Maciej Makuszewski: Gra w Odrze Opole nie jest dla mnie "zjazdem"

Piłka nożna
Maciej Makuszewski: Gra w Odrze Opole nie jest dla mnie "zjazdem"
fot. Cyfrasport
Maciej Makuszewski

- Doskonale zdaję sobie sprawę, że początek sezonu zespół miał słaby, ale tutaj nikt nie panikuje. Wszyscy w klubie podchodzą do swoich obowiązków bardzo profesjonalnie i potrafią spojrzeć na wszystko spokojnie. Nerwy nikomu nie są potrzebne. Zresztą gdyby Odra wygrała te trzy mecze, to Makuszewski byłby teraz w Opolu? - powiedział w rozmowie z Polsatsport.pl nowy piłkarz Odry Opole Maciej Makuszewski.

Grzegorz Michalewski: Wiadomość, że podpisałeś kontrakt z Odrą Opole była dla wielu wielkim zaskoczeniem. Niezbyt często zdarza się, aby piłkarz z tak wielkim doświadczeniem związał się z klubem grającym na drugim poziomie rozgrywkowym. Jakie argumenty mieli działacze Odry, że udało im się namówić Ciebie na występy w Opolu?

 

Maciej Makuszewski: Oferta Odry była bardzo konkretna. Kiedy pojawiła się wiadomość, że rozwiązałem kontrakt w Islandii, jeszcze tego samego dnia skontaktowali się ze mną działacze z Opola. Jestem otwartą osobą, a propozycja którą mi przedstawili była dla mnie satysfakcjonująca. Zaproponowano mi dwuletni kontrakt z opcją przedłużenia go o kolejny rok. Jeżeli rozegram określoną liczbę minut, to automatycznie ta opcja trzeciego roku wejdzie w życie. Nie jestem już młodym zawodnikiem, więc taka stabilizacja jest dla mnie ważna. W kwestiach finansowych też nie mam prawa narzekać, więc nie wahałem się jakoś długo przed podpisaniem kontraktu.

 

Oferta Odry Opole była jedyną?

 

Była najbardziej konkretna i przy tym zbliżona do moich oczekiwań. Nauczony wydarzeniami z poprzedniego roku podszedłem już inaczej do tego tematu. Rok temu nie przedłużyłem kontraktu z Jagiellonią Białystok, bo klub oferował mi tylko roczną umowę, a mnie interesowała tylko dłuższy kontrakt, który dawałby mi taką właśnie stabilizację. Były zapytania z innych klubów, miałem kilka ofert, ale żadna z nich nie była dla mnie satysfakcjonująca. Na koniec okienka transferowego były dwa czy trzy kluby, ale albo warunki finansowe mi nie odpowiadały, albo trzeba było wyjechać gdzieś na koniec świata z całą rodziną i po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich "za" i "przeciw" zdecydowałem się te oferty odrzucić.

 

I przez pół roku pozostałeś bez klubu.

 

Dla mnie to też była nowa sytuacja. W listopadzie poleciałem na testy do Izraela, do klubu Hapoel Nof HaGalil. Warunki finansowe zaoferowano mi bardzo dobre, nawet prezydent klubu dał mi podwyżkę i ponoć byłbym drugim najlepiej zarabiającym piłkarzem po bramkarzu reprezentacji Nowej Zelandii Stefanie Marinoviciu. Niestety, ale nie odpowiadało mi to miejsce, nie czułem się tam dobrze i ostatecznie nie skorzystałem z tej oferty.

 

Zamiast tego Twoim nowym krajem było też państwo na literę "I", ale nie Izrael, lecz Islandia. Przyznasz chyba, że obrany przez Ciebie kierunek był mocno egzotyczny, a Leiknir Reykjavik nie należy do potentatów klubowych nawet w tym kraju…

 

No nie. Nie grałem już pół roku, a indywidualne treningi i bieganie w parku nie dadzą Ci tego samego co regularne zajęcia i mecze. Dla mnie opcja powrotu do wysokiej dyspozycji była wtedy chyba najlepsza. Liga dopiero startowała, bo gra się tam systemem wiosna - jesień. Było to dla mnie nowe doświadczenie i fajna przygoda. Owszem, trafiłem do klubu, który miał najmniejszy budżet w lidze, ale wszyscy robili co w ich mocy, aby niczego nam nie brakowało. Klub położony był w najbiedniejszej dzielnicy Reykjaviku, ale wszyscy profesjonalnie wywiązywali się ze swoich obowiązków, a wypłaty były na czas. Słabo wyglądaliśmy w obronie i to był nasz największy mankament, ale wierzę, że drużyna zapewni sobie utrzymanie w lidze.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie