Dawid Kubacki: To, że nie potrafię się cieszyć, ciągnie się już kilka lat

Zimowe
Dawid Kubacki: To, że nie potrafię się cieszyć, ciągnie się już kilka lat
fot. PAP/EPA
Brązowy medalista olimpijski Dawid Kubacki.

- To, że nie potrafię się cieszyć, ciągnie się już kilka lat. To było za czasów naszego pierwszego sukcesu, jeszcze z Adamem. Wyszliśmy na ten wybieg, bo nas wypchnięto właśnie po jego skoku. My powiedzieliśmy wtedy, że nauczyliśmy się skakać, więc pasowałoby się również nauczyć cieszyć - powiedział w wywiadzie z Polsatem Sport brązowy medalista olimpijski z Pekinu Dawid Kubacki.

Tomasz Lejman: Emocje opadły. Jak się czujesz?

 

Dawid Kubacki: Jeśli chodzi o emocje, to jesteśmy już dzień po. Wczoraj trochę ich było. Może nie do końca pozytywnych, jak chcielibyśmy, ale powoli wracamy do rzeczywistości. Mamy trochę obowiązków, a później powrót do domu. Myślę, że szybko wrócimy do naszego standardowego tygodnia pracy. Mamy przed sobą trochę sezonu, jest o co walczyć. Pokazaliśmy, że potrafimy to robić. Jest co robić. Nie wiem, czy do końca dotarło do mnie, że zdobyłem medal. Jest radość i świadomość, że udało mi się osiągnąć coś fajnego. 

 

ZOBACZ TAKŻE: Kamil Stoch: Dlatego tak bardzo było mi przykro po drugim konkursie, bo...

 

Zaraz po zdobyciu medalu mówiłeś, że nie potrafisz się jeszcze z tego cieszyć i musisz jeszcze popracować. Popracowałeś? Cieszysz się już z tego medalu?

 

To, że nie potrafię się cieszyć, ciągnie się już kilka lat. To było za czasów naszego pierwszego sukcesu, jeszcze z Adamem. Miało to miejsce, gdy Kamil Stoch się żenił, bo nie było go wtedy z nami. My zrobiliśmy wtedy fajne miejsce w letnim Grand Prix. Wyszliśmy na ten wybieg, bo nas wypchnięto właśnie po jego skoku. My powiedzieliśmy wtedy, że nauczyliśmy się skakać, więc pasowałoby się również nauczyć cieszyć. Te emocje są we mnie w środku, nie są może wylewane na zewnątrz. Jestem jednak dumny z tego, co zrobiłem i się z tego cieszę.

 

Które zawody były najtrudniejsze dla ciebie i ekipy? Wczoraj schodziliście co chwilę z belki. Trzeba było mieć trochę szczęścia.

 

Trzeba było mieć trochę szczęścia. Patrząc całościowo, one również nie były do końca idealne. Tak się to skończyło. Walczyliśmy z całych sił, ale tę walkę wczoraj przegraliśmy. Czy ten konkurs był najtrudniejszy? Myślę, że tak. Ze względu na to, że warunki były troszeczkę inne. W konkursie indywidualnym na dużej skoczni również nie poszło mi tak, jakbym sobie tego życzył, ale te warunki i skoki były w miarę okej. Nawet się po nich cieszyłem, mimo że dawały dość odległe miejsce, to dawały radość. To były zawody na wybitnie wysokim, olimpijskim poziomie. Wszyscy byli bardzo blisko siebie, różnice były niewielkie. Ja byłem prawie że trzydziesty, a i tak miałem notę ponad dwieście pięćdziesiąt punktów. Było bardzo ciasno, to były rewelacyjne zawody. Szkoda, że skończyły się w ten sposób, ale myślę, że przysporzyły sporo emocji. Drużynówka, wydaje mi się, że faktycznie była najtrudniejsza.

 

Jak patrzysz na skocznię po zawodach? Problemy z wiatrem przez cały czas towarzyszyły skoczkom. 

 

Dziwnie się skakało na tej dużej skoczni. Nie raz mimo, gdy wydawało się, że skok jest dobry, system pokazywał, że było pod narty, a nie chciało lecieć. Przez to momentami skakało się dziwnie. Czasem skaczemy na zawodach i widać, jeśli jest ciąg pod narty, to czuć, chce lecieć. Tutaj, czy ten ciąg był, czy nie, to zbytnio nie było tego czuć. Pod tym względem ta skocznia była dla mnie zaskakująca. Może nie do końca przez to nie mogłem się z nią dogadać i te skoki odbiegały od tego, co chciałbym na niej osiągać. 

 

Jak oceniasz Igrzyska Olimpijskie w Pekinie?

 

One odbiegały od znanych nam przez COVID-19. Dla mnie to były pierwsze igrzyska w takiej atmosferze. Było to trochę taką niewiadomą. Sami nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać. Koniec końców, wydaje mi się, że wszystko było w porządku, bo po "zapakowaniu się" do samolotu, było widać kilka elementów, które odbiegały od normy. Nie było to nic trudnego, co przysparzałoby nam kłopotów. Jedynie transport z lotniska do wioski olimpijskiej był przeciągany, bo czekano na wyniki testów, żeby była stuprocentowa pewność, że do wioski wjeżdżamy z negatywnym wynikiem. 

 

Minus dwadzieścia sześć stopni to nie są warunki, które często panują na skoczniach europejskich. 

 

Zgadza się. Było trochę zimno. Poza tym wszystko było okej. Jak na tak wielką imprezę, czuć było drobne niedociągnięcia, ale wszystko było w porządku.

 

Jakie plany po powrocie do kraju?

 

Jeśli chodzi o plany, to mam tyle do gadania, co nic (śmiech). Plany układa trener, a z tego, co wiem, będziemy mieli trochę czasu, by odpocząć. Podejrzewam, że już w piątek będziemy mieli pierwszy trening. Mamy jeszcze trochę pracy przed końcem sezonu, więc myśli muszą być w tę stronę skierowane. Mamy jeszcze przed sobą sporo pracy. Po powrocie będzie pewnie dzień, który będzie można spędzić z rodziną, a później wrócimy do prozy życia, tego, co znamy i robimy na co dzień. 

 

Mateusz Stefanik/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie