Zbigniew Bródka: Łezka zakręciła się w oku

Zimowe
Zbigniew Bródka: Łezka zakręciła się w oku
fot. PAP
Zbigniew Bródka

Panczenista Zbigniew Bródka oficjalnie zakończył karierę sportową. Poinformował o tym po odpadnięciu w półfinale biegu ze startu wspólnego na olimpijskim torze w Pekinie. "Jeżeli będę gdziekolwiek startował, to dla rekreacji, ale nic na poważnie" - zapowiedział.

37-letni Bródka miał w Chinach rywalizować jeszcze na 1500 m, ale z powodu urazu wycofał się z tej konkurencji. Nie ukrywał, że przed sobotnim występem był wzruszony.

 

ZOBACZ TAKŻE: Pekin 2022. Łyżwiarstwo szybkie: Bart Swings ze złotem dla Belgii po 74 latach

 

"Łezka zakręciła się wczoraj, kiedy dotarło do mnie, że będę tutaj startował. Do końca nie wierzyłem w to moje uzdrowienie, bo odczuwałem tę kontuzję i ciężko było pogodzić się z tym, że nie wystartuję na 1500 m. To się mogło wydawać niesportowe, że przyjeżdżam na igrzyska olimpijskie i nie występuję na swoim koronnym dystansie, ale trzeba było podjąć taką decyzję. Trudną, ale dzisiaj mogę powiedzieć też, że słuszną. Dzięki temu mogłem dziś wystartować praktycznie w optymalnej formie" - powiedział panczenista Błyskawicy Domaniewice.

 

Osiem lat temu w Soczi Bródka wywalczył złoty medal na 1500 m. Uraz, który wyeliminował go z udziału w tej konkurencji w Pekinie, pojawił się cztery dni przed biegiem.

 

"Tak naprawdę odnowiły się problemy z mięśniem przywodziciela, które miałem już pięć, sześć lat temu. Mam już 37 lat, trzeba mieć świadomość, że organizm jest już mocno wyeksploatowany" - zaznaczył.

 

W biegu ze startu wspólnego liczy się nie tylko pozycja na finiszu, ale także punkty za cztery lotne premie w trakcie wyścigu. Bródka zaatakował na pierwszej z nich, ale zabrakło mu ułamka sekundy, aby zająć trzecią pozycję - najniższą punktowaną. Finiszował jako ostatni w stawce.

 

"Najwięcej energii straciłem na pierwszych punktach. Chciałem je złapać, licząc, że to wystarczy do kwalifikacji do finału. Po biegu okazało się, że Łotysz Haralds Silovs, który wygrał tę premię, również się nie zakwalifikował. Nie tak to miało wyglądać" - przyznał.

 

Sportową karierę Bródka zaczynał od rywalizacji na torze krótkim - short tracku. Nie odnosił w niej jednak sukcesów.

 

"Żeby zdobywać medale, trzeba mieć bardzo silny charakter. Ja taki mam. Kiedy już skreślano mnie z reprezentacji short tracku, kiedy miałem problemy z kontuzjami, ja się nie poddałem, szukałem sobie miejsca i zdecydowałem się na długi tor. To się okazało strzałem w dziesiątkę, choć za to też trzeba było zapłacić ciężkimi treningami, nauką techniki. Niby jedno i drugie to łyżwiarstwo, ale pod względem przygotowań różnice są znaczące" - tłumaczył.

 

Na igrzyskach zadebiutował w 2010 roku w Vancouver. Największe sukcesy - złoto na 1500 m i brąz w zawodach drużynowych - osiągnął cztery lata później w Soczi.

 

"Cieszę się, że sukcesywnie dotarłem do medalu olimpijskiego - dwóch, bo też w biegu drużynowym. Punktem zwrotnym był moment powrotu z Vancouver, kiedy pomyślałem sobie, że na następne igrzyska jadę po medal. Równolegle starałem się myśleć o swojej pracy zawodowej - rozpocząłem pracę w Państwowej Straży Pożarnej. To mi dało poduszkę bezpieczeństwa - miałem gdzie wracać, gdyby coś nie wyszło. Później te medale, które zdobyłem, ułatwiły mi dalszą drogę, ale miałem też świadomość, że oczekiwania były dużo większe. Byłem na to gotów, ale kontuzja na trzy tygodnie przed startem w Pjongczangu mocno ograniczyła mój start. Pozostał niedosyt, złość sportowa, że nie wyszło jak trzeba" - wspominał.

 

Dlatego postanowił zrobić sobie przerwę od startów.

 

"Chciałem odpocząć, ale nie zakładałem, że to potrwa dwa lata. Potem pojawiła się myśl, żeby wrócić, spróbować zakwalifikować się na igrzyska i pożegnać się z kibicami. Pomysł pojawił się rok temu, a w realizację wszedł dopiero w maju. Nie miałem potrzeby, żeby komukolwiek coś udowadniać, nie czuję sportowej złości, że coś mi dziś nie wyszło. Wyczerpałem siebie w stu procentach. Wyciągnąłem wszystko, co się dało ze swojego organizmu" - zapewnił.

 

Bródka na razie nie wie, czy w przyszłości będzie nadal związany z zawodowym sportem."Czuję się bardzo spełniony. Będę mógł się skupić na służbie w PSP. Tak naprawdę jeszcze wszystko przede mną, będę musiał przegadać ze związkiem, jakie są możliwości. Chciałbym przekazać trochę swojego doświadczenia. Szkoda byłoby stracić to, czego się nauczyłem w trakcie swojej kariery. Na razie nie wiem, czy związek mnie widzi w swoich strukturach. Ja pozostaję otwarty" - poinformował.

psl, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie