Paweł Abratkiewicz: Najlepszą oceną są wyniki

Zimowe
Paweł Abratkiewicz: Najlepszą oceną są wyniki
fot. PAP
Paweł Abratkiewicz

Paweł Abratkiewicz niedawno podpisał czteroletni kontrakt z Polskim Związkiem Łyżwiarstwa Szybkiego na prowadzenie kadry. Szkoleniowiec precyzuje, że najlepszą oceną pracy są wyniki i ma nadzieję, że jej efekty będą widoczne podczas igrzysk olimpijskich w 2026 roku.

"Działacze ze związku rozmowy ze mną rozpoczęli rok temu. Była duża chęć z obu stron, abym zaczął pracować w Polsce. Wówczas byłem jednak jeszcze związany kontraktem z federacją rosyjską. Zawsze mówiłem, że możemy wrócić do tematu" - powiedział PAP szkoleniowiec.

 

ZOBACZ TAKŻE: Paweł Abratkiewicz nowym trenerem głównym kadry łyżwiarzy szybkich

 

Abratkiewicz wspomniał, że w Rosji początkowo planował pracować tylko cztery lata - do IO w Soczi (2014). Z tego zrobiło się w sumie 12 lat. Pracodawcy byli zadowoleni z wykonywanych obowiązków, co potwierdzali sami zawodnicy. Jego podopieczni zawsze z imprezy mistrzowskiej przywozili medale. Najlepszym tego dowodem są osiągnięcia Olgi Fatkuliny, srebrnej medalistki igrzysk w Soczi na dystansie 500 m i Natalii Woroniny, zdobywczyni brązowego krążka na 5000 m w Pjongczangu (2018).

 

"Rosjanie planowali przedłużyć ze mną umowę. W sytuacji, która zaistniała na Ukrainie doszliśmy do wniosku, że lepiej będzie jak zakończymy współpracę. Względy moralne wzięły górę" - wyjaśnił powody rozstania.

 

Polski trener często kontaktował się z dyrektor sportową federacji, gdzie był zatrudniony, Wiktorią Gogotową, która przyznawała, że cały rosyjski sport straci na sankcjach. W Rosji już pojawiły się głosy, że może to przerodzić się w czterolecie zakazu międzynarodowych startów. Ta perspektywa dla miejscowych sportowców wydaje się mało obiecująca.

 

"Z samymi zawodnikami rosyjskimi nie miałem okazji rozmawiać o sytuacji na Ukrainie. Zresztą niewiele osób chce tam zająć publiczne stanowisko. Wszyscy mają świadomość kontroli korespondencji czy podsłuchiwania rozmów telefonicznych. Miejscowe media mają też ukierunkowany przekaz propagandowy" - dodał Abratkiewicz, który wrócił do Polski 21 lutego, czyli trzy dni przed agresją Rosji. Później próbował jeszcze wrócić do pracy, ale możliwości komunikacyjne zostały poważnie ograniczone.

 

Szkoleniowiec z zadowoleniem odebrał fakt, iż w najbliższym sezonie zawody Pucharu Świata dwukrotnie odbędą się w Tomaszowie Mazowieckim. Najpierw będzie to miało miejsce w dniach 10-12 lutego 2023, a tydzień później w finale edycji.

 

"To wyróżnienie polskiego związku, któremu została wystawiona wysoka ocena za poprzednie imprezy" - podkreślił.

 

Abratkiewicz od pewnego czasu obserwuje, że Arena Lodowa jest doskonałym zapleczem do startów i treningów nie tylko dla seniorów, ale i dla młodszych wiekowo grup. "Do Tomaszowa Maz. przyjeżdża dużo grup dzieci i młodzieży z podstołecznych klubów, np. z Grodziska Maz. czy Słomczyna. To na pewno pomaga w szkoleniu i osiąganiu lepszych wyników. Nie ukrywajmy, że zimy w ostatnich latach w Polsce nie były mroźne, a w hali łyżwiarstwo jest zupełnie inne niż na zewnątrz. To daje większy komfort pracy" - powiedział.

 

Nowe możliwości stworzy ukończenie drugiej hali lodowej w kraju - w Zakopanem. Lokalizacja obiektu na wysokości niemal 1000 m n.p.m. zapowiada się obiecująco pod kątem osiąganych w przyszłości wyników. To także powinno zachęcić najmłodszych do uprawiania łyżwiarstwa szybkiego.

 

"W Holandii niemal każdy jeździ na łyżwach. Kilkanaście zadaszonych czy półkrytych obiektów stwarza nieprawdopodobne możliwości. Oczywiście nie każdy tam później zostaje wyczynowym sportowcem, ale jest z czego wybierać. Tam machina sportowa w tej dyscyplinie jest rozbudowa do pokaźnych rozmiarów. Przy okazji dba się także o sprzęt, a także - aby latem można było trenować na torach wrotkarskich. Holendrzy się w tym odnajdują. Ta masowość i cała otoczka z tym związana naprawdę jest imponująca" - przyznał Abratkiewicz.

 

Polski trener interesuje się nowinkami technicznymi. Cały czas trwają pracę nad tzw. klapami, które po raz pierwszy wprowadzono w 1997 roku - na rok przed igrzyskami w Nagano. Ich pomysłodawcami byli właśnie Holendrzy, wprowadzając ruchomą piętkę w bucie. Dało to możliwość wydłużenia odbicia.

 

"Nigdy do końca nie wiemy, kiedy pojawi się coś nowego. Pamiętam sceptycyzm ogółu, gdy Holenderki zaczęły uzyskiwać doskonałe wyniki i wygrywać dzięki klapom. Kto został na starych łyżwach, ten nie miał co liczyć na sukcesy" - zakończył.

MC, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie