Białoński: Pierwszy zwycięzca Wimbledonu jest już znany

Tenis
Białoński: Pierwszy zwycięzca Wimbledonu jest już znany
Fot. PAP
Iga Świątek na trawie przeprowadziła w tym roku tylko 10 treningów, ale z meczu na mecz powinna się na niej oswajać. Niezmiennie pozostaje faworytką numer „jeden”. Ważne jest też jej podejście mentalne – ona nie zwraca uwagi na presję, czy serię 35 zwycięstw z rzędu. Po prostu wychodzi na kort i robi swoje.

Wprawdzie rywalizacja na dobre na Wimbledonie zaczyna się dopiero dzisiaj, więc siłą rzeczy nie rozstrzygnięto żadnego turnieju damskiego, ani męskiego, ale pierwszego zwycięzcę, a raczej zwycięzców już znamy. Są nimi organizatorzy turnieju Ian Hewitt i jego ludzie z The All England Lawn Tennis Club (Championships) Limited, którzy zdali egzamin z moralności w czasach wojny na Ukrainie.

Ian Hewitt wskazał na dwa powody


Ian Hewitt nie jest w ciemię bity. Na wykluczenie Rosjan i Białorusinów z tegorocznej rywalizacji na Wimbledonie nie zdecydował się tylko dlatego, że rząd Wielkiej Brytanii przyjął twardy kurs wobec Kremla za napaść i mordy dokonywane na Ukrainie. Decyzja organizatorów najstarszego i najważniejszego turnieju wielkoszlemowego była dokładnie przemyślana. Hewitt wskazał na dwa powody.


- Po pierwsze, gdybyśmy nawet dopuścili Rosjan i Białorusinów po ich pisemnej deklaracji, że są przeciwni tej wojnie, to ich ewentualne sukcesy byłyby wykorzystywane przez rosyjski reżim w celach propagandowych. A tego byśmy nie zaakceptowali – podkreślił szef turnieju.

 

Wskazał też na to, że ewentualne przeciwwojenne deklaracje Rosjan i Białorusinów mogłyby wiązać się z ryzykiem dla ich rodzin pozostałych w kraju,


- W tych tragicznych i szczególnych czasach nie ma dobrej alternatywy – podkreślił dżentelmen Hewitt.


O ile taktem i wrażliwością wobec niewinnych ofiar wśród Ukraińców wykazał się Wimbledon, zdając najważniejszy egzamin z klasy i moralności na najwyższą notę, o tyle fatalnie w nim wypadły federacje ATP i WTA, które w reakcji na wykluczenie Rosjan i Białorusinów odebrały punkty londyńskiemu turniejowi. Wydawało im się, że obniżą w ten sposób rangę turnieju, ale trafili kulą w płot. Wimbledon jest klasą samą w sobie, on się zawsze obroni.


Matkowski: Nietrafiony argument ATP i WTA


Dwukrotny ćwierćfinalista Wimbledonu w grze podwójnej Marcin Matkowski, z którym ostatnio rozmawiałem ma rację, twierdząc, że WTA i ATP wylały dziecko z kąpielą tą decyzję. I tak naprawdę uderzyły we wszystkich tenisistów.


- Argument ATP i WTA o dyskryminacji Rosjan i Białorusinów jest zupełnie nietrafiony. Przecież wystarczy spojrzeć na Ukrainę, na to, co się tam dzieje. Giną ludzie, którzy również są całkowicie niewinni. Chyba niektóre państwa, niektóre osoby, inaczej to postrzegają. Być może my, wschodnia flanka Unii Europejskiej, granicząca z Rosją i Ukrainą, inaczej postrzegamy to niebezpieczeństwo i widzimy dokładnie, jak wygląda sytuacja na Ukrainie – powiedział mi Matkowski.

 

Wskazał fakt, że poza wykluczonymi, do Londynu przyjechali wszyscy wielcy światowego tenisa. Z powodu braku punktów nie przyjechały tylko Eugenie Bouchard i Naomi Osaka.


Wimbledon jak mistrzostwa świata!


- Wimbledon nie przez przypadek nosi nazwę The Championship. To są po prostu mistrzostwa świata, najważniejszy turniej w roku – nie ma wątpliwości nasz były świetny deblista.


Piotr Robert Radwański odebranie punktów Wimbledonowi nazywa nawet skandalem i nie zdziwi się, jeśli organizatorzy skierują sprawę do sądu.


- To sprawa Anglików, kogo zapraszają na swój turniej. A karanie ich za to, że nie zaprosili Rosjan i Białorusinów poprzez odebranie punktów przez ATP i WTA jest skandalem! – podkreśla.

 

Całe szczęście, Wimbledon od zawsze miał klasę i dbał o zasady fair play. Białe stroje nieprzypadkowo obowiązują tylko w Londynie.


Iga Świątek pobije wynik Agnieszki Radwańskiej?


Całe szczęście też, w tegorocznej edycji Polacy powinni namieszać nawet bardziej niż 10 lat temu, gdy Agnieszka Radwańska dotarła do finału, czy rok później, gdy Jerzy Janowicz rozegrał epicki ćwierćfinał z Łukaszem Kubotem, by w boju o finał ulec Andy’emu Murrayowi.


Iga Świątek na trawie przeprowadziła w tym roku tylko 10 treningów, ale z meczu na mecz powinna się na niej oswajać. Niezmiennie pozostaje faworytką numer „jeden”. Ważne jest też jej podejście mentalne – ona nie zwraca uwagi na presję, czy serię 35 zwycięstw z rzędu. Po prostu wychodzi na kort i robi swoje.


Iga idzie w ślady Novaka Djokovicia, który po Rolandzie Garrosie wycofywał się z rywalizacji na mniejszych turniejach na kortach trawiastych, by meczami i treningami na Wimbledonie przyzwyczajać się do tej nawierzchni. Serb wygrał trzy ostatnie edycje Wimbledonu. 


„Good afternoon” londyńskiej trawie tenisistka z Raszyna powie już jutro o godz. 14:30, podczas meczu z kwalifikantką Janną Fett z Chorwacji, który zostanie rozegrany, a jakże, na korcie centralnym. 


Zwycięstwa turnieju w Halle, rozgrywanego na trawie bliźniaczej w stosunku do tej z Londynu – Hubert Hurkacz przetarcia nie potrzebuje, tylko utrzymania formy. Pierwsza okazja już dziś, w samo południe, w spotkaniu z Hiszpanem Alejandrem Davidovichem Fokinem, który słynie ze świetnych skrótów.


Pamiętajmy, że tegoroczny Wimbledon to nie tylko Świątek i Hurkacz, ale też Magdalena Linette, Magdalena Fręch, Katarzyna Kawa, Maja Chwalińska oraz Kamil Majchrzak. Za nich wszystkich będziemy trzymać kciuki i oglądać ich na antenach Polsatu Sport, Polsatu Sport Premium, a w internecie na Polsat Box Go.

 

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie