Tomasz Wójtowicz: Drużyna praktycznie się rozleciała. Dwóch zawodników zginęło, trzeci był połamany

Siatkówka
Tomasz Wójtowicz: Drużyna praktycznie się rozleciała. Dwóch zawodników zginęło, trzeci był połamany
fot. PAP
Tomasz Wójtowicz

Przy okazji turnieju Bogdanka Volley Cup były mistrz olimpijski Tomasz Wójtowicz opowiedział o początkach swojej siatkarskiej kariery. Dodajmy, że rozgrywany na Lubelszczyźnie turniej nosi imię zasłużonego reprezentanta Polski.

- Wszystko zaczęło się pod kierownictwem taty, kiedy byłem w ogóle malutkim dzieciakiem. Chodziłem z tatą na mecze i treningi. On był już wtedy trenerem, przestał zawodowo grać i prowadził drużynę, więc tam wykonywałem swoje pierwsze odbicia piłki, w trakcie treningów. Ojciec nie zwracał na nas zbytnio uwagi, bo prowadził trening, a my sobie z boczku z moim bratem odbijaliśmy - zdradził Wójtowicz. 

 

ZOBACZ TAKŻE: Bogdanka Volley Cup im. Tomasza Wójtowicza: LUK Lublin wygrał turniej

 

Były reprezentant Polski opowiedział o kolejnych szczeblach swojej siatkarskiej drogi.

 

- Potem było już bardziej poważnie. W szkole średniej był to MKS. I w tym MKS-ie miały miejsce pierwsze szlify i poważniejsze treningi. Następnie było połączenie z AZS-em Lublin. Tu zrobiło się jeszcze poważniej, bo zacząłem grać już w drugiej lidze, czyli na ówczesnym drugim poziomie rozgrywkowym. W drugiej lidze jeździliśmy już po całej Polsce i graliśmy z drużynami prawie zawodowymi, chociaż nie było to pełne zawodowstwo - opowiada były siatkarz.

 

Kolejnym, naturalnym krokiem było przejście do lepszego klubu.

 

- Przeszedłem do ojca, do Świdnika. Mój tata stworzył tam zespół z którym udało się awansować z drugiej ligi do pierwszej, w której mogliśmy rywalizować z najlepszymi drużynami w Polsce. W tym czasie przyszły też moje największe sukcesy czyli mistrzostwo świata oraz olimpijskie. Z kolei w Świdniku największym osiągnięciem był brązowy medal mistrzostw Polski. Uważam, że byliśmy wtedy w fazie rozwojowej i w następnym sezonie powalczylibyśmy o złoto - dodał 68-latek. 

 

Plany świdnickiej drużyny pokrzyżował jednak tragiczny wypadek samochodowy z udziałem siatkarzy Avii z 1976 roku.

 

- Niestety wydarzył się niefortunny wypadek i drużyna praktycznie się rozleciała. Dwóch zawodników zginęło, trzeci był połamany, czwarty zatrzymany. Także czterech bardzo potrzebnych zawodników wypadło z drużyny, która po prostu się rozpadła - powiedział Wójtowicz.

 

Jaki był następny etap w karierze siatkarza?

 

- Jurek Wagner poszedł do Legii i myślał, że stworzy sobie taką drużynę jaką sobie wymarzył. Spisał więc na kartce listę nazwisk i dał ją generałom z wojska aby zaprosić zawodników, wcielając ich do wojska. Miesiąc po igrzyskach dostałem powołanie do wojska - wspomina jeden z najlepszych polskich siatkarzy w historii.

 

Całość rozmowy w załączonym materiale wideo.

 

 

 

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie