Być jak Bartosz Zmarzlik. Oni mają na to szansę
Kilka lat temu każdy początkujący żużlowiec w Polsce chciał być Tomaszem Gollobem, teraz wszyscy równają do Bartosza Zmarzlika. Wielu zazdrości mu sukcesów i pieniędzy, bo Zmarzlik z kontraktem klubowym na poziomie 4,5 miliona złotych i umową reklamową z Orlenem na milion złotych przebija wszystkich i wszystko. A przepaść będzie jeszcze większa, bo w sezonie 2023 Zmarzlik będzie jeździł w Motorze Lublin za 6 milionów, a Orlen ma dołożyć 2 miliony. I jak tu nie chcieć być Zmarzlikiem.

Od juniora do mistrza świata. Jak zmieniał się Bartosz Zmarzlik?
Mimo, że każdy chce być, jak Bartosz Zmarzlik, to lista jego potencjalnych następców jest bardzo krótka. A to ze względu na unikatowe umiejętności (on nawet z motocykla ze słabym silnikiem jest w stanie coś wycisnąć) i podejście 2-krotnego mistrza świata do sportu. Zmarzlik jest skoncentrowany w stu procentach na żużlu. Ma świadomość, że kariera, zwłaszcza ten moment błysku, nie trwają wiecznie, więc robi, co w jego mocy, by wykorzystać swoje 5 minut w należyty sposób. Nie każdy tak potrafi. Piotr Pawlicki, który wchodził do dorosłego żużla w tym samym czasie, co Zmarzlik, jest w tej chwili daleko za nim w tyle. A mówiono, że ma większy talent. To samo jest z Maciejem Janowskim.
Człowiek bez palca
Jednak do rzeczy. Naszą listę zawodników z papierami na nowego Zmarzlika otwiera Dominik Kubera. W tym roku dał plamę w Grand Prix Challenge, ale za rok będzie jeździł ze Zmarzlikiem w jednym klubie, więc będzie miał okazję podpatrywać mistrza i poprawić te elementy, które u niego szwankują.
Kubera debiutował w PGE Ekstralidze jako 16-latek. W pierwszym sezonie, w drugim finałowym meczu, zaczął od dwóch trójek, a publiczność w Lesznie oniemiała z zachwytu. Od tamtego momentu minęło 7 lat, ale Kubera nie marnował czasu. Jego największą zaletą jest zadziorność, ten chłopak nigdy nie odpuszcza.
Próbą charakteru dla Kubery było wydarzenie sprzed 4 lat, z meczu w Zielonej Górze, gdzie stopa zakleszczyła mu się między łańcuchem i zębatką. Stracił mnóstwo krwi i palec u nogi. Długo dokuczały mu bóle fantomowe. On sam mówił kiedyś, że po tamtym wypadku musiał sobie wszystko poukładać w głowie na nowo. I choć każde spojrzenie na stopę przypomina mu o trudnej chwili, to nie odpuszcza i walczy na torze o swoje. Kiedyś żużlowy menadżer Sławomir Kryjom powiedział nawet, że Kubera 'jedzie jak wściekły'. Na koncie ma już dwa miejsca na podium Grand Prix.

Przejdź na Polsatsport.pl

