Przemysław Iwańczyk: Kadra do lat 15 to samograj. Tego nie można zepsuć

Piłka nożna
Przemysław Iwańczyk: Kadra do lat 15 to samograj. Tego nie można zepsuć
fot. Cyfrasport

W polskim futbolu młodzieżowym taka sytuacja zdarza się niezwykle rzadko; reprezentacja do lat 15 jest tak silna, że na dwa lata przed eliminacjami mistrzostw Europy próżno szukać dla niej konkurencji. W trzech meczach Turnieju Czterech Narodów biało-czerwoni strzelili rywalom aż 13 goli. Trenerom pozostaje tylko dopracować szczegóły i czekać na kolejnych przeciwników.

Takiego komfortu nie miał żaden selekcjoner w ostatnich latach. Trzon drużyny jest gotowy właściwie od pierwszego zgrupowania, zawodnicy są ze sobą coraz bardziej zgrani, a w wielu przypadkach przenoszą rozwiązania boiskowe z klubów, gdzie znają się na wylot. W piątkowym wygranym 3:0 spotkaniu z Finlandią (po czerwonej kartce jednego z Polaków rywal przez niemal całą drugą połowę grał z przewagą) w wyjściowej jedenastce było aż czterech graczy Lecha Poznań, a piąty wszedł z rezerwy.

 

Do pewniaków, jakimi są Mateusz Pruchniewski, Wojciech Mońka, Igor Brzyski i Igor Stankiewicz, dołączył ostatnio Jan Kniat. To filigranowy pomocnik, zdecydowanie odstający fizycznie od reszty zespołu, ale na tyle dobry (dwie asysty z Węgrami), że szkoleniowcy zdecydowali się sięgnąć po niego po zgrupowaniu dla graczy późnodojrzewających. Pośród rosłych kolegów wygląda jak dużo młodszy brat, ale jest dowodem na potrzebę obserwacji tych o skromniejszych warunkach fizycznych. Trudno mu będzie wejść do podstawowego składu, bo ten jest stabilny od kilku spotkań. Kiedy przyjdzie moment najwyższej próby, zagrają pewniacy w oczach selekcjonera.

 

Zdaniem obserwatorów Turnieju Czterech Narodów - biało-czerwoni pokonali Finów (3:0), a wcześniej Węgrów (5:2) i Słowaków (5:0) - a zaliczają się do nich klubowi trenerzy, menedżerowie i skauci, w polskim futbolu młodzieżowym taka sytuacja zdarza się niezwykle rzadko. Kadra do lat 15 jest tak silna, że na dwa lata przed eliminacjami mistrzostw Europy próżno szukać dla niej konkurencji. O ile awans obecnej drużyny U17 do mistrzostw kontynentu był niespodzianką, o tyle kadra trenerów Rafała Lasockiego i Marcina Łazowskiego będzie z pewnością jednym z faworytów. Już teraz nie ma na nią mocnych.

 

ZOBACZ TAKŻE: Julian Nagelsmann zabrał głos ws. Roberta Lewandowskiego

 

Nie licząc nikłej porażki z Hiszpanią (0:1) i Meksykiem (1:4), gdzie wynik nie był odzwierciedleniem boiskowych spraw, Polska U15 rozjeżdża kolejnych przeciwników bez litości. W 11 meczach zdobyli aż 30 goli (!). Trenerzy nie muszą namawiać do wysokiego pressingu, wszystko dzieje się za sprawą umiejętności i warunków fizycznych sprawdzonych w boju graczy. Pozostaje im tylko cyzelować szczegóły i czekać na efekty. – Tej zabawki nie można zepsuć. Nie było takiego rocznika w polskiej piłce. Ten skład dotrze do finałów mistrzostw Europy, a później być może odegra ważną rolę w kolejnych kategoriach wiekowych – mówi nam jeden z trenerów Centralnej Ligi Juniorów. Nie chce podawać nazwiska, ale podkreśla, że mówi tak, choć nie ma w reprezentacji narodowej żadnego swojego piłkarza.

 

 

Nikt z otoczenia kadry nie chce oceniać piłkarzy oficjalnie, ale poza protokołem wiadomo, że w spotkaniu ze Słowacją wyróżniono Mateusza Dziewiatowskiego, Damiana Sokołowskiego, Adriana Przyborka i Kamila Jakóbczyka, a w starciu z Węgrami Igora Stankiewicza i Wojciecha Mońkę. Nie powinno to dziwić. Dwoma, który mogą dołączyć do obecnego składu, są Cyprian Popielec z Zagłębia Lubin (na razie eliminują z gry kłopoty zdrowotne) oraz Jakub Jaroszuk z Jagiellonii Białystok (nie przyjechał teraz do Ostródy z powodu kontuzji). Tylko oni mają szansę wejść do podstawowego składu, w pozostałych przypadkach nowi mogą liczyć najwyżej na ławkę rezerwowych. A i tych będzie niewiele, bo grupa jest stabilna, co daje szkoleniowcom szansę spokojnej pracy.

 

Rozmowa z Marcinem Łazowskim, drugim trenerem reprezentacji Polski do lat 15.

 

Mało kto w Europie jest Wam w stanie zagrozić. To daje dużo pewności siebie.

 

- Myślę, że za wcześnie na tak dalekosiężne opinie na nasz temat. Ale fakt, cieszymy się z każdego zwycięstwa, z rozwoju chłopaków. Te zwycięstwa na poziomie kadry są zawsze mocno widoczne i dodają mnóstwa energii. Z drugiej strony musimy mieć w sobie pokorę, bo tak jest w życiu, że zbyt szybka wiara w swoją szansę może spowodować upadek. Za nami ciekawy turniej, wiele dobrych momentów. By powiedzieć o nas, że jesteśmy topowym zespołem w Europie, jeszcze przyjdzie czas w wyższych kategoriach wiekowych.

 

Nie jest przypadkiem, że drużyna zdobywa 30 goli w 11 meczach. Wygrywa osiem meczów, remisuje jeden i przegrywa zaledwie dwa. Perspektywa rysuje się wspaniała, teraz cieszyliśmy się z awans na mistrzostwa Europy do lat 17 traktując to jako niespodziankę, a w Waszym przypadku będziecie to normą.

 

- Taki jest cel, awansować na mistrzostwa. Jesteśmy nacją, dla której awans na mistrzostwa powinien być może nie absolutnym minimum, ale żadnym powodem do zdziwienia i świętowania. Wierzę, że od awansu drużyny trenera Dariusza Gęsiora kolejne roczniki będą nie tylko cieszyć się z samego udziału w mistrzostwach, ale odegrają na nich kluczowe role.

 

Już dawno żaden sztab nie miał takiego komfortu jak Wy. Drużynę macie gotową, pozostało tylko doszlifować szczegóły.

 

- Z jednej strony tak, bo proces selekcji w PZPN jest dobrze zbudowany, akcje, które pozwoliły wyłonić tę grupę, są za nami. Margines pomyłki z naszej strony jest dzięki temu niewielki. Ale pamiętajmy też, że są to 15-letni chłopcy i ze swojego doświadczenia wiem, że wyskoczy ktoś nieoczywisty, musimy poczekać również na graczy późnodojrzewających. Ale to prawda, szkielet już mamy, o czym świadczy liczba minut rozegrana przez poszczególnych graczy.

 

Patrząc na przynależność klubową kadrowiczów trudno wyobrazić sobie, że w finale CLJ U15 zagra ktoś inny niż Lech Poznań i Górnik Zabrze.

 

- Z jednej strony tak. Z drugiej nie chcę wyrządzać krzywdy Stali Rzeszów, która już awansowała do półfinałów, czy Legii Warszawa i głosić, że nie mają żadnych szans. Ale prawda jest taka, że w tym roczniku to Lech i Górnik są wiodącymi zespołami, całymi ośrodkami szkoleniowymi, a pokazuje to liczba powołanych z tych klubów graczy [odpowiednio pięciu i czterech – red.].

 

Kto będzie mistrzem Polski?

 

- Stawiam na Lecha.

 

Potwierdzi Pan, że Jan Kniat z Lecha właśnie był objawieniem tego zgrupowania i wcześniejszej akcji szkoleniowej? Gdyby tak nie było, nie dostałby się do reprezentacji, w której wiodącą rolę odgrywają ukształtowani, dobrze zbudowani gracze. To jeden z nielicznych, którym udało się doszlusować do wybranej wcześniej grupy.

 

- Czy był objawieniem? Na pewno spisał się dobrze, jak większość lub nawet wszyscy chłopcy. Bardzo rzadko indywidualnie oceniam, bo nie chcę urazić pozostałych chłopaków. Ale przykład Janka pokazuje, że dla takich graczy też jest miejsce, obronił się ciężką pracą. Podobne parametry ma Hubert Jasiak. Nie tylko ci więksi i rozwinięci, urodzeni w pierwszym kwartale są z nami.

 

Co przesądziło o wysokich wygranych w Turnieju Czterech Narodów?

 

- Jak to zwykle bywa, decyduje wiele elementów. Przede wszystkim umiejętności piłkarskie. To duże osiągnięcie na poziomie międzynarodowym zdobyć 13 goli w trzech meczach. Byliśmy gospodarzem, zadziałał aspekt mentalny. No i coraz lepiej gramy w obronie, tym bardziej że występujemy w systemie 1-3-5-2, a więc chłopcy przyjeżdżający na zgrupowanie coraz lepiej się w tym odnajdują.

 

Jedenastka tego zespołu jest właściwie znana. Może jeden, dwóch graczy może dołączyć do składu. Jaka jest to drużyna, jeśli chodzi o charakterystykę?

 

- To zespół ofensywnie usposobiony. Nie będę zuchwały jeśli powiem, że świetnie wyszkolony, bo na przestrzeni lat każdy rocznik wygląda coraz lepiej. Wyróżnia ten zespół także dobra atmosfera. To jest droga do sukcesu! Ta praca się obroni, i dobrymi wynikami, i debiutami zawodników w pierwszej reprezentacji.

 

Proszę wskazać największe perełki. W kadrze U16 jest to Karol Borys i żadna to tajemnica.

 

- Jest kilku takich, ale nie czuję się odpowiedzialny, by z tego miejsca wymieniać ich nazwiska. Odpowiem dyplomatycznie: zapraszam na nasze mecze. Obserwatorzy, nawet jeśli nie są specjalistami, od razu zauważą ten potencjał. Indywidualne oceny zostawiam sobie na rozmowy z zawodnikami czy kolegami ze sztabu.

 

To na Pana teraz spadnie obowiązek obserwacji zawodników, pierwszy trener dołączył jednocześnie do sztabu pierwszej reprezentacji Czesława Michniewicza.

 

- Ten obowiązek się rozdziela, choć pierwszy trener jest co weekend na meczach w całej Polsce i obserwuje. Rzeczywiście, pojawi się dla mnie takie wyzwanie, ale poradzimy sobie z tym odpowiednio. Na pewno będziemy obserwować półfinały i finał Centralnej Ligi Juniorów.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie