Wojciech Fibak: Iga Świątek może wygrać i 10 turniejów Wielkiego Szlema

Tenis
Wojciech Fibak: Iga Świątek może wygrać i 10 turniejów Wielkiego Szlema
fot. PAP
Iga Świątek przeżywa obecnie jeden z najlepszych okresów w karierze.

Podtrzymuję tezę, że Iga będzie najlepszą tenisistką świata. Już teraz gra najlepiej na świecie. To druga Serena Williams, może stać się taką samą dominatorką kortów. Jest też razem z Robertem Lewandowskim najlepszą ambasadorką polskiego sportu – mówi w wywiadzie dla Polsatu Sport Wojciech Fibak, pod koniec lat 70-tych drugi tenisista Europy po słynnym Bjoernie Borgu, triumfator Australian Open w deblu.

Fibak uważa, że słusznie tenisiści z Rosji nie są wykluczeni ze światowych turniejów i zdradza nam, dlaczego Hubert Hurkacz nie osiąga takich sukcesów jak Iga, choć talent ma równie wielki i dlaczego Świątek miałaby problemy z Agnieszką Radwańską.

 

Robert Zieliński: Iga Świątek awansowała, po zwycięstwie w turnieju Indian Wells, na drugie miejsce w światowym rankingu tenisistek WTA Tour. W drugiej połowie poprzedniego sezonu i momentami na początku tego roku, Polka miała słabsze momenty. Ostatnio jednak zaczęła znów grać znakomicie. Czy to drugie miejsce w rankingu jest zasłużone?

 

ZOBACZ TAKŻE: WTA w Indian Wells: Koncert Igi Świątek! Polka wygrała prestiżowy turniej

 

Wojciech Fibak: Iga absolutnie zasługuje już na drugie miejsce w rankingu WTA. Ja nigdy nie rozumiałem jak Aryna Sabalenka, z takim szalonym tenisem, może być druga na świecie. Zbliża się też turniej w Madrycie, który ona wygrała w ubiegłym roku z Ashleigh Barty w finale, jest więc wielce prawdopodobne, że Sabalenka straci więcej punktów.

 

Już kilka lata temu, gdy Iga Świątek rozpoczynała dopiero karierę w dorosłym tenisie, odważnie prognozował Pan, że w przyszłości zostanie najlepszą tenisistką świata. Wiele osób wówczas w to powątpiewało. Zakładam, że po półfinale w tegorocznym Australian Open oraz wygranych w brawurowym stylu prestiżowych turniejach w Katarze i Indian Wells, tym bardziej podtrzymuje Pan tę opinię?

 

Mam taką pewną satysfakcję, że rozpoznałem ten talent Igi na wczesnym etapie. Wiadomo, że od początku rodzice w nią wierzyli, bliscy, trener. Natomiast ja już po pierwszej rundzie Roland Garros 2020 widziałem, że ona ten wielkoszlemowy turniej wygra. Podobnie jak w przypadku Huberta Hurkacza w Miami w ubiegłym roku, też przewidziałem po pierwszej rundzie, że tam wygra, widząc jak gra, jak zachowuje się na korcie. Wracając do Igi, ja widziałem ten jej olbrzymi talent, potencjał, nie dopiero wtedy, kiedy odnosiła duże sukcesy, ale wcześniej, gdy jeszcze przegrywała. Tak było po przegranym w 2019 roku meczu z Simoną Halep 1:6, 0:6 w IV rundzie French Open. Ja byłem na tym meczu w Paryżu, rozgrywanym na korcie centralnym Roland Garros. Wtedy dziennikarze z Polski, którzy tam byli, mówili: „Nie, no to jest przepaść. Musi się dużo uczyć, dostała srogą lekcję od Halep”. A ja to widziałem inaczej. Widziałem ten jej niezwykły potencjał. Przypomniało mi to podobne zdarzenie z rozpoczynającą karierę 17-letnią Sereną Williams, która przegrała podobnie 0:6, 1:6 z utytułowaną Arantxą Sanchez Vicario. Powiedziałem wtedy mojemu koledze, właścicielowi firmy Puma, żeby szybko podpisał z nią kontrakt, bo ona będzie wkrótce dominować w światowym kobiecym tenisie. I trzy miesiące później Serena wygrała US Open w butach Pumy. Była jeszcze wtedy amatorką i Puma jej nie płaciła. Co było dalej, wszyscy wiemy.

 

Podczas Indian Wells stwierdził Pan, że Iga Świątek już teraz gra najlepiej na świecie. Czy nie jest to trochę na wyrost w sytuacji, gdy ciągle numerem 1 w rankingu WTA jest Ashleigh Barty, a Polka nigdy jeszcze z Australijką nie wygrała? Czy te ostatnie tygodnie, kiedy Barty pauzowała, a Iga wygrała dwa duże turnieje z rzędu, tak zmieniły sytuację?

 

Wie Pan, ja już od dłuższego czasu mówię, że Iga gra najlepiej na świecie i tak lubię mówić, choć wiadomo, że zdarzają się jej jeszcze słabsze okresy w karierze. Dla mnie Iga, kiedy jest w formie, gra taki tenis kosmiczny. Ona z Barty grała na razie bardzo mało, raptem dwa mecze, w tym roku tylko jeden i przegrała, a jeden mecz nic nie znaczy. Najbliższe miesiące, lata rozstrzygną, kto gra lepiej. Poza tym Australijka tak bardzo swobodnie wybiera sobie turnieje i terminy swoich występów, ostatnio w dwóch dużych turniejach nie grała. Aż się temu dziwię, bo powinna mieć w sobie taką odpowiedzialność, profesjonalne podejście. Nie rozumiem jak tak można bez powodu nie grać dwóch tak ważnych turniejów, jak w Doha i Indian Wells.

 

Wygląda na to, ze Barty w tym roku celowo z jakichś powodów trochę odpuściła ten okres między Australian Open i Roland Garros. Myśli Pan, że jest przemęczona, ma jakieś małe kłopoty zdrowotne, czy to taka taktyka wobec rywalek i w strategii budowania swojej pozycji w rankingu WTA?

 

Ja widzę w tym po prostu takie swobodne podejście do tenisa. Ona jest taka trochę nie do końca profesjonalna. Ma w sobie taki życiowy luz, ona pogrywa trochę w golfa, czasami przerzuca się na jakieś inne dyscypliny. Jest w tej Barty z jednej strony coś takiego ujmującego, bo ona gra pięknie stylowo – podobnie jak jej wielcy rodacy: Rod Laver, Ken Rosewall, John Newcombe – taki natchniony, przepiękny tenis, ale z drugiej nie ma aż takiej klasy i charyzmy jak jej wielkie poprzedniczki w światowym tenisie.

 

ZOBACZ TAKŻE: WTA w Indian Wells: Groźny upadek Igi Świątek (WIDEO)

 

W jakich elementach Barty jest jeszcze w tym momencie lepsza od Polki?

 

Na pewno przy siatce ciągle Australijka gra lepiej od Igi. Polka poprawiła woleje, ale ma jeszcze rezerwy w tej kwestii, a Barty robi to znakomicie. Ale Iga może ją już wkrótce dogonić i prześcignąć, zarówno w poszczególnych elementach, jak i ogólnie w poziomie gry.

 

Trochę szkoda, że akurat teraz Barty zrobiła sobie przerwę, bo Iga grała w dwóch ostatnich turniejach nawet dużo lepiej niż w Australian Open i była świetna okazja do tego, aby z Australijką po raz pierwszy wygrać…

 

Na pewno tak, ale ten moment wkrótce nadejdzie, bo Iga poprawiła jeden szalenie ważny element: regularność gry i udanych uderzeń, przy zachowaniu swojej agresywności. Wcześniej też grała bardzo ostro, ten swój kosmiczny tenis, ale częściej nie trafiała i inne tenisistki wygrywały z nią w ten sposób, że czekały na błąd Polki. A teraz tę regularność bardzo poprawiła, dużo mniej piłek wyrzucała za linię. No i wspaniale poprawiła ten bekhend. Wcześniej była głównie mistrzynią forhendu. Teraz jej uderzenia z bekhendu po crossie są zachwycające. Barty ma bekhend taki piękny, który uwielbiam, przyjemny dla oka, delikatny, podcinany, ale jednak nie tak solidny i skuteczny jak w wypadku Świątek.

 

Jak jeszcze może na dziś porównać Barty i Świątek?

 

Iga i Barty mają wiele cech wspólnych. Są w inny sposób zbudowane, ale obie silne. Jednak Iga jest trochę silniejsza i fizycznie i mentalnie. Polka porusza się po korcie najlepiej na świecie, ma też lepszy return od Australijki. Także wszystko przed Igą, przyszłość przed nią i jestem bardzo ciekawy jak się ułożą te kolejne turnieje.

 

Pokusił się Pan nawet niedawno o kolejne odważne stwierdzenie, że Iga Świątek może być drugą Sereną Williams w światowym tenisie. Mocne.

 

Ja tak naprawdę to już kilka lat temu powiedziałem, że Iga to jest taka druga Serena Williams i nadal tak myślę. Serena była dominatorką światowych kortów i Iga też może nią zostać ze swoim stylem gry, ze swoją siłą mentalną. Bo to, że ona jest taka wrażliwa, że potrafi się spontanicznie cieszyć z sukcesów, czy przeżywa porażki, płacze, to jest tylko część jej osobowości. Ona tak naprawdę jest na korcie gigantem odwagi, fantazji, agresywnej gry, takiej siły mentalnej, która pozwala na parcie do sukcesu.

 

Czy Iga rzeczywiście jest w stanie wygrać kilka turniejów Wielkiego Szlema, albo nawet kilkanaście? Bo wygrać 23, tak jak Serena Williams, to chyba nie sposób? Gdyby Pan miał twardo ocenić, czy Świątek jest w stanie wygrać, powiedzmy, 10 turniejów wielkoszlemowych, to jaki byłby werdykt?

 

A dlaczego nie? Dlaczego miałaby nie wygrać? Jest młoda, utalentowana, jest wzorem profesjonalizmu. Wszystko przed nią.

 

Kiedy Pana zdaniem powinna osiągnąć taką życiową formę, być w optymalnym punkcie w karierze? To kwestia roku, dwóch, dłużej?

 

Tak jak ona gra teraz, to już jest takie szczytowanie.

 

A co jeszcze musi poprawić, by ten szczyt w pełni osiągnąć?

 

Na pewno musi poprawić pierwsze podanie. Barty na teraz jeszcze częściej od Igi trafia pierwszym serwisem.

 

W przeciwieństwie do wielu osób, które uważają, że Iga musi jeszcze wzmocnić się psychicznie, uważa Pan, że ona jest bardzo silna mentalnie. Czym się to objawia według Pana?

 

Choćby układaniem terminarza występów w danym sezonie, to jest taka dobrze pojęta pazerność na grę, chęć zwyciężania. Gdybyś ktoś Idze powiedział: nie, nie gramy w Indian Wells, czy w Miami, to Iga by protestowała, chciałaby grać. A Barty takiego podejścia nie ma.

 

Dotychczas Iga była postrzegana jako specjalistka od kortów ziemnych, najlepiej radziła sobie na mączce w Paryżu. Teraz wygrała kilka turniejów na sztucznej nawierzchni. Czy to oznacza, że stała się bardziej uniwersalna pod tym względem?

 

Na pewno jest uniwersalna. Jeszcze może najmniej pewnie czuć się na trawie, mimo że przecież wygrała przed laty juniorski Wimbledon. To nadal będzie dla niej najtrudniejsza nawierzchnia.

 

Uważa Pan, że może sobie z czasem poradzić na trawie na tyle dobrze, żeby – tak ja w wieku juniorskim – dojść też wśród seniorek do finału Wimbledonu?

 

Na pewno. Natomiast ten jej wspaniały forhend, który na wszystkich nawierzchniach tak kapitalnie funkcjonuje, z taką potężną rotacją, to na trawie jest trudniejszy do wykonania. Barty jest trochę łatwiej, z jej stylem, grać na trawie. Z kolei Polka ma jednak przewagę na kortach ziemnych nad Barty.

 

Już w maju i czerwcu kolejny Roland Garros na ulubionej nawierzchni Igi. Czy w takiej formie możemy zakładać, że Iga ma, może nie pewne zwycięstwo w turnieju, ale ogromne szanse na końcowy triumf?

 

Aż tak zdecydowanie mówić nie można, natomiast na pewno tam będzie czuć się pewnie, będzie faworytką. I na pewno te wolniejsze korty, jak właśnie ziemne, bardzo Idze odpowiadają i dają jej przewagę nad wieloma zawodniczkami.

 

Bardzo długo czekaliśmy w polskim tenisie na zawodniczkę światowego formatu, jaką była Agnieszka Radwańska. Spodziewał się Pan, że w tak szybkim czasie możemy doczekać się jej godnej następczyni, którą stała się Iga Świątek?

 

Nie. Ja zawsze powtarzam, że się nie spodziewałem i nikt się tego nie mógł spodziewać.

 

A jeśliby Pan je porównał, to która ma więcej atutów?

 

Obie są geniuszkami tenisa, olbrzymimi talentami. Agnieszka grała bardziej sprytem, czuciem, taki tenis delikatny, techniczny, dobry taktycznie, wspaniały. Iga to tenis bardziej atletyczny, odważny, mocne uderzenia. Jedna i druga to naprawdę wielka klasa.

 

Gdyby wyszły na kort przeciwko sobie w swojej optymalnej formie, to na którą z nich by Pan postawił, na Radwańską, czy na Świątek?

 

Kiedyś już na ten temat mówiłem, gdy Iga grała z zawodniczką o stylu zbliżonym do Agnieszki. Nie odpowiem wprost, kto by wygrał, ale miałem wtedy takie refleksje, że na pewno Radwańska nie byłaby łatwą przeciwniczką dla Świątek. Ona by tak kombinowała, tak te piłki zagrywała, żeby Iga nie mogła za często tych swoich potężnych uderzeń stosować. Agnieszka była geniuszem, bardzo dużo osiągnęła, pięknie grała. Iga tak samo, w innym stylu, ale też jest genialna. Kto by kiedyś pomyślał, że jedna dziewczyna z Krakowa, druga z Raszyna, wejdą na taki poziom? Takie talenty trafiają się raz na milion zawodniczek, albo nawet na kilka milionów.

 

Nie można uciec od pytania, czy nagła zmiana trenera w grudniu 2021 roku z Piotra Sierzputowskiego, z którym Iga wygrała Roland Garros, na byłego szkoleniowca Agnieszki Radwańskiej Tomasza Wiktorowskiego, to była słuszna decyzja Świątek i jej teamu?

 

Tak. To też jest taka wizja Igi, ruch, który świadczy o jej inteligencji. Nieprzypadkowo chodzi z książką, podróżuje z książką. Na pewno Sierzputowski na pewnym etapie, w początkach zawodowej kariery Świątek – po tych wszystkich trenerach takich rodzinnych, domowych, których miała jako dziecko – świetnie się spisywał, znakomitą pracę wykonał, był też takim przyjacielem, kolegą dla Igi i jej rodziny. Mogę o nim mówić tylko w samych superlatywach. Natomiast w pewnym momencie Iga chyba się zorientowała – szczególnie w tej Guadalajarze, gdzie były trudne warunki gry, na dużych wysokościach – że ona potrzebuje jeszcze kogoś, jakiejś zmiany, by wejść półkę wyżej.

 

Jeśli potrzebna była zmiana, to Wiktorowski był tym optymalnym zmiennikiem?

 

Tomek na pewno w Polsce ma największe doświadczenie. I Iga Tomkowi też akurat spadła z nieba, bo on nie miał po zakończeniu kariery przez Agnieszkę Radwańską jakiejś dobrej tenisistki, z którą mógłby dłużej popracować. Trochę komentował mecze tenisowe w telewizji, trochę był organizatorem turnieju WTA w Gdyni, ale z tego wielkiego touru jako trener na jakiś czas wypadł.

 

Można powiedzieć, że to niebywały szczęściarz. Dane mu jest pracować z dwoma tak wybitnymi zawodniczkami jak Radwańska i Świątek…

 

Na pewno tak, ale on też się stara dołożyć cegiełkę od siebie, pomóc, a to nie jest łatwe. W przypadku Igi on tu nie musi dużo zmieniać, kombinować. Iga już grała na bardzo wysokim poziomie, teraz trzeba szlifować niektóre elementy, wprowadzać drobne korekty, dążyć do tej regularności.

 

Lubuje się Pan ostatnio w porównaniach Igi do wielkich postaci i zestawił ją Pan z Robertem Lewandowskim…

 

Iga jest bowiem wspaniała. Jest obok Roberta Lewandowskiego taką wymarzoną ambasadorką polskiego sportu. Jest znana dosłownie na całym świecie, bo tenis – podobnie jak piłka nożna – jest dyscypliną globalną. Podobnie jak Robert jest zawsze uśmiechnięta, zawsze pozytywnie nastawiona, gotowa na podpisanie zdjęć, złożenie autografów. Możemy być z niej dumni.

 

Zakładam, że Pan to podkreśla, bo też starał się być przed laty takim ambasadorem polskiego tenisa, ale też całego naszego sportu na Zachodzie, w ciężkich latach komunistycznej Polski.

 

Tak się wtedy czułem. Bardzo mnie cieszy, że mam takich godnych następców, którzy osiągają takie sukcesy sportowe, ale są też wzorami dla młodzieży i w Polsce i na całym świecie. Cieszy mnie, że są jacy są – szanują innych ludzi, szanują przeciwników, zachowują się fair na boisku i korcie, zachowują się elegancko poza arenami sportowymi, wielokrotnie wspomagają potrzebujących w różnego rodzaju akcjach charytatywnych.

 

Po napaści Rosji na Ukrainę i eskalacji działań wojennych, w większości dyscyplin rosyjskie zespoły i sportowcy zostali wykluczeni z wszelkich rozgrywek. Inaczej jest w tenisie, gdzie światowe federacje pozwalają grać tenisistkom i tenisistom z Rosji i Białorusi w turniejach WTA i ATP, za co są przez wiele osób i instytucji krytykowane. Jakie jest Pana zdanie w tej kwestii?

 

W tenisie nie powinno się wykluczać, to jest bardzo indywidualny sport. Poza tym oni wszyscy wspierają Ukrainę, krytykują tę wojnę.

 

Na koniec pytanie o Huberta Hurkacza, który od dawna jest wysoko w światowym rankingu, ale gra nierówno, nie osiąga aż tak spektakularnych sukcesów jak Świątek. Czy ona nie ma tak dużego talentu jak Iga, czy trochę mu brakuje mentalu, cojones – jak mawiają zawodnicy – by osiągnąć więcej?

 

Ma taki sam wielki talent jak Iga, ale nie ma tej jej siły mentalnej. Z wielu tych meczów takich ciasnych, wyrównanych, to Iga wygrywa 90 procent, a Hubert połowę. To jest ta różnica. Ale jest równie profesjonalny, bardzo pracowity, ma olbrzymi talent. To niesamowite, że mamy równocześnie dwa takie diamenty w kobiecym i męskim tenisie.

 

W środę rozpoczyna się turniej ATP Masters 1000 w Miami, w którym Hurkacz przed rokiem triumfował. Będzie zmuszony grać pod presją. Udźwignie to?

 

Współczuję mu trochę w Miami, bo jest wiele punktów do obrony i te pierwsze mecze mogą być bardzo nerwowe. Zobaczymy jakie losowanie będzie, z kim na początek zagra, mam nadzieję, że to się dobrze ułoży. Bo gdyby trafił na dzień dobry na kogoś naprawdę trudnego, to może być więcej nerwów niż normalnie. Ja wiem jak to jest, kiedy się broni tytułu. W karierze wygrałem 15 turniejów i 1072 mecze. 536 w singlu i 536 w deblu.

Robert Zieliński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie