Bożydar Iwanow: Jakość indywidualna, jakość drużynowa. Przyjemny widok czy jeszcze fatamorgana?

Piłka nożna
Bożydar Iwanow: Jakość indywidualna, jakość drużynowa. Przyjemny widok czy jeszcze fatamorgana?
fot. PAP
Raków Częstochowa pokonał Slavię Praga 2:1.

Znad polskiej piłki nieśmiało zaczyna roztaczać się przyjemny i dawno nieoglądany widok. Jeszcze spowity lekką mgłą niepewności. Czy jest to możliwe, czy to nie jakaś fatamorgana? Ale przecierając dziś rano oczy, ściągając z nich śladu snu, widać jednak dość ostro. Dwa nasze kluby w fazie grupowej europejskich pucharów? To naprawdę jest możliwe. Choć wyprawa Rakowa do Pragi nie będzie tak sympatyczna jak spacer po pewnym znanym w tym mieście moście.

Nie musiałem długo szperać w pamięci, by przypomnieć sobie, kiedy ostatnio kibice nie tylko jednego klubu z Ekstraklasy przeżywali swe międzynarodowe emocje nie tylko w wakacje. Bo choć miało to miejsce... jedenaście lat temu, w sezonie 2011-2012, to dzięki temu, że Polsat posiadał wtedy prawa do Ligi Mistrzów i Europy, dotknąłem tych chwil "własnoręcznie". I do tych drugich rozgrywek po dramatycznych, ale jakże odmiennych nastrojach, kwalifikowali się piłkarze Legii Warszawa i Wisły Kraków. Ci pierwsi po pamiętnym wieczorze na Łużnikach w Moskwie, ci drudzy po nie mniej dramatycznej wyprawie na Cypr, gdzie w skwarze "Biała Gwiazda" była kilka minut od spełnienia wieloletnich marzeń Bogusława Cupiała o Lidze Mistrzów. Awansował jednak APOEL Nikozja, klub wkrótce pożegnał Roberta Maaskanta, a potem Wisła wraz Legią wyszły nawet z grupy docierając do 1/16 finału LE. Intrygujące, że warszawian prowadził wówczas ten sam człowiek, który miał dziś być ciągle w Lechu, Maciej Skorża, krakowską drużynę - a jakże - po Holendrze jeszcze dwóch szkoleniowców! Kazimierza Moskal i od marca Michał Probierz.

 

ZOBACZ TAKŻE: Liga Konferencji. Raków Częstochowa pokonał Slavię Praga w pierwszym meczu


Oba kluby sformatowane były nieco inaczej. W Legii plejada czołowych polskich piłkarzy z Michałem Żewłakowem, Maciejem Rybusem, Michałem Kucharczykiem, Jakubem Rzeźniczakiem, Jakubem Wawrzyniakiem czy Arielem Borysiukiem na czele, wsparta świetnymi obcokrajowcami: Danijelem Ljuboją, Miroslavem Radovicem, Ivicą Vrdoljakiem i Dusanem Kuciakiem. Wisła odwrotnie. Pod Wawel dyrektor Stan Valcx ściągnął mnóstwo różnej jakości "stranierich", z których "international level" miał tak naprawdę jedynie Maor Melikson. Polaków w kluczowym meczu z APOELEM w wyjściowym składzie była zaledwie trójka


Ten przydługi wstęp nie jest pozbawiony logiki i skojarzeń. Lech podobnie jak Wisła ma zagranicznego szkoleniowca, całą masę piłkarzy z zagranicy, ale ilu z nich może pochwalić się wartością na miarę ówczesnego reprezentanta Izraela w ekipie z Reymonta? Wyciągnijmy z tego zespołu Mikaela Ishaka i rozsypie się cała i tak dziś mocno chwiejna konstrukcja. Szwed nie tylko wyglądem upodabnia się do Karima Benzemy. Jego znaczenia dla zespołu jest podobne do tego, jakie na Bernabeu dotyczy Francuza. Na obu trzeba dmuchać i chuchać. To miłe, że w jednym aspekcie Lech jest podobny do Realu. Dobra, dość żartów. "Królewskim" nie grozi oglądanie reszty ligowej stawki z dna tabeli Primera...


Raków - poza obiektem, na którym występuje, jak również sposobem grania - ma wspólną cechę z Legią. Gwiazdę przerastającą finezją, techniką, kunsztem cała ligę jak wtedy Ljuboja. Ivi Lopez jest podobnym artystą do ekscentrycznego Serba. On spina cały ten projekt i jest w stanie zrobić coś "specjalnego", na co nie wpadłoby 90 procent naszego ligowego piłkarstwa. Czy taki nie był też "Ljubo"? Jestem jednak przekonany, że zarówno Legia wtedy, jak i Raków teraz, były (są) tak skonstruowane, że poradziłyby sobie w trudnych momentach nawet gdyby z jakichś przyczyn zabrakło najważniejszego kreatora. Jakość indywidualna łączy się w Częstochowie z jakością drużynową. Pamiętną bramkę w Moskwie zdobył przecież nie Ljuboja czy Radović, a Janusz Gol. Okazuje się, że w pierwszym składzie częstochowian wychodzi Sebastian Musiolik, w teorii napastnik nawet nie numer dwa. Strategia, zadania, plan. I jak powtarza Tomasz Hajto: bieganie. Bo wiele w piłce się zmieniło ale... Znacie to z niemal każdego naszego programu więc, nie będę się powtarzać. Raków do swoich wyzwań jest doskonale przygotowany i jest przygotowany na każdy scenariusz. A reakcja na straconego dość przypadkowo gola? Majstersztyk, ale jednocześnie przecież to był klasyczny schemat, wytrenowany, wyuczony, wariant, który piłkarze Marka Papszuna rozegraliby nawet z opaską na oczach. Oczywiście trzeba było to jeszcze sfinalizować. Dlatego tak wielki żal można czuć do akcji zamykającej to spotkanie, która mogła - prawdopodobnie - rozstrzygnąć losy tej rywalizacji, gdzie właśnie zabrakło ostatniego słowa poprzedniego zdania... Oby to nie był ten detal, który zadecyduje o tym, że dwa zespoły jesienią w Lidze Konferencji to jednak tylko fatamorgana.

Bożydar Iwanow/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie