Marian Kmita: Pani Ela mówi – wstyd!

Piłka nożna
Marian Kmita: Pani Ela mówi – wstyd!
fot. PAP
Reprezentacja Polski przegrała z Belgią aż 1:6. W sobotę Biało-Czerwoni zmierzą się z Holandią.

Nie ma to jak oglądać mecz naszej piłkarskiej reprezentacji w gronie przyjaciół. Najlepiej takich, którzy od dawna nie mieszkają w Polsce, bo ich ostrość widzenia „naszych” spraw jest zdecydowanie lepsza. Dlatego, od czasu do czasu trzeba poddać się takiej próbie, bo wtedy człowiek dowie się o rzeczach, na które nie zwraca na co dzień uwagi. Często, bardzo niepopularnych.

I mnie, w środę przydarzyła się taka okoliczność. W gronie starych przyjaciół spędzaliśmy urlopowy tydzień na jednym z mazurskich jezior. Pośród licznych atrakcji, mieliśmy czas i ochotę, żeby pokibicować przed telewizorem polskiej reprezentacji w ostatnich meczach z Walią i Belgią. Włączyliśmy Polsat Sport Premium, otworzyliśmy napoje chłodzące i dalej do oglądania. A grono oglądaczy zacne i w śledzeniu futbolu mocno, wręcz od całych dekad, wyrobione. Sławek, który od 35 lat mieszka w niemieckim Munster, Jacek - co z Czechami pracuje na co dzień, Artur, który Włochy zna jak nikt i Janek – muzyk i obieżyświat. Słowem – ludzie, którzy na piłce się znają, kochają ją i rozumieją. I nie pierwsze to było nasze, wspólne oglądanie „kopanej”, ale pierwsze w tak pesymistycznym nastroju. I nie chodzi tu nawet o rozmiary klęski z Belgią, ale o ogólne wrażenie w jakim kierunku idzie, a właściwie – nie idzie, polska reprezentacja z jej trenerem na czele.

 

ZOBACZ TAKŻE: Liga Narodów: Wyniki i skróty piątkowych meczów - 10.06

 

A propos właśnie Czesława Michniewicza, to w czasie oglądania ostatnich meczów naszej kadry, Janek przypomniał kilka starożytnych

anegdot z czasów, gdy coach Czesław próbował grać w piłkę w Bałtyku Gdynia. Janek wie to od jednego z naszych kolegów, który grał wtedy w Bałtyku a młody Czesio, jako czwarty bramkarz zespołu, nosił wtedy za „Panami Piłkarzami” siatkę z piłkami. Konkluzja była taka, że i wtedy, i teraz, bez względu na okoliczności samopoczucie Czesława jest dobre, nic nie jest w stanie go zdeprymować i generalnie, świat wokół niego zawsze wygląda różowo. I rzeczywiście coś w tym jest, bo jak się poczyta pomeczowe wypowiedzi trenera, to nawet katastrofa z Belgią nie nastraja go zbyt pesymistycznie.

 

No, ale wracajmy do wspólnego oglądania. Zatem, o ile w meczu z Walią ulegliśmy ogólnonarodowej iluzji, że eliminacyjny mecz ze Szwedami nie był li tylko dziełem przypadku, to już nawet niezła, pierwsza połowa meczu z Belgami wszystkich nas mocno zaniepokoiła. Sławek, który do postaci Roberta Lewandowskiego zawsze miał zdrowy dystans, zwrócił uwagę, że Pan Robert przynosi polskiej kadrze tyleż samo dobrego, co i złego. A wszystko z powodu nadmiernej ambicji brania odpowiedzialności za wszystko, co dzieje się na boisku. Raz kończy się to zdobytą bramką dla Polski, a raz stratą piłki, po której tracimy bramkę. I tak rzeczywiście było przy drugim golu dla Belgów. Inna sprawa, że zapatrzeni w obiektywną klasę Pana Roberta często wybaczamy mu jego boiskowy egoizm. Sławek, obeznany jak nikt z niemiecką piłką, już nie.

 

Jacek, który ma w jednym palcu czeską piłkę, niczym Tomasz Hajto w polsatowskim studio, pastwił się nad przygotowaniem fizycznym i brakiem determinacji polskich piłkarzy. Twierdził, że we współczesnym nikt już nie odpuszcza, tak jak Polacy w drugiej połowie meczu z Belgią. A jak odpuszcza, to kończy się to kompletnym blamażem. Sama prawda. Stara prawda.

 

Artur, stary wyga od calcio, zżymał się zaś nad zupełnym brakiem organizacji w grze polskiej drużyny. Okrutnie konstatował, że najsłabsze drużyny w Serie B mają to lepiej ułożone od środowego składu naszej kadry narodowej.

 

Ale najbardziej pesymistyczny wniosek postawił Janek, a mianowicie taki, że możemy psioczyć i krytykować Lewandowskiego, Krychowiaka, Glika i Szczęsnego, ale bez nich tej reprezentacji po prostu nie ma.

 

A zupełnie dobiła nas Pani Ela, właścicielka sklepu ze wszystkim, w pobliżu naszego letniska. Kiedy na drugi dzień rano udaliśmy się do niej po świeże bułki, Sławek nieostrożnie zapytał czy może przypadkiem widziała to przykre futbolowe widowisko. Pani Ela odpowiedziała krótko: - „Panie Sławku – wstyd!”.

 

Wstyd, wstydem, ale dzisiaj trzeba chociaż spróbować powalczyć z Holendrami. Jednak po takim doświadczeniu, jak mecz z Belgami – włączyć telewizor – strach!

Marian Kmita/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie