NHL: Przyszłość rosyjskich hokeistów pod znakiem zapytania

Zimowe
NHL: Przyszłość rosyjskich hokeistów pod znakiem zapytania
Fot. PAP
Aleksander Owieczkin

W lidze NHL występuje niemal 60 hokeistów urodzonych w Rosji. Nie wszyscy są gwiazdami, jak Aleksander Owieczkin z Washington Capitals, ale swoją renomę mają. Ich sportowa przyszłość za oceanem stoi jednak pod znakiem zapytania, bo wkrótce mogą stracić pozwolenie na pracę.

Kilka dni temu Owieczkin swoją wypowiedzią dla mediów po treningu stołecznej drużyny wywołał wilka z lasu. Pytany o swój stosunek do wojny w Ukrainie oraz osobisty związek z Władimirem Putinem, którego otwarcie wspierał podczas kampanii prezydenckiej w 2017 (już po zajęciu Krymu oraz po tym, jak za kratki powędrowały członkinie grupy Pussy Riot) udzielił bardzo ostrożnych i wyważonych odpowiedzi.

 

"Putin to mój prezydent. Jestem Rosjaninem. Nie mam nad tym kontroli. Wciąż mam w Rosji rodzinę. Proszę, już bez wojny" - powiedział 36-letni gwiazdor NHL.

 

ZOBACZ TAKŻE: Władimir Putin stracił czarny pas Światowej Federacji Taekwondo

 

Ale Owieczkin, który w Ameryce od 2004 roku i ma realne szanse, by już wkrótce wedrzeć się na podium snajperskiej klasyfikacji wszech czasów, gdyż do Czecha Jaromira Jagra brakuje mu czterech trafień, powiedział także, że do polityki się nie miesza. Mimo wszystko na jego śledzonym przez 1,6 mln osób instagramowym profilu wciąż widnieje fotografia z Putinem z wizyty na Kremlu w 2014 roku.

 

Ten kontrast nie spodobał się czeskiej hokejowej legendzie Dominikowi Haskowi, który w trzyczęściowym wpisie na Twitterze m.in. nazwał Owieczkina "tchórzem" i w bardzo mocny sposób wywołał do tablicy władze NHL. "Jeśli liga natychmiast nie zawiesi wszystkich grających w niej rosyjskich hokeistów, będzie miała pośredni udział za śmierć w Ukrainie" - orzekł.

 

Opinia Haska podzieliła środowisko hokejowe za oceanem. Zdecydowana większość głosów opowiedziała się za wykluczeniem Rosjan nie tylko z ligi, ale i - czego domagał się np. legendarny Wayne Gretzky - z uczestnictwa w międzynarodowych imprezach sportowych.

 

Ta druga decyzja stała się faktem i podczas nadzwyczajnego spotkania w poniedziałek Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie (IIHF) bezterminowo zamknęła drzwi do zawodów rosyjskim i białoruskim drużynom. Decyzja dotyczy zarówno drużyn narodowych, jak i klubowych. IIHF odebrała także Rosji prawa do organizacji MŚ juniorów w 2023.

 

Mniej więcej w tym samym czasie z komunikatem wyszła liga NHL, która nie poszła aż tak daleko i jak na razie zawiesza możliwość rozgrywania meczów w Rosji, współpracę z partnerami biznesowymi z Rosji oraz działanie... oficjalnej strony ligi w języku rosyjskim.

 

"Narodowa Liga Hokeja wyraża zaniepokojenie inwazją Rosji na Ukrainę i wzywa do szybkiego pokojowego rozwiązania tej kwestii. Od teraz zawieszamy relacje z partnerami biznesowymi w Rosji oraz wstrzymujemy pracę sieci społecznościowych i strony w języku rosyjskim. Ponadto nie uznajemy Rosji jako miejsce meczów NHL w najbliższej przyszłości. Niepokoi nas również dobro zawodników z Rosji, którzy grają w NHL w imieniu swoich klubów, a nie dla Rosji. Rozumiemy, że oni i ich rodziny znajdują się w niesamowicie trudnej sytuacji" - napisano w komunikacie.

 

Nie brakuje jednak głosów, że rosyjscy hokeiści są zakładnikami systemu i nie można wymagać od nich choćby takich deklaracji, jak to miało miejsce w przypadku 26-letniego obrońcy Calgary Flames Nikity Zadorowa, który w mediach społecznościowych pokazał zdjęcie z napisem "NO WAR" opatrzone słowami "Stop it!".

 

Wiele osób pamięta bowiem sytuację z Artemim Panarinem, skrzydłowym New York Rangers, który kilkakrotnie krytycznie wypowiadał się na temat Putina, a w styczniu 2021 wrzucił na Instagrama zdjęcie Aleksieja Nawalnego oznaczone hasztagiem nawołującym do wypuszczenia rosyjskiego opozycjonisty z więzienia. Miesiąc później Panarin musiał wziąć przymusowe wolne i wrócić do Europy, aby uporać się z oskarżeniem o pobicie w Rydze 18-letniej dziewczyny dekadę wcześniej.

 

Zarówno zawodnik, jak i jego klub wystosowali oświadczenie, że historia - opowiedziana przez byłego zawodnika NHL i trenera Panarina z czasów gry w Rosji Andrieja Nazarowa - była sfabrykowana właśnie po to, by nastraszyć Panarina i odwieść go od podobnych publicznych komunikatów w przyszłości.

 

Za oceanem trwa gorąca dyskusja ws. występów w NHL rosyjskich hokeistów, a jednym z jej efektów są pogróżki wobec nich. Otrzymali je, zarówno przez internet, jak i na ulicy, stąd menedżer napastnika St. Louis Blues Iwana Barbaszewa Dan Milstein, który reprezentuje interesy jeszcze kilku innych Rosjan, oświadczył, że obecnie usilnie pracuje nad tym, aby jego zawodnikom przyznano dodatkową ochronę. Te sygnały jeszcze bardziej polaryzują środowisko i dlatego ostateczne stanowisko NHL wciąż jest wypracowywane.

 

Marek Dudek, urodzony w Nowym Targu i mieszkający obecnie w Nowym Jorku fan i znawca NHL, uważa, że sam stoi "w połowie lodowiska". Z jednej strony uważa, że nie można winić sportowców, którzy - może poza Owieczkinem - są raczej czyści jak łza. Ale z drugiej strony widzi też, że taki nacisk i eliminacja ze świata sportu Rosjan może być jedyną drogą do celu, którym jest pokój.

 

"Szkoda, że znów zaborcza postawa Putina pomieszała sport z polityką" - podsumował kibic New York Rangers i Podhala Nowy Targ.

LS, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie