"To co wy, Polacy robicie dla Ukrainy zasługuje na najwyższy szacunek"

Piłka nożna
"To co wy, Polacy robicie dla Ukrainy zasługuje na najwyższy szacunek"
Fot. PAP
Oleksij Szlakotin w przeszłości występował między innymi w Czarnych Żagań, Zagłębiu Sosnowiec i Koronie Kielce (na zdjęciu w barwach tej drużyny)

- To co dla nas robi Polska, to nie mam na to wystarczających słów. Po prostu należy wam się wielki szacunek za to, jak nam pomagacie. Od pierwszych dni wojny otrzymuję bardzo dużo wiadomości od Polaków, którzy deklarują chęć pomocy. Wiemy wszyscy doskonale ile dobrego dla nas robicie. Wielkie dzięki za to! - mówi w rozmowie z Polsatsport.pl 32-letni ukraiński bramkarz, Oleksij Szlakotin, który w przeszłości występował między innymi w Czarnych Żagań, Zagłębiu Sosnowiec i Koronie Kielce.

Sześć lat temu wyjechał do Hongkongu. - Kupiłem bilet w jedną stronę i poleciałem do Hongkongu. Wypisałem sobie adresy wszystkich tamtejszych klubów piłkarskich i kolejno odwiedzałem każdy z nich mówiąc: „Cześć jestem Alex. Jestem bramkarzem. Jestem dobry i szukam klubu”. Przyznasz, że to było szalone z mojej strony, ale tak sobie to założyłem i krok po kroku realizowałem – opowiadał w 2019 roku były bramkarz Korony Kielce, który w jej barwach rozegrał dziewięć meczów na poziomie polskiej Ekstraklasy. Od 2016 roku mieszka na stałe w Hongkongu, gdzie gra w miejscowej Premier Lidze.

 

Od sześciu lat mieszkasz w Hongkongu, to jednak od czterech miesięcy Twoje życie zmieniło się za sprawą rosyjskiej napaści na Ukrainę. Kto tylko może pomaga bronić niepodległości Ukrainy. Mieszkasz osiem tysięcy kilometrów od rodzinnego Kijowa i także nie pozostałeś obojętny organizując w Hongkongu pomoc swoim rodakom.

 

Od pierwszych dni, gdy rozpoczęła się wojna, od razu zacząłem wpłacać pieniądze na takie oficjalne strony, bo też chciałem być pewny, że to co daję, dociera tam gdzie trzeba. Niestety, ale jest dużo ludzi, którzy chcą skorzystać nawet na wojnie. Sam znam zresztą takie przypadki. Dlatego zacząłem wpłacać na takie konta oficjalne, ale mam wielu znajomych, którzy zostali albo wolontariuszami, albo są na froncie. W czasie rozmów z nimi mówili mi, że fajnie że wpłacam tam pieniądze i kiedyś to gdzieś tam dojdzie. Ale po pierwsze: to zajmuje czas, a po drugie - mamy bardzo duże potrzeby, które musimy załatwić na tu i teraz.

 

Wtedy przyszło mi do głowy, że trzeba zmienić ten system działania i skontaktowałem się z ludźmi, którym bardzo mocno ufam. Mam dobrą koleżankę Orestę, która jest liderką takiego ruchu wolontariuszy w Ukrainie. Oni zajmują się w zasadzie wszystkim. Ratują dzieci, kupują żywność dla starszych ludzi, pomagają w załatwianiu środków medycznych. W zasadzie zajmują się dosłownie każdą formą pomocy. Skontaktowałem się z nią i zacząłem przesyłać pieniądze na rzeczy, którymi właśnie ona się zajmuje.

 

Jesteś jedyną osobą stąd, czy też jedynym sportowcem, który zdecydował się w taki sposób pomagać?

 

Nie. Skontaktowałem się z piłkarzami, którzy grają za granicą, aby przekazać wiadomość o takiej możliwości pomocy naszym rodakom. Moim bardzo dobrym kolegą jest Roman Zozula, zresztą jesteśmy z jednej szkółki. Roman teraz gra w Hiszpanii i on od 2014 roku zaczął pomagać naszemu wojsku. Przypomnę tylko, że ta wojna nie rozpoczęła się kilka miesięcy temu, ale właśnie w 2014 roku, gdy Rosjanie zajęli Krym. Skontaktowałem się z nim i wspólnie zaczęliśmy działać w kwestii pomocy ludziom w Ukrainie. I właśnie pomagamy poprzez tę koleżankę Orestę. Wysyłamy jej pieniądze i ona decyduje na co je przeznaczyć. Ponadto z Romanem kupujemy także karetki, wojskowe apteczki i inne rzeczy na które jest zapotrzebowanie. Wiemy, że taką karetkę dla moich rodaków zakupił choćby Kamil Glik, co jest pięknym gestem z jego strony.

 

Wspomniałeś że Zozula gra w Hiszpanii, a Ty przecież mieszkasz w Hongkongu. W jaki sposób pozyskujecie ten sprzęt, choćby wspomniane przez Ciebie karetki?

 

Jestem z nim w stałym kontakcie. Dostajemy od naszych ludzi z Ukrainy listę z rzeczami, których potrzebują, a my przystępujemy do działania. Mamy już dopracowane kwestie logistyczne, dostawców, więc doskonale wiemy, że to wszystko trafia do ludzi, którzy tego potrzebują.

 

Te wszystkie rzeczy, o których wspomniałeś nie należą do najtańszych. Kto wam pomaga finansowo?

 

Jest z tym różnie. Podam Ci jeden z przykładów, zresztą dla mnie niesamowity. Od pierwszych dni wojny dostałem tysiące powiadomień tu w Hongkongu, w dodatku od ludzi których nie znam. Te wiadomości otrzymywałem poprzez media społecznościowe, z których korzystam. Właśnie Ci ludzie - których w zdecydowanej większości nie znałem - deklarowali chęć pomocy. Napisał do mnie jeden mężczyzna „Mr. Lam”, którego kompletnie nie znałem i który zadeklarował chęć pomocy finansowej konkretnym ludziom. Napisał do mnie wiadomość czy znam kogoś takiego, bo jest w stanie przeznaczyć na to dziesięć tysięcy hongkońskich dolarów, czyli około dwóch tysięcy dolarów amerykańskich.

 

Miałem właśnie taką koleżankę z Czernihowa, której rosyjska bomba kompletnie zniszczyła mieszkanie. Ona i jej mama zostali bez pieniędzy i bez mieszkania. Podała mi swoje konto i „Mr. Lam” przesłał jej pieniądze. Właśnie z tego wzięła się inna rzecz, że są ludzie w Hongkongu, których choć nie znam, to jednak pomagają anonimowo przesyłając pieniądze konkretnym ludziom. Niewiarygodne.

 

To też pokazuje, że w takiej trudnej i ciężkiej dla was chwili nie jesteście sami i możecie liczyć na wsparcie zwykłych ludzi na całym świecie.

 

Jest bardzo ciężko opisać takie emocje, bo przecież ci Chińczycy, którzy mieszkają tutaj w Hongkongu nie mają żadnego stosunku emocjonalnego do Ukrainy. Tak naprawdę to większość z nich nie wiedziała przed wojną gdzie ten kraj jest położony. Ta ich chęć pomocy, to jest po prostu coś niesamowitego. Gdybym Ci pokazał co oni mi piszą, to łzy same napływają do oczu. Takie właśnie rzeczy dają poczucie, że nie wszystko jeszcze stracone. I właśnie takich zwykłych ludzi stawiałbym tysiąc pięter wyżej od polityków. To co dla nas robi Polska, to nie mam na to wystarczających słów. Po prostu należy wam się wielki szacunek za to, jak nam pomagacie. Sam zresztą od pierwszych dni wojny otrzymuję bardzo dużo wiadomości od Polaków, którzy także deklarują chęć pomocy. Wiemy wszyscy doskonale ile dobrego dla nas robicie. Wielkie dzięki za to!

 

Wszyscy mamy nadzieję, że ta wojna skończy się jak najszybciej i będziemy mieli okazję, aby rozmawiać tylko i wyłącznie o rzeczach miłych i przyjemnych. Od naszej ostatniej rozmowy minęły trzy lata. W 2019 roku nosiłeś się z zamiarem zakończenia kariery, choć nie miałeś jeszcze trzydziestu lat. Planowałeś wówczas zająć się rozwojem własnej szkółki piłkarskiej. Widzę, że ciągnie wilka do lasu, bo po dwuletnim rozbracie z futbolem, w 2020 wróciłeś do gry w lidze Hongkongu. Jak obecnie wygląda Twoje życie?

 

W 2022 roku nie wygląda ono za dobrze. Czekam z utęsknieniem na koniec tej wojny. Gdybyś mnie o moje życie zapytał na przykład w styczniu to bym Ci odpowiedział, że nie mam prawa się skarżyć. Podczas naszej ostatniej rozmowy, to nie kończyłem definitywnie z czynną grą w piłkę, ale zamierzałem zrobić sobie przerwę od futbolu. Wiem, że ktoś powie, że to szalony pomysł, aby mając dwadzieścia dziewięć lat, kończyć z czynną grą w piłkę. Wtedy rozpocząłem tworzenie swojej szkółki tutaj w Hongkongu, bo zawsze myślałem - co po piłce nożnej. Widziałem już w swoim życiu tylu piłkarzy, którzy kończyli grać w piłkę i nie potrafili się odnaleźć w tej nowej, zwykłej rzeczywistości. Ewentualnie „zjeżdżali” tak nisko, że zawsze miałem z tyłu głowy zakodowane, że nie pozwolę sobie na coś takiego. W każdym momencie miałem jakiś plan na życie po zakończeniu gry w piłkę i moim zdaniem najmądrzejszą decyzją byłoby zbudować ten fundament jeszcze w czasie, gdy byłem czynnym zawodnikiem.

 

Takim Twoim pomysłem było otwarcie szkółki piłkarskiej w Hongkongu?

 

Tak i otworzyłem ją jeszcze w czasie gdy grałem w tutejszej Premier Lidze. Zaczęło się to rozrastać na taką skalę, że nie potrafiłem połączyć tych dwóch rzeczy. Jeżeli chcesz dobrze grać, to musisz się odpowiednio regenerować czy odżywiać. Szkółka zajmowała mi bardzo dużo czasu i brakowało czasu na normalne treningi w klubie. Założenie biznesu, prowadzenie księgowości, wreszcie znalezienie dzieci, które będą chciały uczestniczyć w zajęciach - to wszystko jest niezwykle pracochłonne.

 

Potem przejście wszelkich procedur aby zgłosić drużynę do rozgrywek ligi młodzieżowej w Hongkongu też to trochę trwało. Najpierw jedna ekipa, a potem kolejne. Tak naprawdę to wszystko zajmowało mi praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Potrzebowałem w zasadzie dwóch lat, aby się ustabilizować, zatrudnić innych trenerów i zacząć grać w rozgrywkach ligowych. To wszystko zaczęło się fajnie rozrastać, a ja zacząłem rozumieć, że to jest już ten czas, aby wrócić do gry.

 

Poszedłem do swojego prezesa, który mnie wspierał od samego początku mojego pobytu w Hongkongu i powiedziałem mu, że chcę znów grać w jego klubie. Nie było żadnych problemów i po dwóch latach przerwy wróciłem. Zbiegło się to w czasie z rozpoczęciem współpracy z trenerem bramkarzy Danielem Pawłowskim. To dało mi ogromnego „kopa”, bo uważam, że to jest wybitny fachowiec, jeżeli chodzi o treningi z bramkarzami. Ta nasza współpraca „online” dała mi dużo chęci i pozytywnej energii do piłki nożnej. Do tego doszedł jeszcze COVID, więc okazało się, że tego czasu wolnego miałem trochę więcej niż planowałem.

 

Jak wyglądało życie w Hongkongu w czasie pandemi koronawirusa. Czy rozgrywki piłkarskie też były zawieszone?

 

Tutaj w temacie koronawirusa wprowadzono bardzo dużo obostrzeń. Były one nawet dużo większe od tych w Europie. Wyobraź sobie, że od stycznia do maja mieliśmy normalny lockdown. „Skasowano” nam ligę, ostatni mecz o punkty rozegraliśmy drugiego stycznia, a potem nie mogliśmy uprawiać żadnego sportu. Właśnie te lockdowny w 2020 i 2021 roku dały mi znowu czas wolny, który wykorzystałem na założenie swojej marki rękawic bramkarskich. Teraz startuję z taką platformą online coachingu piłkarskiego.

 

W jaki sposób taka platforma będzie funkcjonowała?

 

Podam Ci przykład. Jeżeli będziesz chciał udoskonalić uderzenie lub przyjęcie piłki kierunkowe, albo dajmy na to podanie krótkie lub długie, to będziesz mógł się tego uczyć. Właśnie jestem na etapie startu tego mojego projektu. Robię dużo ciekawych rzeczy, które związane są z futbolem.

 

Widać, że te wszystkie projekty, którymi się zajmujesz sprawiają Ci dużo radości.

 

To wszystko odciąża psychikę i wychodząc na trening czy mecz możesz się całkowicie skupić na tym żeby grać w piłkę i mieć z tego bardzo dużą frajdę. Zresztą często zapominamy o tym, że piłka nożna to jest naprawdę bardzo fajna gra. Jeśli żyjesz tylko pensji piłkarskiej, to zawsze jesteś w biegu żeby podpisać nowy kontrakt lub nie popełnić błędu przy wyborze na przykład klubu. I właśnie wtedy uciekają najlepsze lata gry, a Ty nie masz z tego żadnej frajdy. Właśnie teraz jestem na takim etapie, że jeszcze grając w piłkę mam przychody z różnych źródeł i sama gra nie jest dla mnie najważniejsza. To sprawia, że każdy kolejny trening czy mecz sprawia mi bardzo dużo radości. To daje mi większą pewność siebie i powoduje, że moja gra jest dużo lepsza.

 

Podczas naszej rozmowy w 2019 roku poruszyliśmy temat otrzymania przez Ciebie obywatelstwa i ewentualnej możliwości gry w reprezentacji Hongkongu. Jesteś tutaj od sześciu lat i jak wygląda ta kwestia w Twoim przypadku?

 

W listopadzie 2023 roku będę mógł się formalnie starać o uzyskanie obywatelstwa. Pojawiło się tutaj w prasie wiele artykułów na ten temat. Odbyłem kilka rozmów z ludźmi z federacji piłkarskiej, bo są zainteresowani abym otrzymał obywatelstwo i zagrał w reprezentacji Hongkongu. Ja sam rozważam taką opcję. Zresztą zagranicznych bramkarzy grających w Azji jest niewielu, można ich tak na dobrą sprawę policzyć na palcach jednej ręki. W Hongkongu jestem ja, w Japonii gra Kuba Słowik i będzie jeszcze z pięciu, sześciu bramkarzy obcokrajowców. Tutaj są ostre limity jeżeli chodzi o bramkarzy grających w ligach azjatyckich.

 

W prawie każdym kraju możesz mieć w polu trzech czy czterech obcokrajowców na boisku i wiadomo, że trenerzy wolą zatrudnić napastników czy kreatywnych pomocników. Gdybym otrzymał paszport azjatycki, automatycznie otworzyłoby mi to bardzo dużo drzwi. Zresztą sam miałem zapytania z różnych krajów, w dodatku z drużyn, które regularnie grają w azjatyckiej Lidze Mistrzów. Mając taki paszport nie blokowałbym miejsca dla innego obcokrajowca, dlatego bramkarze z Europy, którzy posiadają paszport azjatycki, mają bardzo wiele ofert gry w mocnych klubach i ligach na tym kontynencie.

 

Niestety większość bramkarzy z Azji nie prezentuje wysokiej klasy, stąd też obcokrajowiec, w dodatku z azjatyckim paszportem, to łakomy kąsek dla wielu klubów. Mam taką opcję, z której mógłbym skorzystać w przyszłym roku, więc wówczas okaże się jaką decyzję podejmę.

 

Wspomniałeś już o swojej szkółce i innych biznesowych projektach. Czy po ewentualnym otrzymaniu paszportu azjatyckiego pod koniec przyszłego roku, rozważasz myśl, by swoją karierę kontynuować gdzieś w Azji, ale już niekoniecznie w Hongkongu?

 

Rozważam bardzo mocno, bo taki jest cel. Czego mi najbardziej brakuje tutaj w Hongkongu w temacie czysto piłkarskim? To na pewno brak takiej prawdziwej atmosfery futbolu. Na meczach nie ma klubów kibica, które są chociażby w innych krajach azjatyckich.

 

Wspominałeś chyba o Indonezji, gdzie jeden z Twoich kolegów rozgrywa mecze przy osiemdziesięciu tysiącach kibiców na trybunach.

 

Teraz ze względu na koronawirusa to trochę przystopowało, ale w czasach przedpandemicznych to w takich krajach jak Tajlandia, Malezja, Indonezja, Japonia, Korea Południowa czy Chiny, stadiony były wypełnione i na trybunach w trakcie meczów była atmosfera podobna do tej, jaką znany choćby z Europy. Nie ukrywam, że też chciałbym tego doświadczyć, bo w tej kwestii Hongkong im ustępuje.

 

Tutaj w Premier Lidze są może trzy kluby, które grają na dobrym poziomie w skali azjatyckiej: Kitchee, Lee Man i Eastern. Kitchee awansował do 1/8 finału Azjatyckiej Ligi Mistrzów i jak na tutejsze realia jest to solidny zespół. Ale w Premier Lidze grasz przy pięciu tysiącach kibiców, a w Japonii czy Indonezji mecze ligowe ogląda czterdzieści czy sześćdziesiąt tysięcy widzów.

 

Podejrzewam, że doba w Hongkongu trwa też dwadzieścia cztery godziny. Jesteś bramkarzem, trenerem, właścicielem szkółki piłkarskiej czy szefem firmy produkującej rękawice bramkarskie. Do tego chyba nadal w wolnych chwilach bawisz się w modeling. Jak na to wszystko znajdujesz czas?

 

Kiedy dwa lata temu postanowiłem wrócić do gry to też miałem obawy czy sobie z tym wszystkim poradzę. Ale okazało się, że nie jest to wcale takie trudne, bo to wszystko sprawia mi niesamowitą przyjemność. Owszem, czasami bywa ciężko, kończy się dzień i czuję, że jestem zmęczony fizycznie, ale moralnie wszystko jest w najlepszym porządku. Bo najgorsze dla mnie jest takie mentalne zmęczenie, które powoduje u mnie brak perspektyw na przyszłość. Na szczęście robię to co lubię i to sprawia mi ogromną przyjemność, a to wszystko razem napędza mnie do realizacji wszelkich planów. Mam jeszcze dużo pomysłów i niewykluczone, że część z nich uda mi się zrealizować w bliższej lub dalszej przyszłości.

 

Hongkong jest miastem różnorodnym, kolorowym i wielokulturowym. Do tego gigantycznym. Jak się w nim odnajdujesz?

 

To jest fantastyczne miasto i czuję się w nim znakomicie. Klimat mi odpowiada. Mieszkam w centrum skąd mam naprawdę blisko do morza czy gór. Tu jest naprawdę wszystko: z jednej strony masz gigantyczne wieżowce, a z drugiej tradycyjne zabytkowe domy w stylu chińskim. Są miejsca stworzone pod kątem turystów, albo bardzo ekskluzywne dzielnice. Tutaj jest niewiarygodnie drogie życie, dlatego też rytm życia jest mega szybki i na każdym niemal kroku widać tę pogoń za pieniądzem. Jestem z natury bardzo spokojną osobą, ale rzyzwyczaiłem się do tego i w ogóle mi to nie przeszkadza.

 

W tym natłoku pracy i różnego rodzaju obowiązków znajdujesz jeszcze czas na życie prywatne?

 

Faktycznie, na życie prywatne za dużo tego czasu nie mam. Jeżeli chodzi o miejsce, gdzie chciałbym osiąść już na stałe to wydaje mi się, że nie jestem tym typem człowieka, który jest przywiązany do jednego miejsca. Właśnie w Polsce dużo chłopaków mówiło: „tu jest moje miejsce, właśnie tutaj zbuduję swój dom i będę w nim mieszkać”. Nie wykluczam, że kiedyś mogę zmienić swoje postrzeganie, ale na dzisiaj chciałbym mieć szansę wyboru. Jeżeli dzisiaj chcę mieszkać w Hongkongu, to mieszkam właśnie w Hongkongu. Kiedy będę chciał zmienić kraj, to jadę gdziekolwiek indziej, gdzie zamierzam zamieszkać. Po prostu chcę mieć wolność we wszystkich dziedzinach. Nie chcę uzależniać swojego życia od finansów, pracy czy czegokolwiek. Chcę być po prostu wolnym człowiekiem i życie mi pokazuje, że dokonuję słusznych wyborów. Wydaje mi się, że to jest właśnie to szczęście, gdy możesz robić to co chcesz robić i żyć tak, jak chcesz i nie musisz podejmować decyzji, które są wbrew swojej naturze.

Przejdź na Polsatsport.pl
ZOBACZ TAKŻE WIDEO: Izrael - Islandia. Skrót meczu

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie