Marcin Lewandowski kończy karierę, ale nie rozpacza. "Zrobię imprezę. Rodzina to jest siła"

Inne
Marcin Lewandowski kończy karierę, ale nie rozpacza. "Zrobię imprezę. Rodzina to jest siła"
fot. Cyfrasport
Marcin Lewandowski to jeden z najbardziej utytułowanych polskich lekkoatletów w historii.

Brązowy medalista mistrzostw świata, najlepszy biegacz Starego Kontynentu sprzed 12 lat oraz czterokrotny olimpijczyk kończy karierę. - Jestem przygotowany, by jechać na mistrzostwa świata i walczyć o czołową ósemkę. Ale mnie to nie interesuje, bo ja chcę zdobywać medale. Skoro nie mogę, a będąc przy rehabilitacji córki poznałem uroki siedzenia w domu, uznałem, że nie ma sensu dłużej tego ciągnąć - mówi Marcin Lewandowski, jeden z najlepszych polskich lekkoatletów w historii.

W piątek popołudniu 35-letni zawodnik, rekordzista Polski na 1500 m oraz milę, zaskoczył kibiców wpisem w swoich mediów społecznościowych: „Z przykrością i smutkiem, ale jednocześnie z wielką radością chciałbym oficjalnie ogłosić, że kończę przygodę ze sportem a przynajmniej tym wyczynowym (…). Po nieszczęśliwym wypadku mojej córki podczas zajęć gimnastyki artystycznej zdecydowałem, iż pozostanę w domu dopóki Midia nie odzyska pełnej sprawności. W związku z tym, iż nie miałem możliwości wyjeżdżać na zagraniczne zgrupowania, nie byłem w stanie się należycie przygotować, aby mieć możliwość obrony brązowego medalu Mistrzostw Świata oraz srebra Mistrzostw Europy a miejsca poza podium mnie nie interesują. Czy to była trudna decyzja? Nawet sekundy się nie zastanawiałem bo rodzina jest priorytetem. Tak samo było, kiedy odpuściłem HMŚ, mimo że byłem w świetnej formie. To było piękne 16 lat biegania, niesamowita przygoda, która dobiegła końca. Coś się kończy i coś się zaczyna, bo w listopadzie po raz kolejny zostanę tatą” (…).

Lewandowski to jeden z najbardziej utytułowanych polskich lekkoatletów w historii. W seniorskiej karierze wywalczył 13 medali, w tym cztery złote – w mistrzostwach Europy na otwartym stadionie w Barcelonie w 2010 roku i trzykrotnie w halowych mistrzostwach Europy. Ostatnim wielkim sukcesem pochodzącego z Zachodniego Pomorza biegacza było wicemistrzostwo świata w Doha w 2019 roku. Choć ostatnio był w życiowej formie, kontuzja pokrzyżowała jego plany na występ w finale podczas igrzysk olimpijskich w Tokio.

To wielka strata dla polskiej lekkoatletyki, tym bardziej że Lewandowski schodzi z zawodowej sceny zaledwie kilkanaście tygodni po tym, jak zakończenie kariery ogłosił inny znakomity średniodystansowiec Adam Kszczot. Swego czasu obaj byli gwarancją medali dla Polski na najważniejszych imprezach, najpierw rywalizowali ze sobą na dystansie 800 m, później Lewandowski wpisał się do czołówki na 1500 m.

Przemysław Iwańczyk: Dla znakomitej większości kibiców Twoja rezygnacja była szokiem. Tym bardziej że za niespełna dwa miesiące rozpoczynają się mistrzostwa świata w Eugene.

Marcin Lewandowski: Była to niespodzianka także dla mnie. Nie układałem tej decyzji w głowie od dłuższego czasu. Zdecydowałem się w ostatnich dniach. Stwierdziłem, że nie będę w stanie dobrze przygotować się do imprez mistrzowskich, w których miałem bronić zdobytych wcześniej medali. Nie interesuje mnie np. szóste miejsce w mistrzostwach świata, choć i tak byłby to duży wyczyn. Lepiej zejść ze sceny teraz i skupić się na innych bardzo ważnych rzeczach, bo chodzi o rodzinę. Nie tylko dla ciebie, nie tylko dla kibiców, moja decyzja była zaskoczeniem dla 99,9 proc. ludzi, którzy interesowali się moim bieganiem. O moich planach wiedziały jednostki.

Piszesz, że chodzi zdrowie Twojej córki. Chcesz powiedzieć w czym rzecz?

- Ani to żadna katastrofa, ani tajemnica. Nie ma co przesadzać. Ponad dwa miesiące temu uległa poważnemu wypadkowi podczas zajęć z gimnastyki artystycznej. Przeszła jedną operację, później rehabilitacja, teraz czeka ją kolejna operacja. Nasze życie zmieniło się przez ten wypadek. Miałem nadzieję, że trochę szybciej uda się wyjść na prostą. Córka robi jednak olbrzymie postępy, jest naprawdę coraz lepiej, chcę być przy niej aż do momentu, kiedy wróci do pełnej sprawności. Przez ostatni czas trenowałem w związku z tym w domu, liczyłem, że dam radę w takich warunkach przygotować się do sezonu. Nawet zacząłem używać namiotu hipoksyjnego, by imitować warunki wysokogórskie. Czuję się całkiem nieźle przygotowany, ale mnie nie chodzi o to, by zająć miejsce w czołowej ósemce na świecie. Chcę walczyć o medale, a niestety nie byłbym w stanie. Uznałem, że nie ma sensu dłużej tego ciągnąć. Poza tym poznałem uroki siedzenia w domu z najbliższymi, czuję się naprawdę wspaniale. Rodzina to jest siła.

Nie pomogły też inne sprawy. Jeden z moich głównych sponsorów, Grupa Azoty, zrezygnował z pomocy. Nie mam już od początku roku głównego sponsora. Oprócz tego ciągłe komplikacje, walki ze związkami, problemy w wyjazdami na mityngi, pandemia koronawirusa – wszystko to na pewno nie pomogło, a mnie ułatwiło podjęcie decyzji o zejściu ze sceny.

Za trzy tygodnie kończysz 35 lat. Czy to odpowiedni wiek, by powiedzieć dość?

- To taki wiek, w którym naprawdę mało kto biega na wysokim poziomie. Nie jest to moja opinia, pokazują to statystyki, które zaprezentuję niebawem w mediach społecznościowych. W pewnym przedziale wiekowym nikt przede mną nie osiągał takich rezultatów. Można było przekwalifikować się na zawodnika dyktującego tempo, gdzie bardzo sprawdza się doświadczenie, ale w ogóle mnie to nie interesowało, bo nie lubię schodzić z bieżni w połowie biegu. Mam już tak w życiu, że zawsze chcę być mistrzem. A jeśli nie mogę nim zostać, to lepiej tego nie robić.

Potrafisz wskazać punkt przełomowy w swojej karierze? Kiedy to było? Wreszcie jak wpłynęła na Ciebie przerwa związana z pandemią, bo w przerwie tej pojawiło się wielu nowych zawodników, którzy wdarli się do światowej czołówki. Padło też kilka rekordów świata, co wywróciło hierarchię w poszczególnych konkurencjach do góry nogami.

- Moim zdaniem wiele na to wpłynęło. Pandemiczna przerwa, odpoczynek niektórych zawodników zbiegły się z rewolucją technologiczną dotyczącą sprzętu. Mam na myśli buty, które pozwalają teraz na coraz szybsze czasy. Nie chodzi tylko o obuwie maratończyków, zmiany dotknęły również obuwie na bieżnię. To jeden z głównych powodów, dla których wyniki poszły mocno w górę i to w wielu konkurencjach.

Coś w tym jest, że COVID niektórym pomógł. Ja też po tej przerwie osiągnąłem formę życia. Pobiłem rekord Polski na 1500 m, na milę, w hali. Jestem jednym z przykładów na tę teorię, ale moim zdaniem warunki sprzętowe pozwalają teraz biegać szybciej. Zresztą muszę się nad tym głębiej zastanowić, wcześniej nie analizowałem tego zbyt mocno.

Dwa Twoje rekordy życiowe – na 1500 m i milę - padły w kilkanaście dni, latem 2021 roku. To był Twój szczyt formy?

- Mało tego, w tym samym czasie podczas zawodów na Stadionie Śląskim miałem formę nawet na rekord Polski na 800 m. Strategicznie nie potoczyło się, jak bym chciał, zostałem przyblokowany, dwa razy musiałem się rozpędzać. Peak formy miałem jednak na igrzyskach w Tokio, gdzie kontuzja wyeliminowała mnie ze startu w finale. Wszyscy, którzy mnie widzieli, łapali się za głowę, bo miałem kosmiczne możliwości. To potwierdzenie teorii, że uraz przychodzi w momencie, kiedy jesteśmy najsilniejsi i najlepiej przygotowani.

Które igrzyska wspominasz najlepiej? Tokio, Rio de Janeiro czy Londyn? Przypomnę, że pierwszym Twoim startem był Pekin.

- Zależy jak oceniać kategorię „najlepsze”. Pod względem wynikowym najlepsze było Rio w 2016 roku. Jako przeżycia i emocje wskazałbym jednak Pekin. Byłem jednym z najmłodszych, pojechałem bez presji, chciałem uczyć się i zdobywać doświadczenie. Tokio to największa porażka, nie tylko dla mnie, ale i innych, których np. wyeliminował COVID.

Co będzie teraz z biegami średnimi? Nie ma Lewandowskiego, nie ma Kszczota…

- Wyrażę własne zdanie: sukces lekkoatletyki na igrzyskach w Tokio nie pokazuje prawdziwego stanu tego sportu w Polsce. Medale przyćmiły rzeczywisty stan w Polskim Związku Lekkiej Atletyki. Starsi zawodnicy schodzą ze sceny, z następcami bywa różnie. Są chłopaki z możliwościami, ale czy będą to kolejni mistrzowie? I nie chodzi tylko o biegi średnie. Zakończył karierę Piotrek Małachowski, być może zrobią to niebawem kolejni, ale czy są następcy na podobne wyniki? Zobaczymy.

Czym się będziesz teraz zajmować?

- Patrzę w przyszłość z ekscytacją. Jestem smutny z jednej strony, ale i szczęśliwy, że poświęcę czas rodzinie. Zaczynam drugie życie, mam marzenia i cele, chcę się realizować. Nie boję się kolejnych lat, jestem spełnionym sportowcem, choć brakuje mi medalu olimpijskiego. Czego mi można życzyć? Szczęścia i powodzenia. Nie zawaham się osiągać kolejne sukcesy w życiu.

Robisz imprezę?

- Tak. No i tyle.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie