Lubański: Góralskiego trzeba brać takim, jaki jest
- Widać było, że nasza drużyna chce pojechać na mundial do Kataru. Dla wielu zawodników to może być ostatnia szansa na wielką imprezę. Lewandowski na koniec całował murawę i pewni myślał, że spełniło się jego marzenie – mówi Włodzimierz Lubański po meczu Polska – Szwecja, który wygraliśmy 2:0, zapewniając sobie awans na mundial 2022.
Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Zacznę od pytania o drugą bramkę, bo komentatorzy mówili, że Piotr Zieliński zrobił to, jak Włodzimierz Lubański i przypomnieli akcję, w której odbiera pan piłkę Bobby’emu Moore’owi i strzela gola Anglikom.
Włodzimierz Lubański, były reprezentant Polski: Nie no, bez przesady. To była zupełnie inna sytuacja, niż ta moja z Moore’em. W ogóle bym tego nie porównywał. Niemniej zachowanie Ziellińskiego super. Po błędzie szwedzkiego obrońcy podprowadził piłkę bliżej bramki, poszukał pierwszego słupka i pięknie strzelił. To był ważny moment tego trudnego meczu.
Potwierdziło się, że Szwedzi są dla nas niewygodnym rywalem.
Tak. Nie pozwolili nam na stworzenie zbyt wielu okazji. Na szczęście, to co stworzyliśmy, wystarczyło. Mnie się bardzo podobało, wręcz mnie to urzekło, ta wielka zadziorność zawodników. Widać było, że oni chcą na te mistrzostwa pojechać.
To była całkiem inna drużyna, niż ta z towarzyskiego meczu ze Szkocją.
Bo to był mecz towarzyski i to wszystko tłumaczy. Tamto spotkanie to był tylko etap przygotowań do wtorkowej potyczki ze Szwedami. Dużo było zmian, kombinacji, kilku zawodników dostało szansę. Inna sprawa, że choć nasza drużyna grała ze Szwecją o niebo lepiej niż ze Szkocją, to potrzebowaliśmy odrobiny szczęścia. Rywal miał dwie świetne okazje przy stanie 0:0. Jakby Szczęsny tego nie złapał, to różnie mogło być. Przetrzymaliśmy jednak ciężkie chwile, a tuż po przerwie Krychowiak swoją mądrością i doświadczeniem wypracował nam karnego. Krychowiak tak się zastawił, że Szwed nie miał innego wyjścia, musiał sfaulować. Na naszą wygraną złożyły się detale.
Wspomniał pan o Szczęsnym. Do wtorkowego wieczoru próżno szukać meczu, który on by naszej reprezentacji wygrał.
To się jednak zmieniło. Teraz Wojtek Szczęsny bardzo nam pomógł.
A co pan sądzi o Góralskim. Jego jedna interwencja mogła nam pogrzebać cały plan na to spotkanie.
Nie ulega dla mnie wątpliwości, że Góralski powinien był dostać czerwoną kartkę. To był atak na piłkę, ale on tam jednak wchodził na piszczel przeciwnika wyprostowaną nogą. Po takim czymś sędzia mógł podjąć tylko jedną decyzję, wyrzucić polskiego piłkarza. Mieliśmy szczęście, że tego nie zrobił, a trener Michniewicz szybko zareagował zmieniając Góralskiego w przerwie na Krychowiaka. Miał nosa.
Czy Góralski jest w ogóle zawodnikiem, którego z racji nieodpowiedzialnych zachowań, powinno się powoływać do reprezentacji? W poprzednim meczu kadry, w którym grał, dostał czerwoną kartkę w konsekwencji dwóch żółtych.
To jest typ, który nie boi się wślizgów i ostrej gry. Trzeba go brać takim, jaki jest. W odbiorze jest nieoceniony. Ma słabe strony, za dużo fauluje. Nie znaczy to jednak, że nie należy go powoływać. Całe szczęście, że tej czerwonej nie dostał, bo dzięki temu cel został osiągnięty i możemy zdjąć czapki z głów przed naszą reprezentacją i pogratulować Michniewiczowi. Ten na dokładkę może być zadowolony, bo wprowadził swoich zawodników: Szymańskiego i Bielika, a oni się sprawdzili.
Szymański, konsekwentnie pomijany przez Sousę, zagrał dobre spotkanie.
Umie grać w piłkę, ma duże możliwości biegowe. Świetnie poszedł na prostopadłe piłki, wypracował dwie znakomite okazje. Raz Lewandowski pomylił się o milimetry, za drugim razem Cash się nie spodziewał. Niemniej dobrze ta gra Szymańskiego wyglądała, o to chodziło.
A mamy szkielet drużyny na mundial w Katarze?
Za wcześnie, by o tym mówić. Jest paru zawodników pewnych, ale jest też sporo materiału do analizy. Widać, że Michniewicz jeszcze pracuje nad ustawieniem. Mnie zaskoczyło to, że nie postawił na zawodników oskrzydlających. Były za to akcje ofensywne budowane na zasadzie wejść pomocników do linii ataku. To było zaskoczenie. Moder i Szymański takimi prostopadłymi wejściami zaskakiwali Szwedów. W ogóle chcę powiedzieć, że po raz kolejny okazało się, że Stadion Śląski to jest nasza twierdza, że my tam nie przegrywamy.
Nie do końca. Ze Szwedami graliśmy już wcześniej na Śląskim trzy razy i nie strzeliliśmy im żadnej bramki. Wszystkie te spotkania przegraliśmy.
Rozpędziłem się. I w tym barażu o mundial też tak było. Wczoraj jednak gdzieś zgubili swój największy atut. Oni są mistrzami w organizacji gry po stracie piłki, ale w meczu z nami popełnili wiele indywidualnych błędów i to się na nich zemściło.
My możemy się cieszyć z tego, że po sześciu latach znowu wygraliśmy z topową drużyną.
To jest chyba najważniejsze, bo to taki zastrzyk moralny i psychiczny. Jednak, jak powiedziałem, widać było, że nasi zawodnicy bardzo chcieli pojechać do Kataru. Dla niektórych z nich to może być ostatnia szansa na dużą imprezę. To była z pewnością dodatkowa motywacja.
Lewandowski, Krychowiak, Glik, to ich ma pan na myśli?
Tak, to są te nazwiska. Widziałem, jak Lewandowski po meczu klękał i całował murawę. Podejrzewam, że wtedy pomyślał sobie, że oto spełniło się jego marzenie o kolejnej wielkiej imprezie. Zresztą mecz ze Szwecją wyszedł Lewandowskiemu znakomicie. Był przygotowany do gry, zaangażowany, mocno się poświęcał.
Przejdź na Polsatsport.pl