejsce w slalomie gigancie równoległym. Rok wcześniej była piąta w slalomie równoległym na mistrzostwach świata. Trzykrotnie stawała na podium Pucharu Świata, w tym dwa razy na jego najwyższym stopniu.

 

Zdaniem Kwiatkowskiego snowboard od tego czasu popadł w zapomnienie w Polsce, ale niedawny sukces Aleksandry Król (wygrana w zawodach PŚ w Simonhoehe) oraz dotarcie dwojga biało-czerwonych do ćwierćfinałów zmagań olimpijskich w Zhangjiakou pomoże tej dyscyplinie.

 

ZOBACZ TAKŻE: Niedosyt Aleksandry Król i Oskara Kwiatkowskiego po odpadnięciu w ćwierćfinałach IO

 

- Po swoim występie dostałem wiadomości od losowych osób, które pisały mi, że ten sport się dobrze ogląda. Nawet dla laika może być widowiskowy. Ludzie to dostrzegają, a nasza dyscyplina rośnie w siłę. Od sukcesów Jagny Marczułajtis była cisza, my to próbujemy wskrzesić, nakłonić młodych, żeby jeździli na desce - zaznaczył 25-letni zawodnik z Zakopanego.

 

Należący do kadry snowboardzistów Kwiatkowski, Michał Nowaczyk, Weronika Biela-Nowaczyk i Król skończyli tę samą szkołę sportową.

 

- Teraz tam wiele dzieciaków trenuje i cieszy ten widok, gdy spotyka się ich na Pucharach Polski czy mistrzostwach Polski. Na pewno coś z nich kiedyś będzie. Liczę, że będą reprezentować jeszcze wyższy poziom, gdy będą w naszym wieku - powiedział.

 

Kwiatkowski cieszył się też, że kibice mieli we wtorek okazję podziwiać sport na najwyższym poziomie

 

- Jeśli chodzi o skład podium mężczyzn, to nie było żadnego zaskoczenia. U kobiet niespodzianką była Słowenka Gloria Kotnik, która niedawno urodziła dziecko i miała długą przerwę. Jej tata, który jest trenerem Chińczyków, powiedział, że była we wtorek na desce dopiero dziesiąty raz. I zdobyła brąz. Być może innym dziewczynom udzieliło się ciśnienie, ona po prostu chciała wystartować, na nic nie liczyła - analizował.

 

Nie krył również, że jest pod wrażeniem Czeszki Ester Ledeckiej, która pewnie zwyciężyła, sięgając po swój trzeci złoty medal olimpijski. Jeden z nich wywalczyła w narciarstwie alpejskim.

 

- Jest bardzo mocna i doświadczyłem tego na swojej skórze w tym sezonie. To był bodajże czwarty start w Pucharze Świata, w Cortinie d’Ampezzo, gdzie po pierwszym przejeździe zjechałem na dół i patrzę, że dostałem pół sekundy od Ester Ledeckiej. W tym dniu była tak szybka, że spokojnie mogłaby się znaleźć w dziesiątce facetów - przyznał.

 

Cieszy go, że środowisko snowboardzistów jest ze sobą dość zżyte.

 

- Teraz są igrzyska, to akurat każdy się zamyka i skupia na sobie, ale na Pucharach Świata atmosfera jest raczej luźna, rodzinna. Tworzą się znajomości pomiędzy nacjami, jak się spotykamy, to wymieniamy się poglądami. To są bardzo ciepłe relacje - zapewnił.

 

Igrzyska w Chinach potrwają do 20 lutego, ale polscy snowboardziści zakończyli już występy i rozpoczną podróż powrotną do kraju w nocy czasu lokalnego.

MC, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie