"Być albo nie być! To moja najważniejsza walka w karierze!" Sokołowski o starciu z Siwym

Sporty walki
"Być albo nie być! To moja najważniejsza walka w karierze!" Sokołowski o starciu z Siwym
fot. PAP
Kamil Sokołowski zmierzy się z Marcinem Siwym w walce wieczoru gali Polsat Boxing Promotions 9 w Częstochowie.

Walki bierze nawet 3 dni przed terminem. Śmieciarkę zamienił na tira. Jeździ nocą. Pracuje i boksuje, w tej kolejności. 8 lat temu wyjechał do Anglii. Dziś jest tam... najbardziej znanym polskim pięściarzem wagi ciężkiej. Kamil Sokołowski, bo o nim mowa, zmierzy się z Marcinem Siwym w walce wieczoru gali Polsat Boxing Promotions 9 w Częstochowie.

Wzorem starszego brata Bartosza, Mistrza Świata w kulturystyce, Kamil Sokołowski wygląda solidnie. W wadze ciężkiej trudno o chuderlaków. Dzisiejszy pięściarz sportową rywalizację zaczynał jak miał 15 lat. W wadze do 70 kilogramów zajął drugie miejsce w karate kyokushin.

 

 - Karate rzuciłem jak miałem 17 lat, bo stało się to już nudne. Chciałem spróbować czegoś nowego więc poszedłem na boks. Trenowałem 2 lata, ale bez żadnych startów.  Potem przerzuciłem się na kickboxing. Ten sport uprawiałem 10 lat. Mam około 75 walk amatorskich i 25 zawodowych - wspomina. W 2006 roku Sokołowski został Mistrzem Polski w Muay Thai, a rok później wygrał w Bułgarii Międzynarodowe Mistrzostwa w k-1.

 

ZOBACZ TAKŻE: PBP 9: Kamil Sokołowski zakończy karierę? Wskazał, co musi się wydarzyć

 

Bohater walki wieczoru pochodzi z Częstochowy, do której wraca po latach. W 2014 roku za chlebem wyjechał do Anglii. Liczył na niezłą pracę za godziwe pieniądze. Pracował gdzie się dało. Sprzątał, budował, pracował na rusztowaniach, przerabiał śmieci i przerzucał po kilkaset kilogramów śmieci dziennie jeżdżąc śmieciarką. Zawsze znajdował czas na boks, bo oprócz jedzenia na które zarabiał, karmił się sportem i rywalizacją. Pasja, która pozwalała dorobić do pensji. Wypłata, satysfakcja i przygoda. Za walkę może zarobić 5-6 tysięcy funtów za 6 rund. Wstawał rano, jadł śniadanie. Przed pracą, jeżeli zbliżała się walka, biegał. Potem zarabiał pieniądze. Po wykonanej pracy jeszcze trening. Kolacja. Telewizor i spać.

 

 - Dziś jeżdżę tirem. Biorę głównie nocne zmiany. Pracuję po 12-14 godzin. Więcej mam czasu na trening, ale wiadomo trzeba też odespać. Żyje mi się bardzo dobrze. Nigdy nie narzekam. Boks to hobby. Trenuję codziennie. Jestem cenionym journeymanem na Wyspach. Journeyman to zawodnik, solidny rzemieślnik, który w walkach daje młodym zawodnikom cenne doświadczenie. Mi doświadczenia i dobrych walk nie brakuje. Dużo zawodników zaprasza mnie na obozy przygotowawcze, na sparingi. Na przykład aktualny Mistrz Świata wagi ciężkiej...

 

 -  Najlepszy i najbardziej pamiętny obóz był z mistrzem Tysonem Furym i Josephem Parkerem byłym mistrzem WBO w wadze ciężkiej, dziś pretendentem do tytułu. Król Cyganów to bardzo skromny facet, ale w ringu nie ma litości. Nie oszukujmy się, bawił się ze mną na sparringach. Jest mistrzem, to nie może dziwić. Bywałem też częstym gościem na obozach brytyjskiej gwiazdy wagi ciężkiej Davida Price.

 

Zawodowy bilans Kamila Sokołowskiego to 11 wygranych, 26 porażek i 2 remisy. Na papierze nic ciekawego. Pozornie. Wiele z tych walk ma jednak swoją historię.

 

 -  Każda walka była ciekawa na swój sposób. Wiele było pojedynków, w których z góry byłem skazany na porażkę, a nokautowałem rywali lub kończyłem karierę pseudo prospektom. Było też wiele zaskoczeń. Ewidentnie wygrałem, a sędziowie dawali mi porażki lub remisy.

 

W marcu 2019 roku Kamil Sokołowski bił się...a w zasadzie po prostu bił Lucasa Browna. Były mistrz WBA wagi ciężkiej w drugiej rundzie leżał na deskach. Dotrwał jednak do ostatniego gongu, a sędzia ringowy i punktowy zarazem zrobił swoje. 67-66 dla Browna... Dwa lata później walka z potencjalnym następcą i sparingpartnerem Anthonego Joshuy, Davidem Adeleye. "Miał szczęście, że wygrał!" mówił o Brytyjczyku były czempion królewskiej kategorii David Haye. Sędzia dał Adaleyemu wygraną jednym punktem. Z perspektywy Polaka, to znów jeden punkt, a jednak porażka...

 

- Jestem trochę ofiarą mojego ujemnego bilansu. Nawet jak wygrywam, to sędziowie przychylniej patrzą na tego, który bilans ma na plus, że niby bardziej obiecujący. Takich nieuczciwie przegranych walk naliczyłem aż 8.

 

Sokołowski nie ma za sobą wielkiego promotora. Nikt nie wkłada w niego pieniędzy, nikt nie dba o promocję. Mimo to Polak, po nawet głośnych, czy kontrowersyjnych porażkach, zyskuje szacunek na wyspach. Utarł nosa kilku teoretycznie obiecującym młokosom. Dostaje zaproszenia na walki zagraniczne, a na Wyspach jest dziś najbardziej znanym pięściarzem wagi ciężkiej z Polski. Nie dziwi fakt że dobrze mu się tam żyje.

 

 -  Mam żonę i jedno dziecko. Chłopak ma już 10 lat. Mieszkamy w hrabstwie Devon na południu Anglii, w mieście Barnstaple. Jesteśmy zdrowi, a to jest najważniejsze. Ubolewam trochę, że słabo mi idzie z angielskim. To wynika z mojego lenistwa. Chyba się go już nigdy nie nauczę. Mogę i potrafię się jednak spokojnie dogadać i zrozumieć - przyznaje Sokół, dla którego rywalizacja z Marcinem Siwym 2 września w Częstochowie jest najważniejszą walką w karierze. A skoro mieszka w Anglii to i dylematy ma iście szekspirowskie.

 

 -  Dla mnie to takie trochę: walczyć jeszcze czy dać sobie już spokój? Być albo nie być! - podkreśla Kamil Sokołowski.

Artur Łukaszewski/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie