30 lat od zatrucia srebrem, czyli gdzie są chłopcy z Barcelony

Piłka nożna
30 lat od zatrucia srebrem, czyli gdzie są chłopcy z Barcelony
fot. PAP
Piłkarska reprezentacja zdobyła na IO w Barcelonie srebrny medal.

Już 30 lat minęło od ostatniego medalu olimpijskiego dla Polski w dyscyplinach drużynowych. Piłkarze Janusza Wójcika w finale IO 1992 przegrali na Camp Nou, w obecności prawie 100 tysięcy widzów i króla Juana Carlosa, 2:3 z Hiszpanią. Przypominamy, jak potoczyły się kariery i losy srebrnych medalistów, analizujemy dlaczego nie udało się - jak zapowiadali - "zmienić szyldu i jechać dalej", a także sprawdzamy co robią obecnie. Losy niektórych potoczyły się bardzo burzliwie.

Do turnieju olimpijskiego awansowali fartownie, mimo sromotnej porażki w decydującym dwumeczu kwalifikacyjnym z Danią (0:5 i 1:1), dzięki skomplikowanemu regulaminowi, ze względu na to, że na igrzyskach nie mogli grać Szkoci - którzy w młodzieżowych mistrzostwach Europy pokonali Niemców - bo Wielka Brytania wystawiała wspólną reprezentację.

 

Do Barcelony nasi polecieli w atmosferze skandalu po tym, jak u trzech piłkarzy (Aleksander Kłak, Piotr Świerczewski, Dariusz Koseła) wykryto podwyższony poziom testosteronu. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności próbki B zaginęły, badania powtórzono i zawodnicy byli już "czyści".

 

Żadna polska drużyna nie grała później tak pięknie

 

Sukces rodził się w bólach, ale została wykreowana z tego drużyna, która zachwycała i porywała kibiców. Nie dość, że to był – jak dotąd - ostatni olimpijski medal dla Polski w jakiejkolwiek drużynowej dyscyplinie sportu, to paradoksalnie zespół Janusza Wójcika (choć de facto był on raczej bardziej menedżerem i organizatorem niż trenerem) grał pięknie w piłkę.

 

Z takim polotem, dynamiką, finezją i skutecznością nie grała już później chyba żadna polska drużyna, ani reprezentacyjna, ani klubowa. Może momentami Wisła Kraków Henryka Kasperczaka w meczach z Schalke i Parmą zbliżała się do tego poziomu.

 

Prawdziwym popisem Biało-Czerwonych był mecz z Włochami (pod wodzą trenera Cesare Maldiniego z takimi tuzami jak Demetrio Albertini, Renato Buso czy Dino Baggio), wygrany 3:0, a akcja lewym skrzydłem Marka Kożmińskiego, uwieńczona pięknym golem króla strzelców tych igrzysk Andrzeja Juskowiaka, to była poezja futbolu. W półfinale Polacy urządzili sobie trening strzelecki, wygrywając z Australią 6:1 (hat-trick Juskowiaka na Camp Nou, 10 lat po podobnym popisie Zbigniewa Bońka z Belgią na mundialu Espana 1982).

 

Król Juan Carlos wygrał finał Hiszpanom

 

Finał z Hiszpanią przeszedł do legendy. 95 tysięcy widzów na trybunach Camp Nou (dla większości naszych piłkarzy był to pierwszy i ostatni mecz przed tak liczną publicznością). Stadion zmienił się w kocioł, ryk kibiców wprost paraliżował. W składzie gospodarzy takie gwiazdy jak Pep Guardiola, Albert Ferrer, Luis Enrique, Kiko, Alfonso, czy Abelardo. W 45 minucie Wojciech Kowalczyk uciszył Camp Nou, strzelając po rajdzie w swoim stylu gola na 1:0 dla Polski. Był to pierwszy gol stracony przez Hiszpanów w tym turnieju.

 

Przegraliśmy przez... króla Juana Carlosa. Gdy spóźniony na mecz pojawił się w drugiej połowie w loży honorowej, Hiszpanie - jakby pobudzeni jego wejściem - odpowiedzieli dwoma golami. Kwadrans przed końcem spotkania wyrównał na 2:2 Ryszard Staniek. Gdy wszyscy czekali na dogrywkę, nastąpił dramat – po raz kolejny okazało się, że Juan Carlos przynosi Hiszpanom szczęście. Gola na 3:2 w 90 minucie strzelił dla nich Kiko. Nasi po końcowym gwizdku padli na murawę i płakali.

 

Zatruci srebrem nie zmienili szyldu

 

Po powrocie z igrzysk wszystkim zagotowały się głowy, nastąpiło słynne "zatrucie srebrem". Podchmielony Wojciech Kowalczyk już na lotnisku po locie z Barcelony zwalniał prezesa PZPN i selekcjonera reprezentacji seniorów, wtedy też padło pamiętne hasło "zmieniamy szyld i jedziemy dalej".

 

Szyldu nie udało się zmienić, a ci olimpijczycy z Barcelony, którzy przez kolejne lata grali w dorosłej reprezentacji Polski u kolejnych selekcjonerów (w tym bardzo licznie u Janusza Wójcika, na nominację którego naciskał u prezesa PZPN Mariana Dziurowicza sam prezydent Aleksander Kwaśniewski, a kibice głosowali za tym w specjalnej sondzie audiotele), nie potrafili - wraz ze starszymi kolegami - odnieść w niej sukcesów na miarę talentu, ambicji i oczekiwań kibiców. Nawet z "magiem" Wójcikiem u sterów.

 

Tylko pięciu mocno zaistniało w kadrze

 

Sporo występów w kadrze seniorów, w tym po kilka naprawdę udanych meczów, zaliczyli Tomasz Wałdoch, Marek Koźmiński, Piotr Świerczewski (tylko ci trzej załapali się jeszcze z kadrą Jerzego Engela na mundial 2002), Jerzy Brzęczek czy Andrzej Juskowiak. Ci zawodnicy zrobili też dość znaczące kariery w klubach zagranicznych, ale generalnie w wydaniu reprezentacyjnym było to trochę stracone pokolenie zdolnych piłkarzy.

 

Prześledźmy jak poszczególni zawodnicy poradzili sobie w kadrze seniorów, w piłce klubowej, po zakończeniu kariery, a także co robią obecnie, 30 lat po olimpijskim finale. Losy niektórych potoczyły się bardzo burzliwie.

Robert Zieliński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie