ME koszykarzy. Aaron Cel: To było wspaniałe zakończenie kariery

Koszykówka
ME koszykarzy. Aaron Cel: To było wspaniałe zakończenie kariery
fot. Polsat Sport
Aaron Cel: To było wspaniałe zakończenie kariery

Niedzielny mecz o brązowy medal mistrzostw Europy koszykarzy w Berlinie z Niemcami (69:82) może być końcem reprezentacyjnej kariery najstarszego gracza, 35-letniego Aarona Cela. - Prawdopodobnie był to mój ostatni mecz. Muszę jeszcze porozmawiać z trenerem i to ustalić… - powiedział Cel.

W sierpniu w preeliminacjach ME 2025 (obecnie, po przyznaniu organizacji jednej z grup Polska jest pewna udziału w finałowym turnieju za trzy lata) skrzydłowy rozegrał 100. spotkanie w drużynie narodowej (przeciw Austrii).

 

ZOBACZ TAKŻE: Kamil Bortniczuk przywitał reprezentantów Polski w koszykówce. Piękne słowa Ministra Sportu

 

Po Eurobaskecie, w którym biało-czerwoni po raz pierwszy od 1971 roku zameldowali się w najlepszej czwórce, ma 108 spotkań na reprezentacyjnym liczniku i 736 pkt. Ostatnie mecze były jednocześnie pierwszymi występami w zespole narodowym, od kiedy w października 2021 kadrę objął trener Igor Milicic.

 

- To (przyp. red. mistrzostwa) było wspaniałe zakończenie mojej kariery reprezentacyjnej. Jestem bardzo szczęśliwy. Gdyby ktoś przed mistrzostwami powiedział mi, że będziemy w czwórce, nie uwierzyłbym, aczkolwiek jestem bardzo pozytywnym człowiekiem - rozpoczął.

 

- Gdyby ktoś dodał, że pokonany w ćwierćfinale Słowenię, obrońcę tytułu z najlepszym zawodnikiem świata Luką Doncicem, z którą rok temu przegraliśmy różnicą prawie 40 punktów (w kwalifikacjach olimpijskich w Kownie 77:112 - PAP) ciężko byłoby uwierzyć. Eurobasket pokazuje, że wszystko jest możliwe w życiu, że trzeba dążyć do swoich marzeń. Wszystko jest w zasięgu człowieka, o ile się w to wierzy i ciężko pracuje - powiedział.

 

Koszykarz Twardych Pierników Toruń, który urodził się, wychowywał i grał w młodzieżowych reprezentacjach Francji, m.in. z Nicolasem Batumem czy Nando DeColo, przyznał, że z meczu na mecz rosło w drużynie poczucie, że są w stanie osiągnąć coś nadzwyczajnego. W Pradze, w grupie D Polska zajęła trzecie miejsce (bilans 3-2) i w 1/8 finału zmierzyła się z Ukrainą, z którą w turnieju towarzyskim przegrała wysoko (60:88). W Berlinie spotkanie miało zupełnie inny przebieg. Biało-czerwoni wygrali po walce 94:84.

 

- W trakcie turnieju krok po kroku patrzyliśmy na to, co jest w najbliższej perspektywie. Myślę, że to był właśnie powód naszego sukcesu - nie patrzyliśmy za daleko. Skupialiśmy się na najbliższym meczu, przeciwniku, pierwszej kwarcie, drugiej kwarcie itd. Mieliśmy głowę na karku za każdym razem i to nam też najprawdopodobniej pomogło osiągnąć ten niesamowity sukces - ocenił.

 

W ćwierćfinale podopieczni trenera Milicica odprawili obrońcę tytułu Słowenię 90:87. To była największa sensacja ME.

 

- Nie jestem pewien, czy wygrana ze Słowenią +doszła+ jeszcze do mnie. Tak naprawdę jesteśmy w siódmym niebie. Wiemy, co osiągnęliśmy sportowo, ale skala tego sukcesu nie do końca dociera do nas. Pewnie jak usiądziemy w domu, z rodzinami i zaczniemy spokojnie rozmawiać, to dotrze do nas, co zrobiliśmy. Na razie jest czysta sportowa radość z wielkiego sukcesu, mimo braku medalu - dodał.

 

Polacy w półfinale przegrali wysoko z Francją (54:95), ale z Niemcami, o brąz, walczyli do końca.

 

- Uważam, że czwarte miejsce, to taki mały medal - za promocję koszykówki w Polsce. Może pod tym względem smakuje to lepiej niż brązowy medal na parkiecie. Po to gramy, by promować naszą dyscyplinę. Bez wątpienia, mimo ważnego pierwszego zwycięstwa z Czechami w Pradze, bo fantastycznie jest wygrywać z gospodarzem, sukces Słowenią "siedzi" najbardziej w sercu. To przekroczyło wszelkie granice marzeń, możliwości. Doncic sędziów nie lubi, ale wygranej po meczu pogratulował - podkreślił weteran.

 

MS, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie