Kopciuszek na salonach. Kolejna romantyczna historia w krajowym pucharze

Piłka nożna
Kopciuszek na salonach. Kolejna romantyczna historia w krajowym pucharze
fot. Cyfrasport

Trzech wielkich i ona. Tak najkrócej można przedstawić uczestników półfinałów trwającej edycji Fortuna Pucharu Polski. Oprócz Legii (19 Pucharów Polski w gablocie!), Rakowa (aktualny triumfator PP i lider ekstraklasy) oraz Lecha (5 Pucharów i wielka ochota na dublet w roku 100. urodzin) znalazła się tam skromna Olimpia Grudziądz.

Próżno jej szukać w trzech czołowych ligach centralnych. Grudziądzanie doszli do tak wysokiego szczebla rywalizacji mimo, że na co dzień kopią piłkę na czwartym poziomie rozgrywek!

 

Takie historie zdarzają się już bardzo rzadko nie tylko w Polsce, ale całej piłkarskiej Europie. Choć przyznać też trzeba, że Olimpia miała w losowaniach obecnej decyzji sporo szczęścia. Zaczęła od wyeliminowania Hutnika Kraków (1:0) w rundzie wstępnej, potem odprawiła dwie ekipy z Poznania. Najpierw, w 1/32 finału dość sensacyjnie ekstraklasową Wartę (2:0), a następnie nie dając szans rezerwom Lecha (3:0). W walce o ćwierćfinał grudziądzanie szczęśliwie trafili na innego przedstawiciela III ligi, Świt Nowy Dwór Mazowiecki, ale o dziwo tu męczyli się aż do rzutów karnych (3:3, karne 4:2). Sensacji dużego kalibru dokonali 1 marca. Wyeliminowanie Wisły Kraków (1:1, karne 5:3), jakich by problemów ten klub nie przeżywał, to jednak blamaż dla podopiecznych Jerzego Brzęczka.

 

Co ciekawe Olimpia jednocześnie walczy w... dwóch Pucharach Polski. Tym ogólnopolskim, gdzie jeden krok dzieli ich od finału oraz regionalnym, gdzie zmagania rozpoczęła od wygranej 6:1 z Chełmianką Chełmno we wrześniu minionego roku. 13 kwietnia, a więc już po półfinale z Lechem czeka ich... ćwierćfinał z Chemikiem Bydgoszcz na szczeblu wojewódzkim.

 

Ostatnią tak romantyczną historię pisali Błękitni Stargard. W sezonie 2014/2015 ówcześni drugoligowcy zadziwiali piłkarską Polskę eliminując rywali z ekstraklasy. Zatrzymali się dopiero na półfinale, nomen omen z Lechem Poznań. Przypomnieć jednak trzeba, że drużyny z niższych lig miały wtedy trudniej. Na tym etapie musiały rozgrywać mecz i rewanż. Gdyby wówczas obowiązywały obecne zasady Błękitni zagraliby w finale na Narodowym.

 

ZOBACZ TAKŻE: Transferowy hit Lecha Poznań? Kędziora o krok od "Kolejorza"!

 

Mecz z Wisłą był dla Olimpii pierwszym oficjalnym spotkaniem w tym roku, co sprawia, że sukces należy traktować z jeszcze większym uznaniem. W miniony weekend grudziądzanie po raz pierwszy wybiegli na boisko w lidze. Nie dali większych szans Bałtykowi Gdynia zwyciężając 4:1. Bardzo pewnie, 4:0 wygrała również Kotwica Kołobrzeg z Kluczevią Stargard, co sprawiło, że przewaga w tabeli nad głównym rywalem do awansu wynosi tylko jeden punkt. Wydaje się, że do końca to te dwie drużyny bić będą się o awans. W bezpośredniej konfrontacji zmierzą się 16 kwietnia nad morzem. Nie ma co ukrywać, że powrót do drugiej ligi to główny cel ekipy z Grudziądza na te rozgrywki.

 

W ostatnich sezonach balansowali pomiędzy pierwszą a drugą ligą. Pamiętać jednak trzeba, że przez siedem sezonów z rzędu, w latach 2011-2018 Olimpia była etatowym uczestnikiem bezpośredniego zaplecza ekstraklasy z ambicjami w pewnym momencie powalczenia nawet o krajową elitę. To dzięki temu w Grudziądzu nie ma problemów z rozgrywaniem meczów przy sztucznym oświetleniu, a infrastruktura stadionowa jest co najmniej przyzwoita. Zresztą Grudziądz to całkiem spore, blisko 100-tysięczne miasto na północy województwa kujawsko-pomorskiego. Sportem numer jeden póki co pozostaje żużel, ale na początku kwietnia piłkarze Olimpii będą mieli okazję przypomnieć się całej piłkarskiej Polsce. I napisać kolejną, niezwykle romantyczną historię Pucharu Polski.

Mariusz Rajek, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie