Koniec pewnej ery w Bayernie. Lewandowski może odejść

Piłka nożna
Koniec pewnej ery w Bayernie. Lewandowski może odejść
Fot. PAP

Zdaniem naszego eksperta Janusza Kudyby Ligę Mistrzów wygra w tym roku Real Madryt, a wielki przegrany, czyli Bayern Monachium powinien szykować się do rewolucji. Bayern stał się nazbyt schematyczny i bardzo przewidywalny. Dla Roberta Lewandowski to świetna okazja na zmianę barw.

Dariusz Ostafinski, Polsat Sport: Największą niespodzianką ćwierćfinałów Ligi Mistrzów było odpadnięcie Bayernu Monachium.

 

Janusz Kudyba, były napastnik, ekspert Polsat Sport: Tak, to była niespodzianka. Choć, jak tak ostatnio patrzyłem sobie na Bayern, to powiem, że tego należało się spodziewać. Ten zespół stał się bardzo przewidywalny. Ma dwa schematy. Albo gra na Lewandowskiego i jakoś to wychodzi, albo gra tak, że w ogóle Lewandowskiego nie zauważa. To jest widoczne od kilku kolejek.

 

Schematy nie są złe.

 

Tak, ale problem zaczyna się, gdy schematy czynią drużynę przewidywalną, a to stało się z Bayernem. Do tego dochodzi obniżka formy najważniejszych zawodników z naszym świetnym napastnikiem na czele. Nie ma jednak tragedii. Na każdego przychodzi taki moment. Pewna era w Bayernie się kończy i absolutnie nie mówię tego w związku ze spekulacjami dotyczącymi przenosin Lewandowskiego do Barcelony. Zwyczajnie ten skład Bayernu osiągnął już maksimum. Trener Julian Nagelsmann, takie mam wrażenie, wycisnął  z tego zestawu ludzkiego tyle, ile się da.

 

Drugi mecz z Villareal Bayern grał schematem, gdzie koledzy nie dostrzegali Lewandowskiego. Może to był jedyny błąd, może schemat z graniem na Lewandowskiego by zadziałał i nie mówilibyśmy o końcu pewnej ery?

 

To prawda, że schemat był bez Roberta, choć i jemu się oberwało. Fala krytyki na niego też spadła. Nie zgodzę się jednak ze stwierdzeniem, że to by coś zmieniło. Piłkarze Bayernu nie prezentują odpowiedniej formy fizycznej i psychofizycznej. Hiszpanie byli lepsi. Zarówno indywidualnie, ale i też jako zespół. Bardzo mi się podobali. Świetnie funkcjonowała u nich gra z kontry.

 

Teraz Villareal zmierzy się z Liverpoolem. Pytanie, czy Hiszpanie już zdobyli swój Mount Everest, czy też stać ich na to, żeby wejść jeszcze wyżej.

 

Ja bym ich nie stawiał na straconej pozycji. Villareal nie tylko wykorzystał słabość Bayernu, ale i też zagrał dobrze pod względem taktycznym. Motorycznie też dobrze wyglądali. Ta drużyna wzmocni się dzięki wyeliminowaniu Bayernu, morale wzrośnie, a to są atuty, które mogą być bardzo przydatne w starciu z Liverpoolem.

 

Czyli?

 

Obojętnie na kogo by Villareal nie trafił, to dałbym im 50 procent szans na awans. Im się teraz zwyczajnie wszystko układa. W tym meczu z Bayernem niby byli schowani za podwójną gardą, ale wtedy, kiedy wymagała tego sytuacja, potrafili się zerwać i strzelić gola, którego potrzebowali do awansu. Trener Unai Emery też pomaga drużynie. Bramkę strzelił ten zawodnik, który w końcówce pojawił się na boisku.

 

Villareal jest rewelacją tegorocznej edycji, a faworytem jest Real Madryt?

 

Patrząc na Karima Benzemę, któremu wychodzi wszystko, jestem gotów stwierdzić, że tak właśnie jest. Te jego ostatnie bramki strzelone głową, to była maestria. Świetnie współpracuje z partnerami, koledzy też go widzą. To naprawdę dobrze wygląda.

 

Real, to tylko Benzema?

 

Nie tylko. Trener Carlo Ancelotti świetnie dogaduje się z drużyną i to też jest widoczne. On zawsze, w niemal każdym klubie, w którym pracował, potrafił zrobić atmosferę. Poza tym Real to zespół, który ma ogromne możliwości. Nie ograniczajmy się do Benzemy. Asysta Modrica przy golu na 1:3 była fenomenalna. Real wyszedł w drugim meczu z dużych opresji. Całokształt wygląda naprawdę dobrze. Dlatego jest dla mnie faworytem numer 1 do wygrania Ligi Mistrzów w tym roku.

 

Real wygra, a Benzema wyprzedzi Lewandowskiego w klasyfikacji najlepszych strzelców?

 

Tak. On ma tylko jedną bramkę straty, a wychodzi mu dosłownie wszystko. Ta bramka głową strzelona Chelsea była piękna. Świetnie się patrzy na grę Benzemy. To jest jego czas, bo nie tylko kończy akcje, ale i też wraca, rozgrywa piłkę. On jest wszędzie. Ronaldo już dawno nie ma w Realu, ale dopiero teraz Benzema dojrzał do tego, żeby wziąć odpowiedzialność za to, co dzieje się w ataku na swoje barki.

 

W półfinale mamy pojedynek angielsko – hiszpański i chyba nie ma się czemu dziwić, bo to w końcu dwie najlepsze ligi.

 

Zdecydowanie. Bundesligę oglądam rzadko, w zasadzie ograniczam się do Bayernu. Natomiast w Anglii każdy mecz trzyma w napięciu, nawet jak ostatnia drużyna gra z pierwszą, i to się chce oglądać. To samo jest z Hiszpanią. Tam są świetne zespoły, znakomicie wyszkoleni piłkarze z dobrą techniką użytkowa. To jak operują piłką, jak rozgrywają, to aż ręce same składają się do oklasków.

 

Z pana słów zresztą wynika, że finał może być hiszpański.

 

Szanse Villareal w meczu z Liverpoolem oceniłem pół na pół, a Real powinien sobie poradzić z Manchesterem City. Anglicy w ostatnim meczu z Athletico Madryt mieli problemy. Zwłaszcza, jak rywal podszedł wyżej. City miało wiele szczęścia. Zespół Guardioli wygrał, bo w grze Athletico zabrakło ryzyka. Trener Diego Simeone mecz zaczyna jednak od tego, by zabezpieczyć swoją  bramkę. W spotkaniu z Manchesterem to nie do końca się sprawdziło.

 

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie