"Ostatnia kolejka I ligi będzie emocjonalną jazdą bez trzymanki"

Piłka nożna
"Ostatnia kolejka I ligi będzie emocjonalną jazdą bez trzymanki"
Fot. Cyfrasport
Kibice Widzewa będą w ten weekend drżeć o awans ich drużyny do Ekstraklasy. Kibice ŁKS-u o awans do baraży. Podobnie jak fani Podbeskidzia, Sandecji i Chrobrego Głogów. Finał sezonu zasadniczego Fortuna 1 Ligi jest fascynujący!

Piłkarska pierwsza liga kończy sezon, ale przed ostatnią kolejką jest jeszcze tak wiele znaków zapytania, jakby drużynom pozostawało do rozegrania przynajmniej po dziesięć spotkań. Można się zżymać na poziom tych rozgrywek, wielu zawodników odstaje od ekstraklasowych, nie wszystkie stadiony to architektoniczne perełki, pieniędzy nie mu tu wielkich, ale emocje, niespodziewane zwroty akcji i walka od początku do końca są wkalkulowane w cenę biletu. I gwarantowane.

Właściwie to Fortuna I liga daje prawdziwy obraz polskiej piłki klubowej. Z jednej strony trochę przaśnej, ale z drugiej, niezakłamującej rzeczywistości i nieudającej, że dobre opakowanie jest w stanie przykryć prawdziwą wartość „produktu”. To tutaj gra największa liczba polskich zawodników, to tutaj wysyłane są największe talenty, które mają okrzepnąć, zdobyć doświadczenie i wypłynąć na szerokie wody.

 

Przecież Jakub Moder jeszcze nie dawno grał w Odrze Opole, Tymoteusz Puchacz w GKS Katowice, w pierwszoligowej Stali Mielec bronił Radosław Majecki. Takich przykładów można wymieniać mnóstwo. W I lidze kreowani są zdolni trenerzy, stąd można siłą rozpędu od razu po awansie do Ekstraklasy zagrać w europejskich pucharach. Jak zrobił to niegdyś Górnik Zabrze. Albo odbić się, tak jak Marek Papszun z Rakowem Częstochowa i stać się czołowym polskim klubem.

 

Wreszcie w tych rozgrywkach naprawdę jest wszystko możliwe. Spadający dziś z ESA Górnik Łęczna w ubiegłym roku awansował, choć chwilę przed ostatnia kolejką sezonu zasadniczego był poza pierwszą szóstką. Jakimś cudem jednak do niej się dostał, a później wygrał dwa mecze barażowe, czym zadziwił całą Polskę.

 

Taka najświeższa historia sprawia, że w grę o awans zaangażowana jest tak duża grupa drużyn. One po prostu wierzą, że jest to realne. Przed ostatnią kolejką dostać się do strefy barażowej, a co za tym idzie myśleć o Ekstraklasie może nawet dziewiąty zespół, czyli ŁKS. Klub stający na skraju bankructwa, dołujący w ostatnim czasie, może się jeszcze uratować (awans oznacza potężny zastrzyk gotówki). Może to zrobić też Podbeskidzie, Sandecja Nowy Sącz, ewentualnym kosztem Chrobrego Głogów.

 

Pytanie też kto awansuje bezpośrednio z drugiego miejsca (pierwsze wcześniej zapewniła sobie Miedź Legnica) – Widzew Łódź czy Arka Gdynia.

 

Widzew wciąż jest na drugim miejscu, choć przegrał trzy z ostatnich czterech meczów, a w ostatnim starciu z Miedzią nie wykorzystał rzutu karnego, który mógł przesądzić o jego powrocie do ESA po ośmiu latach.

 

Właśnie wtedy spadając uległ Podbeskidziu, z którym teraz będzie grać w ostatnim meczu. Tyle, że już na pięknym nowym stadionie, który jak co mecz wypełniony jest 18-tysięczną gorącą publicznością. Podbeskidzie doskonale pamięta, że w pierwszym starciu jesienią poszło jej z Widzewem jak z płatka, bo w Bielsku Białej było aż 4:0.

 

Arka, która jest punkt za plecami drużyny z Łodzi gra z mającą wiele do wygrania Sandecją.

 

Broniący szóstego miejsca Chrobry gra co prawda z utrzymanym już Zagłębiem Sosnowiec, ale u siebie, gdzie ostatnio wygrał w marcu.

 

Ktoś kto sformatował te rozgrywki zasłużył przynajmniej na słowa uznania. W najbliższą niedzielę zanosi się na prawdziwą emocjonalną jazdę bez trzymanki. A to jeszcze nie koniec, bo na deser zostaną baraże. Popularne już powiedzonko, że I liga to nie są zwykłe mecze, ale „styl życia” nawet jeśli jest przejaskrawione, to tylko nieznacznie…

Cezary Kowalski/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie