"Lewy rozpoczął operację wymuszania transferu z Bayernu. Polak prowadzi z Niemcami 1:0"

Piłka nożna
"Lewy rozpoczął operację wymuszania transferu z Bayernu. Polak prowadzi z Niemcami 1:0"
Fot. Cyfrasport
Kowalski: Działacze Bayernu nie przestają powtarzać, że Lewandowski ma kontrakt do 2023 roku i że nie zajmują się sprzedażą tego lata. Musiałoby wydarzyć się coś naprawdę wyjątkowego, aby Bayern zmienił zdanie. Zahavi i Lewandowski zdają sobie z tego sprawę. Dlatego rozpoczęli polityczną rozgrywkę. Nie ma tu żadnej złości, emocji, osobistych wycieczek, ot czysto futbolowo-biznesowe pociągnięcia. Dokładnie zaplanowane, prowadzone na zimno.

Robert Lewandowski powiedział, że „po tym co zaszło” nie widzi możliwości kontynuowania kariery w Bayernie Monachium. Uczynił to w nietypowych okolicznościach, bo podczas zgrupowania reprezentacji Polski. O tym co zaszło nie poinformował (najprawdopodobniej chodziło o tajne negocjacje klubu z Erlingiem Hallandem i ogólnym brakiem „dopieszczenia” najlepszego strzelca Bundesligi). Dowiedzieliśmy się za to, że niebawem może wyjawić „jeszcze więcej”.

Mówiąc w skrócie, Robert ma ważny kontrakt z Bayernem do 2023 roku. Bajeczny, warty jakieś 20 mln brutto euro za sezon. Bayern był zainteresowany jego przedłużeniem, ale nie na takich warunkach jakich oczekiwał Polak (za krótki i nie za takie pieniądze). RL9 i jego słynny agent z Izraela Pini Zahavi uznali, że jest to ostatni moment, w którym zawodnik może zmienić klub na jeszcze lepszy bądź przynajmniej bardziej medialny, zarobić więcej, albo przynajmniej nie stracić i zyskać nowy rynek w kontekście marketingowo-reklamowym. Istotnym czynnikiem jest tu czysto emocjonalna ambicja Roberta, który zawsze chciał spróbować gry w Hiszpanii.

 

Od wielu tygodni media nie tylko hiszpańskie, informują, że Polak jest już dogadany z Barceloną. Klub ze stolicy Katalonii wciąż uchodzi za bankruta i przecież właśnie z tego powodu wypuścił z rąk Leo Messiego, nie stać go na przyklepanie gotowego kontraktu Francka Kessiego z Milanu, czy przedłużenia umowy z Sergim Roberto. Na dalsze wydawanie ponad stan nie pozwalają wewnętrzne przepisy finansowego fair play, obowiązujące w La Liga, ale… jest nadzieja na nowe środki.

 

Ruszyć ma po nie już w tym tygodniu prezydent Joan Laporta. Omijając zagmatwany język biznesowy, chodzi o wyprzedaż pewnych aktywów, które są w posiadaniu klubu. Dzięki czemu Barcelona zachowa płynność finansową.

 

Według Hiszpanów, po takim zabiegu Barca byłaby w stanie wydać około 45 mln euro (pierwotna oferta opiewała na 35 mln, Bayern oczekuje 60 mln) na transfer 34-letniego napastnika i zapewnić mu około 9 mln euro netto za sezon plus premie, co stworzyłoby mu porównywalne warunki do obecnych. Pewną elastyczność klub mógłby wykazać także w kwestii odpuszczenia znaczącego procenta udziałów w prawach do dysponowania wizerunkiem zawodnika.

 

Barcelona liczy też, i z takim apelem już wystąpiła, że La Liga poluzuje nieco swoje surowe przepisy finansowego fair play. Mocna Barca jest przecież w interesie całej organizacji.

 

Działacze Bayernu od prezesa zarządu Olivera Kahna po dyrektora sportowego Hasana Salihamidzica nie przestają powtarzać, że piłkarz ma kontrakt do 2023 roku (bez klauzuli wypowiedzenia) i że nie zajmują się sprzedażą tego lata.

 

Znając niemieckie realia, nie jest to żaden blef. Musiałoby wydarzyć się coś naprawdę wyjątkowego, aby Bayern zmienił zdanie. Zahavi i Lewandowski zdają sobie z tego sprawę. Dlatego rozpoczęli polityczną rozgrywkę. Nie ma tu żadnej złości, emocji, osobistych wycieczek, ot czysto futbolowo-biznesowe pociągnięcia. Dokładnie zaplanowane, prowadzone na zimno.

 

Mówiąc wprost, chodzi o to, aby tak mocno nadszarpnąć markę klubu, postawić go w złym świetle, aby zaistniała płaszczyzna do rozwiązania kontraktu.

 

Najłatwiej byłoby publicznie nawrzucać pracodawcy, ale to nie należy w naturze zawodnika (bardziej w jego agenta). Dlatego wybrano dyplomatyczną drogę posuwania się małymi kroczkami. Najnowsze oświadczenie Roberta przeczytałbym tak: „Nie chcę już u was grać, a jak mnie nie puścicie to za parę tygodni zacznę grać ostrzej, powiem jeszcze więcej”.

 

Bayernowi niekoniecznie musi na tym zależeć. Bez względu na to, po której stronie leży prawda, po co mu wojna z tak medialnym zawodnikiem, który mógłby np. zarzucić coś dyrektorowi sportowemu, albo innemu działaczowi?

 

A takie wycieczki zawsze osłabiają klub. Jakby to nie zabrzmiało, Robert akurat w tym przypadku postępuje modelowo. Można by powiedzieć: zgodnie z książkową wiedzą, gdyby takie podręczniki, opisujące kulturę handlu na szczytach piłkarskiej piramidy, istniały.

 

Być może pewnym błędem otoczenia RL9 jest fakt, że cel transferowy Roberta jest dość jasno zdefiniowany i w tym momencie ogranicza się tylko do jednego klubu. A Bayern doskonale przecież wie, że w Barcelonie brakuje kasy i też może to w jakiś sposób rozegrać. Zwyczajnie też nie chce się pozbywać napastnika, który gwarantuje kilkadziesiąt goli w sezonie, nie mając przygotowanego zmiennika.

 

Rozgrywka między Bayernem a Lewandowskim zapowiada się pasjonująco. Po warszawskim wystąpieniu Roberta na konferencji prasowej Polak wysunął się na prowadzenie, ale do końca jeszcze daleko.

Cezary Kowalski/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie