Aleksandra Lisowska: Na igrzyskach przegrałam już na starcie

Inne
Aleksandra Lisowska: Na igrzyskach przegrałam już na starcie
fot. Cyfrasport
Aleksandra Lisowska

Biegająca maratony Aleksandra Lisowska przyznała, że rok temu na igrzyskach olimpijskich była równie dobrze przygotowana, jak teraz w mistrzostwach Europy. W Tokio była 35., a w Monachium wygrała. - Wtedy przegrałam już na starcie. Spaliłam się - zaznaczyła.

Maraton był pierwszą lekkoatletyczną konkurencją ME w Monachium. Lisowska przez większość dystansu biegła w czołowej grupie, a po 40. kilometrze oderwała się od rywalek i stopniowo powiększała przewagę. Uzyskała czas 2:28.36 i o sześć sekund wyprzedziła Chorwatkę Mateę Parlov Kostro oraz o 16 s Holenderkę Nienke Brinkman.

 

ZOBACZ TAKŻE: Lekkoatletyczne MŚ: Za rok w Budapeszcie dziewięć dni zamiast dziesięciu

 

- Trzymałam się czołówki tak długo, jak mogłam. Celowo ominęłam ostatni punkt z nawadnianiem, zaatakowałam 2-3 km przed metą i udało się. Na ostatnich 200 metrach nogi lekko mi się ugięły i pomyślałam, że może jednak zabraknie właśnie tego punktu z nawadnianiem, ale nie żałuję, że tak zrobiłam, bo dzięki temu jest medal mistrzostw Europy. I to złoty – powiedziała PAP biegaczka.

 

Oprócz indywidualnego medalu Lisowska wywalczyła też brąz w rywalizacji drużynowej.

 

- Wiedziałam, że zdobędziemy medal drużynowo, bo ja i dziewczyny byłyśmy świetnie przygotowane. Na ostatnim zgrupowaniu zostawiałyśmy serce na treningach. Mówiłam, że nie ma takiej opcji, żebyśmy wróciły bez medalu – oznajmiła.

 

Jak przyznała, miała też świadomość własnych postępów i dobrej dyspozycji.

 

- Wiedziałam, że indywidualnie też nie odpuszczę. Widziałam, jak trenuję, jaki jest postęp. Dla mnie mój występ nie był zaskoczeniem. Wiadomo, że to jest maraton i wszystko może się zdarzyć, ale czułam się świetnie przygotowana - dodała.

 

Rekord życiowy Lisowskiej to 2:26.08. Ustanowiła go w 2021 roku w Dębnie i od tej pory razem z Małgorzatą Sobańską jest współrekordzistką Polski.

 

- W mistrzostwach świata i Europy liczy się taktyka. Wynik zwyciężczyni igrzysk olimpijskich to 2:27, co pokazuje, że tam rekordy się nie liczą. Udowodniłam to też w mistrzostwach Europy, gdzie nie byłam wymieniana wśród faworytek. Pojechałam z siódmym wynikiem, ale udało się wygrać ze wszystkimi - zauważyła.

 

Lisowska od kilku lat jest żołnierzem Wojska Polskiego. Służy w Marynarce Wojennej RP, ma stopień starszego marynarza i należy do Zespołu Sportowego Marynarki Wojennej w Gdyni. W 2019 roku drużynowo zdobyła srebrny medal w maratonie podczas światowych wojskowych igrzysk sportowych w chińskim Wuhan.

 

- Jestem żołnierzem-sportowcem już od paru ładnych lat, dokładnie od 2016 roku, więc mam wsparcie finansowe w postaci miesięcznej pensji, ale przy tym mogę normalnie realizować się w sporcie, wyjeżdżać na zgrupowania, zawody, itp. Potrafiłam to wykorzystać, żeby wejść na taki poziom - oświadczyła.

 

Lisowska swoją karierę zaczynała od biegów średniodystansowych, lecz stopniowo wydłużała dystanse. W 2020 roku w Oleśnie została mistrzynią Polski w maratonie i powtórzyła ten sukces rok później w Dębnie. W tym roku sięgnęła po tytuł najlepszej w kraju w biegu na 10 000 m, poprawiając rekord życiowy – 32.55,09.

 

- Chcąc wejść na jeszcze wyższy poziom, pewnie nakłady finansowe też będą musiały wzrosnąć. Jeśli mamy walczyć z dziewczynami na mistrzostwach świata czy igrzyskach, gdzie poziom jest wyższy, to pewnie będą potrzebne częste wyjazdy w wysokie góry, a to kosztuje. Ale na razie jeszcze o tym nie myślę. Skupiam się na tu i teraz, żeby było zdrowie – dodała.

 

Lisowska potwierdziła, że trening wysokogórski był kluczowy w osiągnięciu dobrej formy.

 

- W styczniu i w marcu byłam na zgrupowaniach w Iten w Kenii. W marcu byłam jeszcze w Portugalii. Ale najwięcej dał mi obóz w Iten, które leży 2400 m n.p.m. Trenowałam z dziewczynami, które tam się urodziły i widziałam, jak to wygląda. Mam nadzieję, że po kolejnych przygotowaniach wysokogórskich mój poziom jeszcze wzrośnie – wskazała.

 

Nie określiła jednoznacznie, czy w tym sezonie wystartuje jeszcze w jakimś biegu, ale opowiedziała o swoich planach na kolejny sezon.

 

- W listopadzie zaczniemy przygotowania do nowego sezonu, bo od stycznia można już robić minimum na igrzyska olimpijskie w Paryżu - poinformowała.

 

Najważniejszą lekkoatletyczną imprezą w 2023 roku będą mistrzostwa świata w Budapeszcie, które odbędą się w dniach 19-27 sierpnia.

 

- Minimum na mistrzostwa świata w Budapeszcie wynosi 2:28. Przypuszczam, że na igrzyska będzie podobne lub bardziej wymagające – wspomniała.

 

Olimpijski debiut 31-latka ma już za sobą - przed rokiem zajęła 23. miejsce.

 

- Mój start w igrzyskach w Tokio nie był najlepszy, choć też byłam świetnie przygotowana, podobnie jak teraz. Ale tam przegrałam już na starcie, bo jak pierwszy raz na żywo zobaczyłam zawodniczki, które wcześniej oglądałam tylko w telewizji i uświadomiłam sobie, jakie mają rekordy życiowe, to byłam spalona - podkreśliła Lisowska.

 

Jak zaznaczyła, jadąc na ME do Monachium zauważyła, iż mentalnie jest już inną zawodniczką.

 

- Dojrzałam i jestem świadoma tego, że potrafię walczyć na arenie europejskiej, a teraz czas spróbować podbić światową. Mam nadzieję, że zdrowie dopisze, a ja zrobię wszystko, żeby pokazać, że my, Polacy, potrafimy dobrze biegać maratony - powiedziała.

 

Zapytana o swoje cele na przyszłoroczne mistrzostwa świata, odparła: "Chciałabym być w dwunastce. To byłaby rewelacja. Ale na pewno chciałabym wrócić z podniesioną głową i wiedzieć, że dałam z siebie wszystko".

fdz, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie