Przemysław Iwańczyk: Zawalony sprawdzian. Polsko, mamy problem!

Piłka nożna
Przemysław Iwańczyk: Zawalony sprawdzian. Polsko, mamy problem!
fot. PAP
Reprezentacja Polski przegrała w Warszawie z Holandią 0:2.

Pomijając barażowe starcie o mundial ze Szwecją mecz z Holendrami był najpoważniejszym wyzwaniem reprezentacji Polski pod wodzą Czesława Michniewicza. Jego przebieg, a przede wszystkim korzystny wynik, miał załatwić kilka spraw. Zamiast tego wprowadził w głęboki niepokój przed tym, co wydarzy się w niedzielę w Cardiff i za dwa miesiące na mundialu w Katarze.

By podkreślić wagę czwartkowego meczu na PGE Narodowym, należy nadać temu szerszy, nie tylko piłkarski kontekst. W ostatnim czasie biznesowy pion PZPN podpisał kilka bardzo istotnych umów sponsorskich, dzięki nim potężne firmy zadebiutowały na stadionowych przestrzeniach. Kilka dni temu zaprezentowano nową koszulkę reprezentacji, a przecież nic tak nie sprzyja promocji narodowych i korporacyjnych barw jak korzystny wynik z rywalem europejskiej czołówki. I tylko na tym polu przegrana z Holandią, a przede wszystkim nieakceptowalny dla kibica styl gry reprezentacji Polski, jest ciosem bardzo dotkliwym.


Generalnie w polskiej piłce mamy czas wielkiej mobilizacji (terminu tego wolałbym jednak nie używać), a finisz rozgrywek Ligi Narodów oraz zbliżający się mundial ostatecznie dowiodą, czy pomysł na polską piłkę sygnowany wyborem Cezarego Kuleszy na stanowisko prezesa, zdaje egzamin. Nie jest więc przypadkiem, że także działacze usiłują zewrzeć szyki, przeanalizować swoje dotychczasowe dokonania i nakreślić plany na przyszłość. Dowodem na to jest poniedziałkowe spotkanie w Jastrzębiu Zdroju dziesięciu najważniejszych (spośród szesnastu) baronów związkowych, którzy kilkanaście miesięcy temu zakładali koalicję na rzecz wyboru obecnego prezesa. Spotkanie odbyło się przy okazji meczu eliminacji mistrzostw świata w futsalu Polska – Grecja. Przybył na nie sam Kulesza, co świadczy o powadze sytuacji i próbie ustanowienia scenariuszy dla polskiej piłki na najbliższe miesiące.

 

ZOBACZ TAKŻE: Bożydar Iwanow: Czas eksperymentów się skończył. Wróćmy do tego, co dało nam awans na Mundial

 


A te nie są po czwartkowym meczu optymistycznie. Właściwie należy zgodzić się, że na dwa miesiące przed mundialem drużyna jest w proszku. Trudno bowiem wyobrazić sobie, że na pierwszy mecz z Meksykiem na katarskich mistrzostwach świata biało-czerwoni wyjdą w takim zestawieniu personalnym jak przeciwko Holandii. Trudno też zachować spokój, jeśli trener Michniewicz będzie tak bardzo upierał się przy eksperymentalnym ustawieniu z trójką środkowych obrońców, które po prostu nie zdaje egzaminu. W jego siedmiomeczowej kadencji wyszły Polakom dwa mecze – ze Szwecją dający mundial i zremisowany na wyjeździe z Holandią. W tych właśnie potyczkach Michniewicz zdecydował się wrócić do ustawienia z czterema defensorami. Wnioski nasuwają się same, aż 12 straconych goli w pięciu meczach Ligi Narodów jest namacalnym dowodem, że coś nie gra w naszej grze obronnej, która za sprawą zamiłowania selekcjonera do taktyki miała być formacją nie do przejścia.


W czwartek obecni na stadionie kibice znów mieli poczucie dysonansu poznawczego. Z jednej strony naszych piłkarzy chwalą niemal co tydzień za występy w czołowych klubach europejskich, że wymienię Roberta Lewandowskiego, Piotra Zielińskiego, Sebastiana Szymańskiego czy Arkadiusza Milika, a z drugiej strony trudno im przenieść swoją nadprzeciętną dyspozycję na grunt kadry narodowej. Sytuacja się powtarza, nie jest niczym nowym, ale być może po raz pierwszy trybuny doświadczyły sytuacji, że wynoszony na czołowego gracza Juventusu Milik nie łapie się do jedenastki. Nie łapie się, choć jest w świetnej formie, jest drugim najlepszym asystentem Lewandowskiego w historii wspólnych występów w kadrze, wreszcie duet ten jest jednym z tych, których przeciwnicy obawialiby się najbardziej. Oczywiście selekcjoner ma prawo do autorskiej wizji drużyny, jednak brak Milika wydaje się być grzechem zaniechania. Zresztą dał temu wyraz prezes PZPN, który w przedmeczowym wywiadzie wyraził nadzieję, że strzelca trzech goli w sześciu meczach tego sezonu Serie A powinniśmy zobaczyć na boisku.


Mecz z Holendrami obalił kilka przekonań. Przez lata PGE Narodowy był twierdzą niezdobytą przez przeciwników, teraz stał się stadionem, na który rywale zaczynają przyjeżdżać jak po swoje. Przez dekadę rozegrano tam 33 spotkania, 19 z nich zakończyło się wygraną, padło dziewięć remisów i tylko pięciokrotnie zwyciężali goście. Niestety, całkiem niedawno padła seria 21 gier z rzędu bez porażki, dwie z nich – z Belgią i Holandią – zdarzyły się w zaledwie kilka miesięcy. Należy brać poprawkę na to, że wcześniej z Holandią czy Portugalią w przegranych starciach Polacy występowali w Chorzowie, mimo to kwestia ta urasta niestety do rangi niepokojącego symbolu.
Niestety, przegrana z Holendrami 0:2, a przede wszystkim styl - katastrofalny, pozbawiony fundamentalnej w sporcie determinacji – znów wpędziła nas w stan głębokiego niepokoju. Do Cardiff biało-czerwoni pojadą teraz z nożem na gardle, by wyrwać rywalowi choćby punkt i zapewnić sobie utrzymanie w najwyższej dywizji Ligi Narodów. Ktoś powie, że to bez znaczenia, że najważniejszy jest mundial. Otóż nie, utrzymanie w elicie implikuje na wiele spraw, w tym te najważniejsze jak możliwość konfrontacji z najsilniejszymi przeciwnika oraz możliwości rozstawienia w eliminacjach Euro 2024.


Nie wiem, jak w niedzielę sprawią się Polacy, wiem, że to najpoważniejsze wyzwanie od czasu barażu ze Szwecją. W kategorii presji nawet trudniejsze, bo marcowe starcie na Śląskim w Chorzowie było totalną niewiadomą, a trener Michniewicz dopiero zaczynał swoją pracę. Teraz jest już z zespołem ponad pół roku, miał czas na wprowadzenie swojej wizji i okolicznością łagodzącą nie będą tu np. kontuzje kilku pomocników. Oczywiście należy docenić wyrwę jaką spowodowali swoimi kontuzjami Jakub Moder, Krystian Bielik i w mniejszym stopniu Jacek Góralski, ale urazy to przecież element sportu, okoliczność, która dotyka wszystkie reprezentacje i na którą każdy selekcjoner powinien być gotowy.


Na razie reprezentacja gotowa nie jest, wszyscy mamy poczucie uciekającego czasu, coraz pilniejszych celów do osiągnięcia i problemu niemocy, z jaką się drużyna narodowa mierzy. Krótko mówiąc: Polski, mamy problem! I to naprawdę poważny.

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie