Liga Konferencji. John van den Brom: Nie zrozumiałem słów, które kibice krzyczeli na trybunach, ale może i lepiej

Piłka nożna
Liga Konferencji. John van den Brom: Nie zrozumiałem słów, które kibice krzyczeli na trybunach, ale może i lepiej
fot. PAP
John van den Brom

Po meczu 3. rundy kwalifikacyjnej Ligi Konferencji Lech Poznań - Vikingur Reykjavik, w którym polski zespół zwyciężył 4:1 po dogrywce, wypowiedzieli się trenerzy obydwu zespołów.

Szkoleniowiec "Kolejorza", John van den Brom, podkreślilł, że cel został osiągnięty, a szansa na awans do fazy grupowej europejskich pucharów jest spora. 

 

ZOBACZ TAKŻE: Liga Konferencji: Raków Częstochowa znów pokonał Słowaków i awansował

 

- To był niezwykle emocjonujący wieczór, emocjonujący mecz, taki prawdziwy rollercoaster. Mieliśmy tak wiele szans, by zamknąć to spotkanie... Już po końcowym gwizdku rozmawiałem z analitykami i policzyli, że stworzyliśmy 21 okazji bramkowych. 21! To naprawdę bardzo dużo. Oczywiście szansa bramkowa dla analityka, nie zawsze musi być golem, ale też, kto widział ten mecz, to wie, co mam na myśli. Popełniliśmy za dużo błędów w finalizacji akcji. Rywale przeprowadzili w drugiej połowie jedną akcję, po której zdobyli gola. Taki bywa futbol. Mentalnie był to bardzo trudny mecz. Celem był awans do rundy play off i to osiągnęliśmy. Zagramy z Dudelange i mamy dużą szansę, by awansować do fazy grupowej europejskich pucharów.

 

Holenderski trener odniósł się także do atmosfery panującej na trybunach stadionu przy ulicy Bułgarskiej.

 

- Nie zrozumiałem słów, które kibice krzyczeli na trybunach, ale może i lepiej. Dla mnie to była też dziwna sytuacja. Natomiast myślę, że jesteśmy sami temu winni, bo gdybyśmy wykorzystali choć kilka z tych okazji, wygrali 3:0 lub 4:0, każdy z fanów byłby dumny. Zmarnowaliśmy szanse i stąd taka reakcja kibiców. Z drugiej strony, to są ci sami zawodnicy, którzy nieco ponad dwa miesiące temu zdobyli mistrzostwo Polski. I wszyscy byli z nich dumni. Dlatego uważam, że moi piłkarze nie zasłużyli na to. Wiem, że zaliczyliśmy rozczarowujący początek sezonu, ale źle byłoby, gdyby nasz zespół musiał grać nie tylko przeciwko rywalom, ale także przeciwko swoim kibicom.

 

Opiekun gości, Arnar Gunnlaugsson, był dumny z postawy swoich piłkarzy.

 

- Na pewno z tego meczu najbardziej zapamiętam bramkę zdobytą w ostatnich sekundach, dzięki której doprowadziliśmy do dogrywki. Na początku meczu moi zawodnicy potrafili stworzyć sytuacje, graliśmy bardzo dobrze, ale później się wycofaliśmy. Popełniliśmy dwa błędy, po których rywale zdobyli dwa gole. W drugiej połowie musieliśmy zaryzykować, bo nie mieliśmy nic do stracenia i nie miało to już znaczenia, czy przegramy 0:2, czy 0:3. Zdaję sobie sprawę, że Lech miał mnóstwo sytuacji, których nie wykorzystał. Muszę też pochwalić zawodników, którzy zostawili wiele serca na boisku i włożyli dużo energii w ten mecz. Można dziś gdybać, że szkoda, iż w Reykjaviku nie strzeliliśmy więcej goli i nie uzyskaliśmy większej przewagi. Te rozważania nie mają jednak sensu. Liczy się, że przegraliśmy, choć z mocnym rywalem i mogę być dumny z mojej drużyny.

fdz, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie