Włodzimierz Lubański: Belgowie cieszą się tak, jakby to oni wygrali Ligę Mistrzów

Piłka nożna
Włodzimierz Lubański: Belgowie cieszą się tak, jakby to oni wygrali Ligę Mistrzów
fot. PAP
Thibaut Courtois

- Real Madryt miał więcej szczęścia niż Liverpool. Miał też świetnie dysponowanego bramkarza. Teraz Belgowie bardzo się cieszą, bo ich chłopak przyczynił się do wygranej Realu. Thibaut Courtois, to trzeba przyznać, był w sobotni wieczór rewelacyjny - powiedział Włodzimierz Lubański, mieszkający w Belgii były reprezentant Polski.

Dariusz Ostafiński: Jurgen Klopp, trener Liverpoolu, powiedział, że jest dumny ze swoich zawodników, bo zagrali dobry mecz, ale nie dość dobry, żeby pokonać Real.


Włodzimierz Lubański: Zacznę od tego, że jestem pod wielkim wrażeniem poziomu prezentowanego przez obie drużyn. To był absolutny top, jak idzie o kunszt piłkarski i technikę. To był najwyższy poziom światowy. W przypadku obu drużyn.


To tu jesteśmy zgodni. A słowa Kloppa?


Zanim odpowiem, to jeszcze dodam, że mnie bardzo imponowało to, jak szybko drużyny potrafiły się zorganizować po stracie piłki. W mgnieniu oka były ustawione na odbiór. Nie było w tym finale może wielkich fajerwerków, jakichś niesamowitych uderzeń, ale to był kawał dobrej piłki. A teraz będzie o słowach Kloppa. Ja bym raczej powiedział, że Real był w tym meczu zespołem bardziej szczęśliwym. Do tego świetnie spisał się bramkarz Thibaut Courtois. On był rewelacyjny, miał swój dzień. Wyciągnął dwie, trzy takie sytuacje, że zasłużył na wielkie słowa pochwały.


Co na to Belgowie?


Cieszą się tak, jakby to oni wygrali Ligę Mistrzów. Ja to rozumiem, bo ich chłopak się przyczynił do tego, że Real mógł wznieść puchar. Zwycięzcy na czele z bramkarzem wykonali dobrą robotę, bo Liverpool grał to, co zawsze i robił to naprawdę dobrze. Jak powiedziałem, miał mniej szczęścia.


Szczęście w życiu jest potrzebne. Myślę, że jak popatrzymy na drabinkę Realu, to tym bardziej docenimy ich triumf.


Oczywiście. Ja nie mówię o szczęściu, żeby cokolwiek komukolwiek umniejszać. Real pokonał PSG, Chelsea, Manchester City, a więc same wielkie drużyny. Wielki ukłon dla nich. Tak na marginesie, to nie sposób uciec od refleksji, że oni tymi meczami przygotowali się do tego wielkiego starcia z Liverpoolem.


Mówi się, że trener Carlo Ancelotti znakomicie dobrał taktykę pod zespół, że dzięki określonemu sposobowi grania wyciągnął z piłkarzy Realu to, co najlepsze.


Jasne, ale pamiętajmy, że taktyka nie wygrywa. Zwyciężają piłkarze, którzy na boisku podejmują decyzje. Jasne, że te wszystkie ogólne zasady, system granie, zachowania po stracie i odbiorze, to wszystko jest bardzo ważne. Najważniejsi są jednak wykonawcy. W przypadku Realu takie moje zdanie, wszystko oparte jest na bardzo dobrej technice piłkarzy, na sposobie ich poruszania się. Ten klub ma znakomitych zawodników, którzy w meczu z Liverpoolem potrafili cierpliwie poczekać na swój moment, a kiedy on przyszedł, to zwyczajnie to wykorzystali. To trzeba docenić, tym bardziej że Real nie był faworytem. W tegorocznej edycji Real rósł w oczach. Wspinali się piętro po piętrze, by w finale wejść na sam szczyt.


A jak pan ocenia grę Benzemy w finale. Gola nie strzelił, Słyszałem komentarze, że grał dla drużyny.


Mnie krew zalewa, jak słyszę takie komentarze. Jak ktoś tak mówi, to chyba nie zna się na piłce. On gra dla zespołu, ale zespół gra dla niego. Raz strzela gole, innym razem nie. Trzeba uznać klasę Benzemy, ale to nie było tak, że nagle w finale on zagrał inaczej, że coś się zmieniło. W sobotę to był ten sam Benzema, co zawsze. Z tą różnicą, że tym razem nie udało mu się trafić do siatki. Z pewnością jednak chciał to zrobić. Między bajki można włożyć historię, że on grał dla drużyny.


Ten finał będzie dla Benzemy przepustką do zdobycia Złotej Piłki?


Nie wiem. Faworytów jest kilku. Myślę sobie jednak, że Złotą Piłkę zgarnie jeden z uczestników finału Ligi Mistrzów. Jak nie Benzema, to Salah z Liverpoolu, bo też jest świetny. Z plebiscytami to jest jednak tak, że albo się je wygrywa, albo jest się wybieranym.


Czy Real w tym składzie doszedł do ściany? Czy musi coś zmieniać, żeby za rok znowu bić się o wygraną?


Real zawsze będzie Realem. Będzie dążył do perfekcji, jak chodzi o grę. Ta drużyna zawsze była w czołówce i będzie chciała się w niej utrzymać. Mają dobry sztab szkoleniowy, mają też świetny skauting, więc na pewno zaraz kogoś znajdą. To nie jest jednak tak, że Real musi na siłę robić transfery, żeby utrzymać poziom.


Warto przypomnieć, że niewiele brakowało, a pan kiedyś też byłby zawodnikiem wielkiej rodziny Realu.


To prawda. Miałem poważną ofertę. Zagrałem w meczu reprezentacji Europy z Manuelem Velasquezem i on był tak zachwycony, że na drugi dzień Real wysłał prezesa do Zabrza. Milion dolarów był na stole. Górnik bardzo chciał tych pieniędzy, ale komunistyczna partia się nie zgodziła.


Szkoda, bo to byłoby coś wielkiego. Na koniec chciałbym jeszcze zadać to samo pytanie o zmiany w Liverpoolu. Czy ta porażka powinna dać początek rewolucji w składzie?


Liverpool pokazał w tym sezonie, że można grać ciekawie, ofensywnie. Mnie się wydaje, że tam u niektórych było pewne nasycenie. Oni wygrali Puchar Anglii, Puchar Ligi. Jasne, że to nie to samo, co Liga Mistrzów, ale jakieś sukcesy już były. To mógł być taki detal, który trochę ten Liverpool zdekoncentrował. Nie ma jednak potrzeby wielkich zmian. Teraz zabrakło szczęścia, ale za rok może być inaczej.

 

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie