Iwanow po Holandia - Polska: Piękna gra. Zalewski i Kiwior potwierdzą tę tezę

Piłka nożna
Iwanow po Holandia - Polska: Piękna gra. Zalewski i Kiwior potwierdzą tę tezę
fot. Cyfrasport
"Zalewski i Kiwior to dla mnie dwa największe plusy wieczoru w Rotterdamie" - napisał Bożydar Iwanow.

Futbol to jest piękna gra. Można się czasem zżymać na jej poziom, czasem denerwuje jej jakość, tempo albo znikoma liczba podbramkowych sytuacji. Nie ma nic gorszego niż komentarz sprawozdawcy albo wypowiedź zawodnika po spotkaniu bądź w jego przerwie w stylu: „to był klasyczny mecz walki”, albo „to pojedynek dla koneserów”, bądź też „piłkarskie szachy”. Brrrrr… „Czymś” oznaczonym takim właśnie opisem dość szybko można zniechęcić zaproszeniem na stadion bądź też przed telewizor.

Mecze reprezentacji to zupełnie inna historia. One budzą kompletnie inne emocje. Wzruszają prawie każdego rodaka, często takiego, który ma niewielką wiedzę na temat poszczególnych zawodników występujących w koszulce z białym orłem. Liczba polskich emigrantów zarobkowych do Holandii, która pojawiła się wczoraj na De Kuijp była imponująca. Założę się, że duża część z nich po raz pierwszy widziała kogoś takiego jak Nicola Zalewski czy Jakub Kiwior.

 

ZOBACZ TAKŻE: Holandia - Polska: Cenny remis Biało-Czerwonych!

 

I nie miała pojęcia w jakim kraju swe pieniądze zarabiał ostatnio Jacek Góralski. Ale do domu zabrali ze sobą całe mnóstwo wspomnień. Bo ten mecz przyniósł im moc emocji, nerwów i wzruszeń. Z zadowoleniem po ostatnim gwizdku. Remis z Holandią na jej terenie, bez Roberta Lewandowskiego, Wojciecha Szczęsnego czy z wchodzącym dopiero na końcówkę Kamilem Glikiem ma swoją wymowę. I właśnie postawa dwóch „no-name'ów” dla sporej grupy Polaków mogła być pozytywnym zaskoczeniem.


Polski „Zaniolo” jak pieszczotliwie mówi o piłkarzu Romy Czesław Michniewicz rozegrał swe pierwsze pełne 90 minut w tym sezonie. Kolokwialnie mówiąc - dał radę. Dokonywał inteligentnych wyborów, szukał logicznych rozwiązań, umiejętnie zmieniał stronę długimi podaniami, co dało pierwszą reprezentacyjną bramkę Mathew Cashowi.

 

Jego pobrane w Italii wyszkolenie dało znać o sobie już w Serravale gdy debiutował z San Marino. Wtedy wszedł jednak tylko na zmianę, na tak zwanego podmęczonego „amatora” z co najwyżej trzeciego poziomu włoskiej ligi. Tu miał naprzeciw siebie „kozaków” z Serie A, Premier League czy Eredivisie. Udźwignął ciężar udowadniając, że Jose Mourinho nie specjalnie się co do niego pomylił. Dwudziestolatek zagrał już przecież kilkadziesiąt istotnych meczów w klubowej piłce z finałem Ligi Konferencji na czele. Przeciw Feyenoordowi, na którego stadionie wczoraj poruszał się dość swobodnie. Ale reprezentacja mogła budzić u niego inne duże emocje. Łydki jednak nie drżały. Możemy mieć chłopaka na lata w polskiej piłce.


Kiwior był największą sensacją w „podstawie”. Tyszanin z wielkim doświadczeniem w reprezentacyjnej piłce, ale młodzieżowej, imponował tak stoickim spokojem, że może nie będziemy musieli rwać włosów, gdy Glik powie „żegnaj reprezentacjo”. Fałszywe tony w jego wyborach i interwencjach słyszalne nie były. Może raz czy dwa razy „pokręcił” nim Memphis Depay ale Holender ma na rozkładzie sporo bardziej znanych obrońców niż Jakub, który całe piłkarskie życie też ma jeszcze przed sobą.

 

ZOBACZ TAKŻE: Holandia - Polska. Grzegorz Krychowiak: Pokazaliśmy, że jesteśmy w stanie rywalizować z najlepszymi

 

Jego kariera jest nietypowa, bo jako młody chłopak postawił na rozwój nie na zachodzie, a w lidze słowackiej. Spezia „wyciągnęła” go przecież z Żiliny. Latem zagrał tam jeszcze 8 spotkań w eliminacjach do Ligi Konferencji. Przetarcie ligowe i międzynarodowe miał więc już porządne. Poza tym zabezpieczy i „szóstkę” i środek defensywy. Przy kłopotach ze zdrowiem Krystiana Bielika to również jest ważny aspekt co do jego przydatności.


Zalewski i Kiwior to dla mnie dwa największe plusy wieczoru w Rotterdamie. Oczywiście polski kibic mieszkający w Holandii czekając cierpliwie w pobliżu autokaru naszej ekipy i tak skandował głównie „Robert Lewandowski”. Powoli jednak będzie musiał się uczyć nowych imion i nazwisk. Może Holendrzy zjedli nas wczoraj piłkarsko i mieliśmy w Rotterdamie furę szczęścia. Ale dla tych, którzy nie wiedzieli, kim jest np. Kiwior, ta noc będzie niezapomniana na długo. Także dla tego, że wynik był przecież dla nas korzystny. W każdej innej dyscyplinie mógłby być dla nas ostatecznie przykry. Ale przecież futbol to piękna gra. Najpiękniejsza na świecie. Wczoraj dostaliśmy kolejny dowód na tę tezę.

 

 

 

 

 

W załączonym materiale wideo skrót meczu.

Bożydar Iwanow/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie