Listkiewicz stawia diagnozę. Tego nam trzeba, żeby wakacje reprezentacji były udane

Piłka nożna
Listkiewicz stawia diagnozę. Tego nam trzeba, żeby wakacje reprezentacji były udane
fot. Cyfrasport
Listkiewicz stawia diagnozę. Tego nam trzeba, żeby wakacje reprezentacji były udane

- Wygrana z drugim garniturem Walii jest cenna, bo zawodnicy rywala mieli coś do udowodnienia, walczyli o swoją przyszłość, a my mimo złego grania i straty bramki odwróciliśmy losy meczu. Teraz jeszcze musimy coś wygrać, dorzucić jakiś remis i pojechać na zasłużone wakacje – mówi Michał Listkiewicz, były prezes PZPN.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: W tym samym dniu, w którym odbył się mecz Polski z Walią, grali też Argentyńczycy z Włochami i wygrali 3:0. Finalissima była popisem Messiego i spółki. I to było chyba takie spotkanie, które odbiera nadzieję na to, że my z tymi Argentyńczykami możemy coś ugrać na mundialu w Katarze?

 

Michał Listkiewicz, były prezes PZPN: Mimo wszystko nie wyciągałbym aż tak daleko idących wniosków.

 

Dlaczego?

 

Bo jak ktoś się boi, to nie powinien wychodzić na boisko. Jasne, że i nasz mecz i ten Argentyńczyków był o coś, ale w sumie to było towarzyskie granie. I bez tych dwóch meczów wiedzieliśmy, że to nie jest rok 1974 , gdzie byliśmy zespołem lepszym od Argentyny. Dziś nie jesteśmy. Nie mamy lepszych piłkarzy. Zasadniczo mamy gorszych i to trzeba uznać. I te najbliższe pół roku tego nie zmieni. Jednak piłka ma to do siebie, że drużyna z setnego miejsca potrafi spłatać figla liderowi. My na szczęście nie jesteśmy na setnym miejscu i stać nas na to, żeby z dziesięciu meczów z Argentyną jeden czy dwa wygrać. To już się działo za czasów Górskiego czy Piechniczka. To jest sprawa taktyki, zneutralizowania rywala.

 

Skoro jednak lepszy zespół niż my nie dał sobie rady.

 

Nie dał, bo grał beztroską piłkę, bez dyscypliny taktycznej. Jakby te dwie drużyny spotkały się na mundialu, to Włosi na pewno zagraliby lepiej. Bo we wtorek, to ja widziałem może trzydzieści procent prawdziwej wartości włoskiej drużyny. Na mundialu, to już byłoby dziewięćdziesiąt i Argentynie nie byłoby tak łatwo. Zdeterminowani i agresywni Włosi byliby trudniejszym przeciwnikiem. Jak wiadomo, na tym najbliższym mundialu takiego meczu nie zobaczymy i trochę szkoda.

 

Poza wszystkim fajnie było zobaczyć Messiego w formie, bo po ostatnich meczach w PSG wydawało się, że to już schyłek tego zawodnika.

 

Ja też się cieszę, bo dla mnie to jest genialny piłkarz. Całe to pokolenie argentyńskich piłkarzy, których oglądamy obecnie, jest bardzo ciekawe.

 

A co z polskimi? Jak pan ocenia nasze 2:1 z drugim garniturem Walii?

 

W takich meczach to ten drugi garnitur często jest groźniejszy niż pierwszy. Naprzeciwko nas stanęli piłkarze, którzy mają coś do udowodnienia, którzy walczą o swoją przyszłość. Każdy chce być w tym pierwszym składzie. Walijczycy mają wielu dobrych zawodników grających w angielskich klubach, więc ich stać na zestawienie dwóch dobrych jedenastek bez uszczerbku dla jakości. Ta ich piłkarz od zawsze jest oparta na dyscyplinie i sile fizycznej. Tak też było we wtorek. Graliśmy z wybieganymi i trudnymi do przepchnięcia zawodnikami.

 

Efekt końcowy?

 

Myślę, że jest zadowalający. Mnie się podobało to, że wyszliśmy ze słabego wyniku i słabej gry, że zmiany były trafione. To dobrze świadczy o wpływie trenera na drużynę. To pokazuje, że jego reakcja jest dobra. Oczywiście mecz pokazał też nasze słabości.

 

Jak atak pozycyjny.

 

Jednak ten atak nawet w naszych najlepszych czasach nie był atutem. Nawet w drużynie Górskiego bazowaliśmy na szybkości Laty i Gadochy.

 

ZOBACZ TAKŻE: Zbigniew Boniek wbił szpileczkę Robertowi Lewandowskiemu? "Coś się u pana Kapitana zmieniło?"

 

Z Walią jednak nie tylko atak pozycyjny wyglądał źle. W obronie też czegoś brakowało.

 

Potwierdziło się, że jaki nasi obrońcy nie grają tego, z czego słyną, czyli nie doskakują do rywala, nie wywierają na nim presji, to tracimy takie bramki, jak ta na 0:1.

 

Na plus trzeba natomiast zaliczyć personalne eksperymenty. Wiemy, że mamy coś na zapleczu.

 

Pokazał się Kamiński, nieźle wypadł Zalewski. Ja jestem ciekaw, kto wskoczy teraz, na Belgię i Holandię. Ja bym tego oczekiwał. Według mnie sprawdzenie kolejnych zawodników jest ważniejsze od wyniku. Dobrze byłoby sprawdzić wszystkich, których trener powołał. Oczywiście te eksperymenty trzeba robić z głową, bo z tej pierwszej dywizji w Lidze Narodów można spaść, stracić trochę punktów do rankingu i zafundować sobie rok ze słabszymi. Lepiej jednak trzymać się blisko tych najlepszych.

 

A możemy coś z nimi ugrać?

 

Myślę, że możemy. Pytanie, w jakim Belgia i Holandia zagrają w składzie? Czy z tymi najlepszymi? Czy z pełnym zaangażowaniem? Termin tych spotkań nie jest dobry, ale kalendarz nie jest z gumy. Wielu zawodników z tych, co teraz gra ma jednak w głowie, że koledzy na urlopach, że żony z dziećmi czekają, bo chciałyby jechać na wakacje, a tu jeszcze dwa tygodnie trzeba poświęcić na granie.

 

Trener Jerzy Engel, odwrotnie niż pan, uważa, że trzeba wpoić zawodnikom nawyk wygrywania, że wynik ważniejszy niż eksperymenty.

 

Bo dobrze byłoby taką Belgię ograć, ale z drugiej strony kusi perspektywa, by znaleźć kolejnego Kamińskiego czy Świderskiego. Jakby to było tuż przed mundialem, to powiedziałbym to samo, co nas selekcjoner. Powiedziałbym, grajmy o całą pulę kosztem eksperymentów, bo to wzmocni psychikę zawodników, wzmocni ten zespół. Nam jednak trochę czasu zostało. Pocieszmy się taką wygraną przez tydzień, ale na przyszłość nic sobie nie ugramy.

 

Dylemat jest.

 

Tyle że jak powiedziałem, na jesień to będzie inna sytuacja. Wtedy trzeba będzie wygrywać, żeby robić wrażenie na innych. Teraz jest tak, że batów nikt nie chce dostać, ale ważniejsze jest błyśnięcie dwóch, trzech zawodników. Nawet jeślibyśmy jedną bramką przegrali, bo bym tragedii nie robił.

 

Żeby jednak utrzymać się w najwyższej dywizji, to wygrana z Walią nie wystarczy.

 

Jak mówią, dobry start tynfa wart. Po zwycięstwie zostaliśmy liderem w grupie, a to zawsze jest miłe. Zwłaszcza że to się dzieje na takim poziomie i w takim towarzystwie. To daje nam komfort, ale trzeba sobie zdawać sprawę, że rewanż w Walii łatwy nie będzie. Dobrze byłoby, żeby z tych trzech najbliższych spotkań choć jedno wygrać i dorzucić do tego jakiś remis. Myślę, że wtedy moglibyśmy pojechać na zasłużone i spokojne wakacje.

 

A w sumie to dobrze, że jest Liga Narodów, bo ciężko byłoby załatwić mecze towarzyskie z takimi rywalami.

 

Belgia czy Holandia nie dałyby się łatwo namówić na towarzyskie granie z nami, a już na pewno nie przyjechałyby za darmo. Tu mamy super mecze z urzędu i trzeba dbać o to, by w kolejnym sezonie utrzymać się w tej najmocniejszej grupie.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie