Rosyjski sport sparaliżowany, sportowcy w podziemiu. To będzie zarzewie buntu?

Inne
Rosyjski sport sparaliżowany, sportowcy w podziemiu. To będzie zarzewie buntu?
Fot. PAP
Były tenisista Jewgienij Kafielnikow, choć jest Rosjaninem, nie boi się kryć dezaprobaty dla poczynań prezydenta swojego kraju. - Pamiętam, jak jakiś czas temu niektórzy pisali, że Ukraińcy jadą myć kible na zachód Europy. Zasmucę was. Rosjan teraz nie chcą nawet do mycia toalet – napisał Kafielnikow w mediach społecznościowych.

Reprezentacje, kluby i sportowcy z Rosji płacą wysoką cenę za napaść wojsk Putina na Ukrainę. Rosyjski sport został niemal w całości odcięty od światowych rozgrywek. Rosja straciła prawa do organizacji prestiżowych imprez, choćby siatkarskich MŚ. Wielu sportowców z Rosji jest przeciwnych agresji na Ukrainę, cierpią - choć są niewinni, ale nie ma innego wyjścia. Krytykowane FIFA i UEFA ostatecznie nałożyły jednak na Rosję mocniejsze sankcje niż Unia Europejska w kwestii SWIFT.

Większość rosyjskich sportowców wielki światowy sport może sobie teraz pooglądać co najwyżej w telewizji. Są skazani na krajowe rozgrywki i zawody, a możliwość regularnych występów mają głównie przedstawiciele sportów zespołowych, w których toczą się rozgrywki ligowe.

 

Nie mogą nawet myć kibli

 

Wielu sportowców z zagranicy, którzy są związani kontraktami z rosyjskimi klubami, przeżywa rozterki i dramaty. Są szykanowani, ale nie jest łatwo rozwiązać kontrakty, a serce i portfel też bolą, gdy są one wysokie. Dotyczy to choćby piłkarzy naszej kadry – Grzegorza Krychowiaka (potępił atak Rosji na Ukrainę i jest pod dużą presją w Krasnodarze, nie będzie mu łatwo na cywilizowanych zasadach rozwiązać kontrakt), Sebastiana Szymańskiego, czy Macieja Rybusa, który jest w najtrudniejszej sytuacji, bo jego żona jest Rosjanką, ich dziecko ma rosyjskie obywatelstwo i na razie nie zamierza wyjechać z Rosji.

 

Putin zgotował rosyjskim sportowcom parszywy los. Obrazowo i spektakularnie określił to były numer 1 światowego rankingu tenisistów, zwycięzca Roland Garros i Australian Open, Jewgienij Kafielnikow. Choć jest Rosjaninem, nie boi się dezaprobaty dla poczynań prezydenta swojego kraju. - Pamiętam, jak jakiś czas temu niektórzy pisali, że Ukraińcy jadą myć kible na zachód Europy. Zasmucę was. Rosjan teraz nie chcą nawet do mycia toalet – napisał Kafielnikow w mediach społecznościowych.

 

Tenisiści z Rosji mogą grać

 

Akurat tenisiści z Rosji jeszcze myć toalet nie muszą. Raz, że trochę zdążyli na kortach zarobić, dwa – właśnie międzynarodowe organizacje tenisowe (ITF, WTA, ATP) są, jak się okazuje, najbardziej tolerancyjne i choć potępiły rosyjską agresję na Ukrainie, to jako jedne z nielicznych nie wykluczyły zawodników z Rosji i Białorusi ze swoich turniejów.

 

ITF zawiesiła członkostwo tych dwóch krajów w swoich strukturach, więc Rosji i Białorusi nie zobaczymy np. w Pucharze Davisa. Natomiast tenisiści i tenisistki mogą grać w turniejach ATP i WTA, ale tylko pod neutralną flagą. Dodatkowo ATP i WTA podjęły decyzję o zawieszeniu do odwołania swoich turniejów Kremlin Cup w Moskwie – najbliższe miały odbyć się w październiku tego roku.

 

ZOBACZ TAKŻE: Kolejny problem Chelsea! Sytuacja klubu jest tragiczna

 

W Polsce szerokim echem odbiło się odważne zachowanie rosyjskiego tenisisty Andrieja Rublowa. Po zwycięskim meczu z Hubertem Hurkaczem w półfinale w Dubaju, napisał na obiektywie kamery: „No war, please”.

 

Lider światowego rankingu ATP Danił Miedwiedjew usunął rosyjską flagę ze swoich mediów społecznościowych, ale obawia się o przyszłość, zwrócił się też z apelem o pokój. – Wiele federacji w różnych dyscyplinach wyklucza rosyjskich sportowców. My też musimy się z tym liczyć. Jednak tenis jest jednym z najbardziej indywidualnych sportów, więc mam nadzieję, że do tego nie dojdzie. Dzisiaj chcę przemawiać w imieniu każdego dziecka na świecie. Wszystkie dzieci mają marzenia. Dlatego chcę prosić o pokój na świecie, o pokój między krajami – oświadczył Miedwiedjew.

 

Oburzenie Ukrainki i PZT

 

Pozwolenie na grę w turniejach zawodników z Rosji oburzyło ukraińską tenisistkę Martę Kostiuk. - To, że muszę ich oglądać, jest dla mnie nie do zaakceptowania. To mnie boli. Nie zgadzam się z tym, jakie konsekwencje zostały wobec nich wyciągnięte. W innych dyscyplinach jest inaczej. Nie można być neutralnym. Napisy „nie dla wojny” prawie nic nie znaczą. Ich jedyny problem jest taki, że nie mają gdzie przetransferować pieniędzy. Mówią tylko o tym – powiedziała Kostiuk.

 

Podobną postawę zaprezentował Polski Związek Tenisowy, w którego liście otwartym możemy przeczytać: „ITF, ATP i WTA powinna przyznać się do błędu i wycofać z tej haniebnej decyzji, która jawi się jako bezduszna i ośmieszająca zasady honoru, ale przede wszystkim ośmiesza ludzi, ginących z powodu okrutnej agresji Rosji i Białorusi. Apelujemy o refleksję i podjęcie natychmiastowej decyzji o zawieszeniu wszystkich tenisistów rosyjskich oraz białoruskich w rozgrywkach tenisowych działających pod szyldem ATP, WTA, ITF oraz TE.”

 

Piskorz Infantino

 

Najgłośniej było oczywiście na temat kwestii wykluczenia rosyjskich reprezentacji i klubów z piłkarskich rozgrywek międzynarodowych. Szczególnie mocno dotyczyło to Polski, bo mieliśmy być 24 marca pierwszym rywalem Sbornej w meczach barażowych o mundial w Katarze.

FIFA wiła się jak piskorz, zwlekała z decyzjami, później je zmieniała – generalnie była to totalna kompromitacja jej prezydenta Gianniego Infantino i jego współpracowników. Nie jest tajemnicą fakt, że wpływ na takie decyzje mogły mieć przyjacielskie stosunki Infantino z Putinem, które rozpoczęły się przy okazji przyznania Rosji organizacji finałów mistrzostw świata w 2018 roku.

 

Brawa dla PZPN

 

Szacunek w tych okolicznościach budzi postawa PZPN, który jako pierwszy twardo oświadczył, że Polska nie zamierza grać z Rosją wobec jej napaści na Ukrainę. Do naszego stanowiska przyłączyły się Czechy i Szwecja. FIFA długo jednak „analizowała i monitorowała sytuację na Ukrainie”, aby wydać skandaliczne oświadczenie, że Rosja może grać, ale pod neutralną flagą. Na szczęście PZPN twardo stał na stanowisku, że Biało-Czerwoni nie zagrają z Rosją bez względu na to pod jaką nazwą i flagą będzie występować.

 

Później FIFA ratowała twarz i niby wykluczyła Rosjan, ale wstrzymywała oficjalną decyzję co do meczu z Polską, rzekomo ze względu na skargę Rosji do Trybunału Arbitrażowego ds. Sportu w Lozannie. Mówiło się o tym, że barażowy mecz Rosja – Polska może być przełożony na czerwiec. FIFA widocznie miała nadzieję, że do tego momentu sytuacja na Ukrainie się zmieni i Rosja będzie mogła grać.

 

Ostatecznie we wtorek 8 marca FIFA, nie czekając na wyrok z Lozanny, wykluczyła Rosję z turnieju barażowego o mistrzostwa w Katarze, ale wielki niesmak pozostał. Polacy od razu zagrają 29 marca na Stadionie Śląskim w Chorzowie w finale turnieju barażowego ze zwycięzcą meczu Szwecja - Czechy. Ta decyzja z kolei nie spodobała się Szwedom, którzy uważają, że Polska będzie miała ułatwione zadanie nie grając z Rosją. Chcieli, aby FIFA wyznaczyła Polsce innego rywala.

 

FIFA jak Niemcy

 

Postawę FIFA w świecie piłkarskim można w sporym stopniu porównać do zachowania Niemiec na gruncie politycznym i gospodarczym. Początkowo Niemcy – związani wielkimi interesami z reżimem Putina, choćby projektem Nord Stream 2 - byli wstrzemięźliwi w kwestii nakładania sankcji na Rosję oraz pomocy dla walczącej Ukrainy. Dopiero pod presją innych państw oraz po protestach swoich obywateli, zaczęli zmieniać podejście i przyłączyli się do akcji potępiających i blokujących Rosję. Podobnie zachowywała się FIFA.

 

W efekcie Rosja nie zagra w barażach o finały w Katarze, choć złożyła odwołanie w Lozannie i może domagać się potężnych odszkodowań od FIFA. Kibice w Internecie natychmiast postarali się o złośliwe komentarze, że teraz Rosja może tylko ubiegać się o zorganizowanie turnieju Reżim Cup z udziałem Białorusi, Korei Północnej i Chin.

 

UEFA pożegnała miliony z Gazpromu

 

UEFA w początkowej fazie inwazji Rosji na Ukrainę też kluczyła i szukała połowicznych rozwiązań. Początkowo nie wykluczyła rosyjskich reprezentacji i klubów, ale nakazała, by rozgrywały swoje mecze na neutralnym terenie. Zbigniew Boniek przekonywał nawet, że Moskwa jest najbezpieczniejszym miejscem do gry w piłkę.

 

Gdy jednak rosyjskie zbrodnie wojenne na Ukrainie przybrały na sile, UEFA wreszcie zachowała się stanowczo. Wykluczyła rosyjskie drużyny z wszelkich rozgrywek, przeniosła majowy finał Ligi Mistrzów z Sankt Petersburga do Paryża, a co więcej zerwała lukratywną umowę z Gazpromem, który był głównym sponsorem Champions League.

 

Umowa ta przynosiła UEFA około 40 milionów euro za sezon. Złośliwi jednak twierdzą, że UEFA mogła sobie bez szwanku pozwolić na rycerski gest i rezygnację z tak wielkich pieniędzy, bo… i tak nigdy by ich nie dostała. Pakiet sankcji ze strony państw zachodnich sprawił bowiem, że zablokowane zostały możliwości przelewania pieniędzy przez Gazprom.

 

FIFA skuteczniejsza niż Unia Europejska

 

Ostatecznie jednak, mimo lawirowania ze strony UEFA i zwłaszcza FIFA, sankcje tych organizacji w świecie piłkarskim wobec rosyjskiej federacji, wydają się pełniejsze, skuteczniejsze i mniej udawane, od sankcji gospodarczych, nakładanych na Rosję przez Unię Europejską. Hipokryzja państw zachodnich dotyczy zwłaszcza blokady systemu bankowego SWIFT.

 

Pod presją zgodzili się nawet Niemcy, Włosi i Węgrzy, ale trudno się oprzeć wrażeniu, że są to sankcje udawane, aby wyjść z twarzą. Blokadą SWIFT nie zostały bowiem objęte dwa największe rosyjskie banki, do których przelewane są z Europy Zachodniej pieniądze za gaz i ropę z Rosji, a są to kwoty około 700 milionów euro dziennie, które zasilają reżim Putina i jego działania wojenne.

 

Chelsea rykoszetem na skraju upadku

 

Sankcje gospodarcze nałożone na Rosjan rykoszetem uderzyły też w angielski futbol i Premier League. Uzależniona od rosyjskiego gazu i ropy Europa Zachodnia nie bardzo może i chce z nich zrezygnować, ale mocno uderzyła w tamtejszych oligarchów. Na liście osób objętych sankcjami znalazł się właściciel Chelsea Londyn Roman Abramowicz, oskarżany o związki z Putinem oraz o produkowanie stali wykorzystywanej do budowy rosyjskich czołgów.

 

Po zablokowaniu jego kont i aktywów w Anglii, sytuacja Chelsea staje się dramatyczna, a to przecież triumfator ostatniej edycji Ligi Mistrzów. Klubowi z Londynu grozi utrata płynności finansowej. Chelsea ma nawet zakaz sprzedaży biletów na mecze i klubowych gadżetów. Na mecz wyjazdowy drużyny nie może wydać więcej niż 20 tysięcy funtów. Pieniędzy na wypłatę kontraktów i innych zobowiązań wystarczy najwyżej na kilka miesięcy.

 

Chelsea stoi na skraju bankructwa. Wyjściem może być sprzedanie przez Abramowicza klubu i Rosjanin podjął taką decyzję, jest kilku chętnych. Wycenił klub na 3 miliardy funtów. Pojawiły się jednak problemy, bo po ogłoszeniu sankcji na oligarchów, Abramowicz nie może dostać ani pensa z tej transakcji. Wartość klubu też spadła i teraz mówi się o kwocie 1,5 mld funtów, które miałaby trafić na cele charytatywne albo zostać zamrożone. Abramowicz zadeklarował chęć przekazania tych pieniędzy na rzecz ofiar wojny na Ukrainie, ale także dla rodzin Rosjan, którzy polegli w tej wojnie.

 

MŚ siatkarzy w Australii?

 

Ze względu na popularność w naszym kraju siatkówki, duże emocje wzbudzała też kwestia rozegrania w Rosji w tym roku mistrzostw świata mężczyzn na przełomie sierpnia i września. Początkowo FIVB też zwlekała z podjęciem decyzji, ale ostatecznie odebrała Rosji ten turniej i wykluczyła jej drużyny z rozgrywek międzynarodowych.

 

Kto będzie gospodarzem, nie wiadomo. Wnioski można składać do 14 marca. Wśród zainteresowanych krajów jest Polska, która ewentualnie miałaby zorganizować turniej z kilkoma innymi państwami. Mistrzostwa chciałaby też zorganizować Australia, która może wtedy zająć miejsce Rosji wśród 24 drużyn.

 

Sportowy świat wyklucza Rosję

 

Większość największych federacji w większości dyscyplin wykluczyła rosyjskie drużyny i sportowców z rywalizacji międzynarodowej. Wśród tych, które najdłużej zwlekały z decyzjami i naraziły się na krytykę, był FIS, czyli Międzynarodowa Federacja Narciarska. Przez wiele dni, gdy na Ukrainę spadały rosyjskie bomby, skoczkowie z tego kraju mogli rywalizować w zawodach Pucharu Świata. Dopiero 1 marca FIS podjął decyzję o wycofaniu Rosjan ze wszystkich zawodów do końca sezonu 2021/2022.

 

Zdecydowana była też reakcja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, który zalecił wszystkim federacjom sportowym, aby zabroniły Rosjanom i Białorusinom udziału w zawodach. Decyzją Międzynarodowego Komitetu Paraolimpijskiego sportowcy z Rosji i Białorusi zostali też wykluczeni z udziału w igrzyskach w Pekinie w związku z agresją Rosji na Ukrainę.

 

Wśród rosyjskich sportowców możemy zaobserwować trzy rodzaje postaw, dwie z przeciwnych biegunów. Jest spora grupa zawodników, którzy nie bacząc na możliwość represji ze strony putinowskiego rządu, potępiają atak Rosji na Ukrainę, opowiadają się zdecydowanie przeciwko wojnie. Są też tacy, którzy dyskwalifikują się jako ludzie, popierając Putina i jego zbrodnie wojenne na Ukrainie. Najliczniejszą grupę stanowią sportowcy, którzy wolą się nie wychylać i nie zabierają głosu, w obawie o losy swoje i swoich rodzin.

 

Haniebne zachowanie Powietkina

 

Najbardziej jaskrawym i obrzydliwym przykładem popierania zbrodniczych działań Rosji na Ukrainie jest były mistrz świata w boksie federacji WBA Aleksander Powietkin, który otwarcie poparł Putina i agresję na Ukrainę. - Siła jest w prawdzie. Walczyliśmy za prawdę te wszystkie lata, kiedy Słowianie byli eksterminowani w Donbasie. Dlatego popieram decyzje prezydenta, by walczyć w obronie zwykłych ludzi, zwalczyć nazizm. Każda wojna ma swój koniec. Oby koniec tej nadszedł w najbliższych dniach – oświadczył Powietkin.

 

W tym kontekście symboliczna staje się walka z 2013 roku w Moskwie, gdy Władimir Kliczko zdecydowanie wygrał z Powietkinem, po raz pierwszy w karierze posyłając go na deski. Miejmy nadzieję, że druga runda tej walki zakończy się podobnie i Kijów, którego merem jest Witalij Kliczko, brat Władimira, obroni się przed najeźdźcami, a Powietkin na zawsze okryje się hańbą. Takich czarnych owiec jak Powietkin jest w rosyjskim sporcie znacznie więcej.

 

Putin i Łukaszenka zostali na lodzie

 

Na przeciwnym biegunie od Powietkina znajduje się wielu sportowców z Rosji, którzy – nie bacząc na konsekwencje – otwarcie krytykują wojnę na Ukrainie i opowiadają się przeciwko polityce Putina, mimo zagrożeń jakie to za sobą niesie. Wielkie brawa choćby dla Fiodora Smołowa, gwiazdy piłkarskiej reprezentacji Rosji, który jako jeden z pierwszych napisał na Instagramie: „Nie dla wojny”, zamieszczając znak złamanego serca i flagę Ukrainy.

 

Putina i Łukaszenkę najbardziej chyba zabolały sankcje nałożone na drużyny Rosji i Białorusi w hokeju na lodzie, bo to ich ukochany sport. Obaj dyktatorzy robili sobie nawet zdjęcia w hokejowych strojach, na lodzie z kijami w hali w Soczi. 28 lutego Światowa Federacja Hokeja była jednak bezwzględna – wykluczyła Rosję i Białoruś z reprezentacyjnej i klubowej rywalizacji.

 

Sport zarzewiem buntu w Rosji?

 

Szkoda niewinnych rosyjskich sportowców, zwłaszcza tych, opowiadających się przeciwko wojnie, że ich kariery mogą być zniszczone. Jednak to, że Putin swoim zachowaniem pociąga ich w przepaść, wykluczenie drużyn i sportowców z Rosji z międzynarodowych rozgrywek, może też mieć pozytywny skutek.

 

Rosyjskie społeczeństwo odczuje to wykluczenie, być może bardziej będzie dążyć z tego powodu do zrozumienia co tak naprawdę dzieje się na Ukrainie i w połączeniu z załamaniem rosyjskiej gospodarki, doprowadzi to do ogólnonarodowego wewnętrznego buntu przeciwko reżimowi Putina, podsycanego także przez sportowców z Rosji. A rozmowy o odmrażaniu rosyjskiego sportu na arenie międzynarodowej mogą się zacząć dopiero, gdy Rosja wycofa swoje wojska z Ukrainy.

 

Czy Moskwa uwierzy łzom?

 

W 1979 roku został zrealizowany słynny rosyjski melodramat „Moskwa nie wierzy łzom”, który został nagrodzony dwa lata później Oscarem dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Czas, by Moskwa wreszcie uwierzyła łzom. Łzom które strumieniami płyną na Ukrainie, ale także w Rosji, bo tam giną jej młodzi chłopcy, nieświadomi tego, gdzie i po co ich skierowano.

 

Dopiero świadomość i sprzeciw rosyjskich mas, obalenie Putina, mogą sprawić, że wojenne łzy rozpaczy wszyscy zamienimy za kilka lat na łzy szczęścia po wielkich sportowych zwycięstwach. I niech w finale piłkarskiego mundialu 2026 zagra Rosja z Ukrainą, ale w normalnych, zdrowych okolicznościach.

Robert Zieliński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie