Białoński: Spadająca Biała Gwiazda

Piłka nożna
Białoński: Spadająca Biała Gwiazda
Fot. Cyfrasport
Gdy w sobotnią noc wybrzmiał ostatni gwizdek sędziego, niemal 19 tys. ludzi, którzy fantastycznie dopingowali zespół, zamarło w totalnej ciszy. Jakby na ich oczach umarł ktoś najdroższy. Po kilku minutach kibice doszli do siebie i zaczęli zapewniać, że w razie degradacji nie zostawią Wisły również w Fortuna 1. lidze. I ta społeczność, wśród której większość to akcjonariusze klubu, a nie tylko klienci klubu, jest dziś największą wartością „Białej Gwiazdy”. Na pewno nie stanowi jej żaden piłkarz.

Na dwie kolejki przed końcem sezonu Wisła Kraków jest o krok od spadku z Ekstraklasy. Dziś Bruk-Bet Termalica może ją zepchnąć na przedostatnie miejsce. Co się stało, że klub z drugą najwyższą frekwencją w lidze tak bardzo podupadł sportowo – zastanawia się dziennikarz Interii Michał Białoński.

- Mamy wszystko w swoich rękach – powiedział po remisowych derbach z Cracovią trener Wisły Jerzy Brzęczek. Jego podopieczni bardzo szybko wypuścili sprawy ze swoich rąk. Nie byli w stanie pokonać u siebie Jagiellonii. Nie byłoby w tym nic dziwnego – remis z nieco wyżej notowanym rywalem.

 

Boniek wierzy w dwa zwycięstwa Wisły z rzędu

 

Zbigniew Boniek jest uważnym obserwatorem Ekstraklasy. Zawyrokował, że Wisła wygra dwa ostatnie mecze – z Radomiakiem i Wartą Poznań, nie jest tylko pewien, czy 37 punktów da jej utrzymanie. Problem w tym, że dwie wygrane z rzędu dla „Białej Gwiazdy” zdają się być marzeniem ściętej głowy.

 

Odkąd w roli strażaka, w lutym, stery w szatni przejął eks-selekcjoner Brzęczek, Wisła wygrała zaledwie jeden mecz z 12, ale trudno na niego zrzucać największą część odpowiedzialności. Drużyna dołowała i była źle przygotowana przez Adriana Gulę.

 

Problem jest znacznie szerszy i z pewnością nie sprowadza się tylko do trenerów. Misja ratunkowa, jakiej podjęli się trzy i pół roku temu Jakub Błaszczykowski, Tomasz Jażdżyński, Jarosław Królewski i kilka tysięcy kibiców, którzy wykupili akcje klubu, w sferze organizacyjnej zrobiła postępy wręcz kolosalne. Sportowo jednak leży na łopatkach. Chybione transfery, fatalne dobory trenerów i zaburzone proporcje między Polakami a obcokrajowcami w szatni – to wszystko doprowadziło do opłakanej sytuacji.

 

Zarząd odbezpieczył granat, sprzedając liderów

 

Zarząd klubu odbezpieczył samobójczy granat w zimie, decydując się na sprzedaż dwóch liderów w ciągu kilku dni – Yawa Yeboaha i Aschrafa El Mahdiouiego. Nikomu z podpisujących się pod tymi transferami nie zadrżała ręka. Wręcz przeciwnie zacierano ręce na perspektywę wpływu ponad czterech milionów euro za ten duet. Problem w tym, że nie sprowadzono nikogo, kto by załatał dziurę po Yawie i Aschrafie.

 

Projekt nowa Wisła sportowo jest nieuporządkowany. Politykę transferową dyktowali w nim trenerzy, również ten niestabilny emocjonalnie Peter Hyballa. Przeanalizujmy jeden przykład – w styczniu ubiegłego roku, na polecenie Niemca, Wisła zatrudniła obrońcę Souleymane Kone, który wcześniej występował w belgijskim Westerlo. Transfer z góry zdawał się być niewypałem. Krakowianie byli ostatnim zawodowym klubem w karierze 26-latka.

 

Dyrektor sportowy kwiatkiem do kożucha

 

Sytuację mógłby opanować dobry, obdarzony zaufaniem i władzą dyrektor sportowy. Tomasz Pasieczny był tylko kwiatkiem do kożucha, na odczep się dla dopominających się o stworzenie takiego stanowiska mediów. Zwolniono go po zaledwie ośmiu miesiącach. Mniej więcej tyle wynosi średni okres pracy trenerów przy Reymonta. Tak w sporcie nie da się nic zbudować.

 

Dożyliśmy czasów, w których w Wiśle gra więcej Czechów niż Polaków i to w momencie, gdy nasi południowi sąsiedzi nie mają wybitnego pokolenia, a siła ich najbardziej eksportowego zespołu – Slavii Praga opiera się na obcokrajowcach.

 

Latem ubiegłego roku, gdy władze Wisły, bazujące na przekonaniu, że Polaków na rynku nie ma, bądź są za drodzy do roli zbawcy ataku sprowadziły z FC Slovacko byłego reprezentanta Czech Jana Klimenta, wyposażając go w gwiazdorską pensję, Wisła Płock w tym samym czasie zatrudniła znanego z ŁKS-u Łukasza Sekulskiego. Dokonania obu piłkarzy dzieli dziś przepaść. Sekulski strzelił 13 bramek, a przy kolejnych trzech asystował. Kliment ma tylko dwa ligowe gole.

 

Czech zawodzi na całej linii. W sobotę, po dwumiesięcznej przerwie, trener Brzęczek wpuścił go na końcówkę meczu z Jagiellonią. Czech zmarnował stuprocentową okazję, nie był w stanie też wygrać pojedynku z bramkarzem w sytuacji, gdy ostatecznie okazało się, że jest na spalonym.

 

M.in. przez takie pudła transferowe Wisła Kraków zamieniła się z jasnej w spadającą „Białą Gwiazdę”. Jeśli nie uratuje ją cud w dwóch ostatnich kolejkach, straci ekstraklasowy byt przez wpadki takie jak porażka u siebie ze Stalą Mielec (doszło do niej jeszcze za kadencji Guli), która pozostaje jedynym zwycięstwem mielczan w 2022 r., remis na własnym stadionie z Górnikiem Łęczna, czy przegrana z Wisłą Płock. Z „Nafciarzami”, których zaledwie tydzień-dwa później ograli konkurenci w walce o utrzymanie – Bruk-Bet Termalica Nieciecza, a ostatnio bardzo łatwo – Warta Poznań.

 

Tysiące kibiców-akcjonariuszy największym kapitałem

 

Gdy w sobotnią noc wybrzmiał ostatni gwizdek sędziego, niemal 19 tys. ludzi, którzy fantastycznie dopingowali zespół, zamarło w totalnej ciszy. Jakby na ich oczach umarł ktoś najdroższy. Po kilku minutach kibice doszli do siebie i zaczęli zapewniać, że w razie degradacji nie zostawią Wisły również w Fortuna 1. lidze. I ta społeczność, wśród której większość to akcjonariusze klubu, a nie tylko klienci klubu, jest dziś największą wartością „Białej Gwiazdy”. Na pewno nie stanowi jej żaden piłkarz.

Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: PSG - Barcelona. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie