Seria trwa! "Niemiecka" precyzja, hiszpański temperament Roberta Lewandowskiego w La Liga

Piłka nożna
Seria trwa! "Niemiecka" precyzja, hiszpański temperament Roberta Lewandowskiego w La Liga
fot. PAP
Robert Lewandowski

Chyba już czas by zacząć szukać popiołu w celu posypania mej głowy. Albo stołu, pod który należałoby wejść wiadomo w jakim celu… Bo jeszcze przed startem La Liga byłem zdania, że Robertowi Lewandowskiemu będzie trudniej zdobywać gole dla Barcelony niż w Bundeslidze. I że granica „trzydziestu plus” nie będzie łatwa do osiągnięcia.

Jeżeli polski napastnik podtrzyma skuteczność z pierwszych kolejek Primera Division, liczba ta może jednak „pęknąć” nawet w okolicy kwietnia. Na razie jego bilans jest … „bundesligowy”. 4 występy, 5 trafień, a gdyby wczoraj na Sanchez Pizjuan dwie z jego „podcinek” były choć odrobinę mocniejsze… Albo przynajmniej dwa razy mniej egoistycznie zachował się Ousmane Dembele… Kolejny dublet to było minimum, które mogło/powinno znaleźć się na koncie naszego rodaka. Najważniejsze jest jednak to, że seria trwa. Że właśnie jego akcja otworzyła wynik spotkania po dość trudnych pierwszych minutach na Estadio Sanchez Pizjuan. Że gol na 2:0, już jego autorstwa, po świetnym przyjęciu i typową dla niego finalizacją po genialnym zagraniu Julesa Kounde, praktycznie zakończył emocje podczas tych wieczornych zmagań.

 

ZOBACZ TAKŻE: Hiszpania szaleje na punkcie Roberta Lewandowskiego! "Najlepszy na świecie"

 

I co niemniej istotne: „Lewy” chcący grać zawsze wszystko od „deski do deski”, nie wyraził w żaden, choć minimalny sposób, niezadowolenia, że Xavi zmienił go na ostatni kwadrans. Od razu przypomniała mi się sytuacja na linii Leo Messi – Mauricio Pochettino w jednym z meczów ubiegłego sezonu Paris Saint Germain i reakcja Argentyńczyka na podobną decyzję … Argentyńczyka. To nie był tylko detal, te zdjęcia obiegły cały świat, a diabeł przecież tkwi właśnie w szczegółach. Hiszpański trener może nie ma jeszcze za dużo doświadczenia ale wie doskonale o kilku sprawach. Po pierwsze natężenie meczów zaczyna być ogromne. Po drugie nie po to wraz z Joanem Laportą, Mateu Alemany’m i Jordi’m Cruyffem budowali tak mocny i szeroki skład, by z niego w logiczny sposób nie korzystać. Do soboty jedynie „Lewy” i Eric Garcia byli piłkarzami z pola „Dumy Katalonii” z kompletem minut w czterech kolejkach. Obrońca opuścił plac wcześniej z powodu urazu. Robert zwolnił miejsce dla Ansu Fatiego. Dla niego, a nie Memphisa Depaya! Czy taka decyzja nie jest oznaką jakiegoś sygnału wobec Holendra, którego na Spotify Camp Nou nie specjalnie chciano i zachęcano go do odejścia? Wynik przy tej roszadzie był już ostatecznie rozstrzygnięty. „Barca” prowadziła 3:0 ale w głowie byłego piłkarza PSV Eindhoven, Manchesteru United i Olympique Lyon mogła zapalić się lampka: „Mundial się zbliża, schodzi gracz z mojej pozycji, a ja nie wstaje z ławki?”.

 

Kto wie czy szansa na najbliższy mecz w podstawie nie pojawi się dla Memphisa 22 września. I to razem z Robertem Lewandowskim na boisku. Tyle, że na przeciwległych barykadach, bo na ten dzień zaplanowano spotkanie w ramach reprezentacyjnej Ligi Narodów: na PGE Narodowym w Warszawie zmierzą się bowiem Polska i Holandia. Nie sądzę, by „Lewy” opuszczał plac gry w każdej ligowej kolejce. W Lidze Mistrzów, która rusza już w środę też, dopóki awans do 1/8 finału nie będzie zapewniony, a raczej nie wydarzy się to po czterech seriach spotkań, również za często mu to nie grozi. „RL9” był, jest i będzie potrzebny. Szczególnie w tych rozpoczynających się w środę prestiżowych rozgrywkach. Zarówno dla próbującego odzyskać międzynarodową pozycję klubu jak i dla zamierzającego udowodnić miano najlepszego napastnika świata Roberta.

Bożydar Iwanow/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie