PKO BP Ekstraklasa: Derby Dolnego Śląska bez goli
Derby Dolnego Śląska wielkich emocji nie przyniosły. Oba zespoły starały się niby atakować, ale większą uwagę przywiązywały do tego, aby nie stracić gola. I obu się to udało.
Trener Śląska Jacek Magiera w porównaniu z ostatnim meczem z Piastem Gliwice dokonał aż pięciu zmian w wyjściowym składzie i posłał od pierwszej minuty na boisko m.in. Duńczyka Patricka Olsena oraz Hiszpana Erika Exposito, który dopiero od kilku dni trenował z zespołem po nieudanym transferze do ligi chińskiej. Szkoleniowiec zmienił także ustawienie drużyny i zrezygnował z gry trzema obrońcami na bardziej bezpieczne ustawienie z czwórką z tyłu.
Zupełnie inaczej wyglądała sytuacja w Zagłębiu. Po wygranym meczu z Wisłą Płock trener Piotr Stokowiec już przestał eksperymentować i zdecydował się na taki sam skład.
Optyczną przewagę od pierwszej minuty miał Śląsk i szybko mógł ją udokumentować golem, ale piłka po strzale z pola karnego Wojciecha Golli przeleciała nad poprzeczką. W kolejnych fragmentach wrocławianie byli częściej przy piłce, lecz ich akcjom brakowało ostatniego podania.
Lubinianie byli skupieni na defensywie, zagęszczali pole gry i kontratakowali. Pierwszą groźną akcję goście stworzyli dopiero po pół godzinie i przy pomocy Golli, który w łatwy sposób stracił piłkę. Kilka chwil później po kolejnej kontrze idealną szansę miał Kacper Chodyna, ale uderzył z kilku metrów bardzo wysoko.
Od tego momentu spotkanie się wyrównało. Oba zespoły grały odważnie do przodu, starały się atakować, ale brakowało dokładności i akcje przeważnie kończyły się w okolicach pola karnego rywali.
Druga połowa rozpoczęła się tak jak pierwsza, czyli od przewagi Śląska. Ale tak jak w pierwszej części, wrocławianie doskonale sobie radzili do wysokości pola karnego, a później rozbijali się o mur pomarańczowych koszulek. A jak już mieli szansę poważniej zagrozić bramce rywali, podejmowali złe decyzje, tak jak Dennis Jastrzembski, który nie wiedział, czy ma strzelać, czy podawać w polu karnym, aż w końcu został zablokowany.
Zagłębie natomiast skupione na własnej połowie próbowało kontratakować, ale długo nic z tego nie wynikało. Dopiero po ponad 20 minutach po ładnej akcji piłka trafiła na piąty metr do Martina Dolezala, ale ten nie trafił w bramkę.
W odpowiedzi Dino Stiglec huknął zza pola karnego, Kacper Bieszczad odbił przed siebie piłkę i ta trafiła do Exposito, który jednak prawą nogą uderzył fatalnie.
To była ostatnia godna odnotowania akcja. Później było na boisku dużo walki, dużo biegania, ale mało piłki nożnej i spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem.
Śląsk Wrocław - KGHM Zagłębie Lubin 0:0
Śląsk Wrocław: Michał Szromnik – Patryk Janasik, Diogo Vardasca, Wojciech Golla, Dino Stiglec – Robert Pich, Krzysztof Mączyński, Patrick Olsen, Waldemar Sobota (78. Adrian Łyszczarz), Dennis Jastrzembski (60. Marcel Zylla) – Erik Exposito
KGHM Zagłębie Lubin: Kacper Bieszczad - Kacper Chodyna, Bartosz Kopacz, Sasa Balic, Mateusz Bartolewski (85. Aleks Ławniczak) – Patryk Szysz, Łukasz Łakomy (71. Łukasz Poręba), Aleksandar Scekic, Koki Hinokio, Erik Daniel (81. Sasa Zivec) – Martin Doleżal (71. Karol Podliński)
Żółta kartka: Balic
Przejdź na Polsatsport.pl