NBA: Trenerski rekord Gregga Popovicha, kolejna "50" LeBrona Jamesa

Koszykówka
NBA: Trenerski rekord Gregga Popovicha, kolejna "50" LeBrona Jamesa
fot. PAP
LeBron James

Gregg Popovich został rekordzistą pod względem zwycięstw w roli trenera w sezonie regularnym NBA. Prowadzący San Antonio Spurs 73-letni szkoleniowiec wygraną numer 1336 odnotował, gdy jego koszykarze pokonali Utah Jazz 104:102

Popovich poprawił osiągnięcie swego przyjaciela i mentora Dona Nelsona, z którym współpracował jako asystent przez dwa sezony w Golden State Warriors na początku kariery w NBA. W 1996 roku objął ekipę Spurs, której trenerem jest do dziś. W ciągu 26 sezonów w tej roli zaliczył do tej pory 2030 spotkań.

 

W tym czasie Popovich pięciokrotnie sięgnął po mistrzostwo NBA, 13 razy jego zespół wygrał dywizję, trzykrotnie przypadło mu miano Trenera Sezonu, a ostatnio znalazł się wśród najlepszych 15 coachów wybranych z okazji 75-lecia ligi. Pracował m.in. Davidem Robinsonem, Timem Duncanem, Manu Ginobilim, Tonym Parkerem czy pracującymi obecnie w NBA jako trenerzy Steve'em Kerrem, Montym Williamsem, Ime Udoką i Dokiem Riversem.

 

Absolwent Akademii Sił Powietrznych USA, gdzie przez cztery lata grał w uczelnianej drużynie koszykarskiej, i posiadacz licencjatu z rusycystyki, poprowadził też reprezentację do złotego medalu olimpijskiego w Tokio w 2021 roku.

 

- To nie jest mój rekord. To nasz rekord - drużyny, klubu, miasta. Wszyscy mają w nim udział - podkreślił "Pop".

 

- To efekt pracy wielu ludzi, to nasze wspólne świadectwo. Koszykówka to gra zespołowa. Pracowałem z wieloma wspaniałymi zawodnikami, miałem świetnych współpracowników i zawsze wszystkim powtarzałem, że tylko razem możemy coś osiągnąć. Personel klubu, nieocenione wsparcie miasta, no i kibice. Fani są z nami bez względu na wszystko. Bez tych składowych nie byłoby końcowego efektu - skomentował.

 

Po końcowym gwizdku bardziej osiągnięcie trenera celebrowali jego zawodnicy niż on sam. Ściskali go, gratulowali, a później w szatni, gdzie zawitał też słynny David Robinson, oblali szampanem.

 

- Dzisiaj już nie miał wyjścia, musiał choć trochę dać upust radości - powiedział rozgrywający Spurs Dejounte Murray, który może być kolejną gwiazdą wykreowaną przez Popovicha.

 

 

W meczu z "Jazzmanami" uzyskał 27 punktów, miał dziewięć zbiórek i poprowadził "Ostrogi" do 26. zwycięstwa w sezonie. Przy 41 porażkach wystarcza do na razie do 11. pozycji na Zachodzie, ale walka o play off wciąż trwa.

 

Donovan Mitchell z 24 pkt był liderem gości (41-25), którzy plasują się na czwartym miejscu na Zachodzie.

 

O play off w tej samej konferencji walczą też Los Angeles Lakers, których "za uszy" ciągnie LeBron James.

 

37-latek w wygranym 122:109 spotkaniu z Washington Wizards uzyskał dla "Jeziorowców" 50 punktów. Tę granicę osiągnął po raz 15., a jednocześnie został najstarszym zawodnikiem w historii ligi, który w sezonie odnotował więcej niż jeden występ z takim dorobkiem, bo ostatnio 56 punktów rzucił Golden State Warriors. Poprzednim rekordzistą był Bernard King, który osiągnął to w wieku 34 lat w barwach Wizards w rozgrywkach sezonu 1990/91.

 

Czterokrotny mistrz NBA jest też coraz bliżej innego historycznego rezultatu - już tylko 135 punktów brakuje mu do drugiego w klasyfikacji strzelców wszech czasów Karla Malone'a (36 928). Wszystko wskazuje na to, że byłego gwiazdora Utah Jazz wyprzedzi jeszcze w marcu. Liderem pozostaje Kareem Abdul-Jabbar - 38 387 pkt.

 

Został też pierwszym graczem Lakers od czasu Kobe'ego Bryanta i kwietnia 2007 roku, który zdobył 50 punktów w dwóch kolejnych meczach we własnej hali.

 

- Ten LeBron James jest naprawdę niezły, dobry jest w koszykówkę" - powiedział z uśmiechem trener Lakers Frank Vogel. "A poważnie - chyba nigdy nie miała ta liga zawodnika, który w tym wieku i na tym etapie kariery byłby tak dobry. Ten występ był po prostu niesamowity, niewiarygodny, epicki - dodał.

 

 

Ekipa z Los Angeles z bilansem 29-37 jest na dziewiątym miejscu na Zachodzie i gdyby dziś skończył się sezon regularny, to w barażu o awans spotkałaby się z lokalnym rywalem - Clippers.

 

Najlepszy obecnie zespół ligi - Phoenix Suns - doznał 14. porażki w sezonie. "Słońca" uległy we własnej hali Toronto Raptors 112:117.

 

Gości do wygranej poprowadził Gary Trent Jr. - 42 pkt, w tym 8/11 "za trzy". 25 pkt i 10 zbiórek dodał do dorobku Raptors Pascal Siakam.

 

"Trener trafił kilka nieprawdopodobnych rzutów. Ale większym problemem była nasza postawa. Musimy grać bardziej regularnie. Są momenty, że seryjnie tracimy punkty, później dużo nas kosztuje odrobienie strat. Musimy to poprawić" - ocenił szkoleniowiec pokonanych Monty Williams.

 

Lider Suns Devin Booker uzyskał 22 pkt, ale w ostatniej minucie spudłował dwie "trójki".

MC, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie