Barcelonie może być łatwiej wygrać Ligę Mistrzów niż... wyjść z grupy

Piłka nożna
Barcelonie może być łatwiej wygrać Ligę Mistrzów niż... wyjść z grupy
fot. PAP
Na co stać Roberta Lewandowskiego i Barcelonę w Lidze Mistrzów?

Sześciu Polaków ma szansę zagrać w fazie grupowej Ligi Mistrzów w sezonie 22/23, ale trzech z nich jest teraz kontuzjowanych. Po kilku transferach, w tym Roberta Lewandowskiego, Barcelona może być mocna, zwłaszcza na wiosnę, ale wyjść z grupy z Bayernem i Interem nie będzie łatwo. Trudne zadanie też przed Napoli Piotra Zielińskiego, łatwiej może być Wojciechowi Szczęsnemu i Arkadiuszowi Milikowi z Juventusem. Awans RB Salzburg (Kamil Piątkowski) i FC Kopenhaga (Kamil Grabara) jest mało realny.

Pięciu polskich piłkarzy triumfowało dotychczas w rozgrywkach Ligi Mistrzów (dawniej Puchar Europy). Pierwszym był oczywiście Zbigniew Boniek w 1985 roku w barwach Juventusu po wygranej z Liverpoolem w tragicznym finale na Heysel w Brukseli. Później trofeum to zdobywali trzej polscy bramkarze - Józef Młynarczyk z FC Porto (1987), Jerzy Dudek z Liverpoolem po pamiętnym show Polaka w Stambule (2005) oraz Tomasz Kuszczak z Manchesterem United (2008), ale jego wkład w ten sukces był niewielki. Sławomir Wojciechowski był w szerokim składzie Bayernu Monachium, który zwyciężył w Champions League w 2001 roku, ale nie zagrał w żadnym meczu.

 

ZOBACZ TAKŻE: Gwiazdor Barcelony chwali Roberta Lewandowskiego. "To nasz lider"

 

Jednym z ojców triumfu Bayernu w Lidze Mistrzów w 2020 roku był oczywiście Robert Lewandowski, który jako piąty Polak podnosił ten przecenny puchar. Czy Lewemu uda się ta sztuka po raz drugi, tym razem w barwach Barcelony? Szanse na to w tym sezonie nie są duże i - paradoksalnie - Barcelonie i Lewandowskiemu może być trudniej wyjść jesienią z grupy niż na wiosnę, po ewentualnym awansie, powalczyć o końcowy sukces.

 

Zespół Xaviego jest bowiem w trakcie gruntownej przebudowy. Został w przerwie letniej znacząco wzmocniony, potencjał personalny ma być może nawet największy w Europie, ale proces zgrywania tych zawodników, wyrobienia automatyzmów w grze, które będą funkcjonować na poziomie Champions League, może jeszcze dość długo potrwać.

 

Za wcześnie na euforię na Camp Nou

 

Barcelona co prawda wysoko wygrała trzy ostatnie spotkania w La Liga i wśród kibiców na Camp Nou zapanowała euforia, ale trzeba trzeźwo patrzeć na te wyniki. Real Valladolid (4:0 dla Barcy) to jest jedna z najsłabszych drużyn w lidze hiszpańskiej, w meczu z Blaugraną grała w obronie katastrofalnie. Sevilla (3:0) jest w głębokim kryzysie, zajmuje 17. miejsce w La Liga i w czterech meczach wywalczyła zaledwie jeden punkt.

 

Dobrze generalnie gra w defensywie Real Sociedad San Sebastian (4:1), ale akurat mecz z Dumą Katalonii mu nie wyszedł, Lewandowski strzelił gola im gola już w pierwszej minucie. Gdy ekipa Xaviego trafiła w pierwszej kolejce na bardzo dobrze broniące Rayo Vallecano, to miała duże problemy ze stwarzaniem sytuacji strzeleckich i zremisowała 0:0. Póki co, Barcelona jest w tabeli za Realem Madryt, a nie będzie miało znaczenia ile goli strzeli Lewandowski, ile zespół nastrzela w meczach z Valladolid, Cadiz czy Elche, jeśli w La Liga Królewscy będą wyżej od Barcy i nie uda się odnieść sukcesu w Lidze Mistrzów.

 

Dlatego dopiero kolejne mecze z najsilniejszymi rywalami w La Liga (16 października Lewandowski i spółka zagrają w Madrycie z Realem) oraz przede wszystkim spotkania w Champions League dadzą odpowiedź na pytanie, na jakim obecnie poziomie naprawdę jest Barcelona. Potencjał personalny na pewno jest ogromny - szatnia Blaugrany to jakby sezam pełen skarbów. Zrobić jednak z tego wielką drużynę to nie jest takie łatwe zadanie i trzeba na to czasu.

 

Szeroka kadra gwiazd atutem Barcelony

 

Dlatego wydaje się, że Barcelona najlepsza będzie na wiosnę, gdy już drużyna się zgra, gdy trener Xavi znajdzie najlepsze warianty taktyczne, optymalne zestawienie personalne. A tak naprawdę ekipa z Camp Nou może być wielkim zespołem dopiero w sezonie 2023/2024, tylko kto w Katalonii będzie miał cierpliwość na to czekać? Teraz to wszystko rodzi się na placu boju. Lewandowski, poza debiutem z Rayo, ma prawdziwe wejście smoka, jednak trzeba pamiętać, że sezon jest bardzo długi i trudny, bo przerwany mundialem w Katarze w listopadzie i grudniu.

 

Trzeba będzie grać o wysoką stawkę niemal co trzy dni na kilku frontach - La Liga, Liga Mistrzów, Puchar Króla plus mecze kadry. Stal będzie hartowała się w piekielnym ogniu i przetrwają tylko najtwardsi. Szeroka kadra Barcelony może być w tej sytuacji dużym atutem. Nikt w Europie nie ma tylu piłkarzy na tak wysokim poziomie, nawet po odejściu Pierre-Emericka Aubameyanga do Chelsea.

 

Ten transfer może być nawet na plus Barcelony, bo grzybów w barszczu jest tam dużo, może nawet za dużo. Został przecież Memphis Depay (nie wiadomo, czy będzie hamulcowym, czy Xavi jednak spróbuje się z nim przeprosić i wykorzystać jego potencjał), na razie tylko z ławki wchodzi po serii kontuzji Ansu Fati, chyba najbardziej uzdolniony piłkarz na świecie, być może wkrótce następca Leo Messiego i Cristiano Ronaldo. A jest jeszcze przecież kupiony za ogromne pieniądze (55 mln euro) z Manchesteru City Ferran Torres, który również jest tylko dublerem.

 

Barcelona chyba trafiła z transferami

 

Xavi na razie stawia z przodu głównie na trójkę Lewandowski - Raphinha - Dembele. Polak znakomicie wprowadził się do drużyny. Brazylijczyk mniej efektownie, ale w ostatnim meczu z Sevillą strzelił już gola, wcześniej popisał się piękną asystą i powoli wskakuje na wyższy bieg. Jako ostatni z nowych nabytków został zgłoszony do rozgrywek Jules Kounde, ale w meczu z Sevillą pokazał, że może być nie tylko znakomity w obronie, bo niespodziewanie zaliczył też dwie asysty.

 

Jeśli dodamy do tego solidnego Andreasa Christensena, który przyszedł z Chelsea, to letnie transfery Barcelony mogą okazać się strzałem w dziesiątkę. Może poza Franckiem Kessiem, bo były defensywny pomocnik Milanu jest graczem raczej topornym i blado wypadł w pierwszych meczach, gdy wchodził z ławki, choć w przekroju całego trudnego sezonu zapewne przyda się Xaviemu.

 

Szkoleniowiec Barcelony powoli dokonuje zmiany pokoleniowej, bo Gerard Pique i Jordi Alba stracili miejsce w podstawowym składzie, a pozycja Sergio Busquetsa też nie jest już niepodważalna. Jednak przy trudnych meczach co trzy dni, ci trzej weterani ze swoim ogromnym doświadczeniem i oddaniem Dumie Katalonii na pewno też się przydadzą i mogą być wartością dodaną w stosunku do rywali, którzy nie mają tak szerokiej, mocnej kadry.

 

Bayern faworytem w grupie

 

Póki co startuje Liga Mistrzów i pierwszym zadaniem dla nowej ekipy Xaviego z Lewandowskim, Raphinhą i Kounde jest wyjście z grupy, a to wcale nie będzie takie proste. Przewrotny i złośliwy los sprawił, że Lewy wraz Barceloną trafił na swoich byłych kolegów z Bayernu. Nawet mimo straty swojego najlepszego strzelca drużyna Juliana Nagelsmanna jest bardzo mocna i dobrze poukładana, trudno sobie wyobrazić, by nie wyszła z grupy. Przypominamy sobie lania, jakie w ostatnich sezonach Bawarczycy sprawiali Katalończykom. Tyle tylko, że teraz Lewandowski zamienił się miejscami...

 

Bayern na początku tego sezonu urządzał sobie w Bundeslidze i Superpucharze popisy strzeleckie, jakby chciał udowodnić, że po odejściu Lewandowskiego zespół będzie jeszcze mocniejszy i bardziej bramkostrzelny, ale ostatnie dwa mecze ostudziły rozgrzane bawarskie głowy. Remisy 1:1 z Unionem Berlin i Borussią Moenchengladbach sprawiły, że Bayern jest na razie dopiero trzeci w tabeli i okazuje się, że świat bez Lewandowskiego wcale nie jest taki prosty, a Leroy Sane, Sadio Mane czy Thomas Mueller to nie są jednak typowi snajperzy.

 

Kluczowe mecze Barcelony z Interem

 

Uważam jednak, że Bayern jest faworytem grupy C Ligi Mistrzów i wyjdzie z niej - czy z pierwszego, czy z drugiego miejsca. Kwestia, kto jeszcze wywalczy awans, powinna rozstrzygnąć się między Barceloną a Interem Mediolan, bo Viktoria Pilzno jest w tej grupie w praktyce bez szans na awans, co nie znaczy, że nie może urwać punktów którejś z wyżej notowanych drużyn. Barcelona akurat pierwszy mecz ma z mistrzem Czech na Camp Nou, a więcej jest szansa na optymistyczny start w rozgrywkach.

 

Inter Mediolan co prawda średnio rozpoczął sezon w Serie A (trzy wygrane, dwie porażki, w tym ostatnia w prestiżowych derbach z AC Milan 2:3), ale zespół Simone Inzaghiego jest już bardzo doświadczony, dość dobrze zgrany, ma w miarę szeroką ławkę, na Ligę Mistrzów na pewno maksymalnie się skoncentruje i może być twardym orzechem do zgryzienia. Oczywiście Barcelona ma znacznie większy potencjał personalny od Interu, ale potencjał nie gra. Trzeba będzie postarać się o konkret w dwumeczu między tymi drużynami, a w tym kontekście optymistyczny efekt tego starcia nie jest wcale pewny dla zespołu Xaviego.

 

Trudne zadanie przed Napoli

 

Nie będzie też łatwo wyjść z grupy w Lidze Mistrzów drużynie innego gwiazdora reprezentacji Polski Piotra Zielińskiego. Napoli co prawda bardzo dobrze zaczęło rozgrywki Serie A (trzy zwycięstwa, dwa remisy i drugie miejsce w tabeli za Atalantą), ale grupa A jest bardzo trudna. Pierwsze miejsce jest w zasadzie zarezerwowane dla Liverpoolu, natomiast walka o drugą pozycję pomiędzy Napoli, Ajaksem i Rangersami zapowiada się na niezwykle twardą, zaciekłą i ciekawą. Nawet trzecie miejsce w grupie nie będzie takie złe, bo otwiera drogę do tego, by wiosną powalczyć o sukces w Lidze Europy.

 

Drużyna Luciano Spallettiego jest w fazie przebudowy. Opuścili ją doświadczeni zawodnicy, którzy od lat stanowili o jej obliczu (Insigne, Mertens, Koulibaly), ale wydaje się, że odmłodzenie drużyny było dobrym ruchem, bo Insigne i Mertens za dużo już Napoli nie dawali, a za 31-letniego Koulibaly'ego udało się od Chelsea uzyskać jeszcze całkiem niezłą kwotę 38 mln euro.

 

Gruzin nowym idolem, odżył Zieliński

 

Jak na razie wydaje się, że transfery zawodników, którzy mają ich zastąpić, były trafione. Min-jae Kim póki co udanie zasypał dziurę w obronie po Koulibalym, a nową gwiazdą i idolem kibiców został Khvicha Kvaratskhelia. Gruzin w pięciu meczach Serie A zdobył cztery bramki, czaruje dryblingami, strzałami z dystansu i kibice nie tęsknią już za Insigne.

 

Bardzo dobrze sezon zaczął także Piotr Zieliński, co nas cieszy w perspektywie gry reprezentacji Polski na mundialu w Katarze. "Zielek" świetnie grał w poprzednim sezonie w Napoli od września do lutego. Stał się gwiazdą drużyny, mówiło się o transferze do Bayernu, ale od marca przyszło załamanie formy i stracił nawet miejsce w składzie w ostatnich miesiącach sezonu. Wygląda jednak na to, że w nowym ustawieniu zespołu czuje się świetnie i wszystko wróciło na dobre tory.

 

Allegri próbuje wskrzesić Starą Damę

 

Łatwiej niż Barcelonie i Napoli może być o awans z grupy innej "polskiej" drużynie w tej edycji Ligi Mistrzów - Juventusowi z Wojciechem Szczęsnym i Arkadiuszem Milikiem. Co prawda pozycja hegemona grupy H - Paris Saint-Germain jest niepodważalna, ale drugie miejsce dla mocnej personalnie "Starej Damy" jest bardzo prawdopodobne. Maccabi Hajfa jest raczej bez szans na awans z tej grupy, a Benfica wydaje się mieć mniejszy potencjał niż w kilku poprzednich sezonach, choć w lidze portugalskiej wystartowała bardzo dobrze, bo wygrała wszystkie pięć meczów i jest liderem.

 

Massimiliano Allegri będzie próbował w tym sezonie odbudować Juventus, który w poprzednich dwóch latach - po długim panowaniu w Serie A - przeżywał kryzys, ale na razie ta odbudowa idzie mu umiarkowanie udanie. Drużyna co prawda nie przegrywa, ale wygrała w lidze włoskiej tylko dwa mecze, a aż trzy razy zremisowała. Wydaje się jednak tylko kwestią czasu, kiedy ci zawodnicy w końcu w pełni zaskoczą.

 

Milik strzela, Szczęsny się kuruje

 

W pierwszych meczach Champions League bramki "Starej Damy" nie będzie mógł strzec Wojciech Szczęsny, który tydzień temu w ligowym meczu doznał kontuzji i musiał opuścić boisko. Przerwa potrwa prawdopodobnie 2-3 tygodnie, więc jest szansa, że Szczęsny będzie w dobrej formie na decydujące mecze Juve w walce o awans w LM oraz na mundial w Katarze. W hitowym meczu pierwszej kolejki Champions League z PSG musiał zastąpić go Mattia Perin.

 

Arkadiusz Milik po transferze z Olympique Marsylia miał bardzo dobre wejście w Juventusie, bo strzelił już dwa gole w trzech meczach Serie A - raz w roli rezerwowego, raz grając w podstawowym składzie. Ale raczej musimy się nastawić, że Polak głównie będzie wchodził na boisko w roli jokera, a napastnikiem nr 1 w Turynie będzie Dusan Vlahović. Jednak w pierwszym meczu z PSG Allegri zaskoczył, bo wystawił ich obu w podstawowej jedenastce. Należy jednak pamiętać, że uraz mięśnia wykluczył z tego meczu Angela Di Marię, kontuzjowany jest też Federico Chiesa.

 

Dramat Grabary

 

Wspaniały miniony sezon w FC Kopenhaga zanotował Kamil Grabara. Polski bramkarz walnie przyczynił się do zdobycia mistrzostwa Danii, ale w drugiej kolejce tego sezonu musiał opuścić boisku po zderzeniu z rywalem i przejść operację twarzy. Jest szansa, że Grabara wróci do gry prawdopodobnie w październiku, ale to dla niego wielki dramat i w kontekście występów w Champions League i walki o miejsce w składzie kadry Michniewicza na finały mistrzostw świata.

 

On i jego drużyna stoją jednak przed arcytrudnym zadaniem. Awans z grupy, w której są Manchester City, Sevilla i Borussia Dortmund, wydaje się w praktyce niewykonalny dla Kopenhagi.

 

Pechowiec Piątkowski

 

W bardzo podobnej sytuacji do Grabary jest obrońca reprezentacji Polski Kamil Piątkowski. Wydawało się, że po transferze do RB Salzburg jego kariera nabierze niebywałego rozpędu, niestety Piątkowskiego nękają kontuzje. We wrześniu poprzedniego roku złamał nogę w kostce i nie grał ponad dwa miesiące. Zdążył jednak zadebiutować w Lidze Mistrzów i przyczynił się do zdobycia mistrzostwa i Pucharu Austrii przez RB Salzburg. W poprzednim sezonie zagrał w szesnastu meczach swojej nowej drużyny.

 

Niestety, w sparingowym meczu przed tym sezonem Piątkowski nabawił się kolejnej kontuzji i dopiero w najbliższych tygodniach możemy się spodziewać jego powrotu na boisko. Mistrzom Austrii nie będzie łatwo wyjść z grupy E. Dinamo Zagrzeb jest w ich zasięgu, ale wygrać rywalizację z Chelsea i mistrzem Włoch AC Milan będzie bardzo trudno. Z trzeciego miejsca można jednak awansować do fazy pucharowej Ligi Europy i to chyba jest cel RB Salzburg.

 

Trzymamy więc kciuki za powrót do zdrowia Szczęsnego, Grabary i Piątkowskiego, gole Lewandowskiego i Milika, a także na koncertową grę w drugiej linii Napoli Zielińskiego. W przypadku Barcelony i "Lewego" mamy nadzieję, że zapewnią nam emocje aż do finału Champions League 10 czerwca 2023 roku w Stambule i że znów bohaterem decydującego meczu w tym mieście będzie Polak, jak przed laty Jerzy Dudek...

Robert Zieliński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie