Bożydar Iwanow: Bohaterowie i ofiary. Kampania wrześniowa a Mundial w Katarze

Piłka nożna
Bożydar Iwanow: Bohaterowie i ofiary. Kampania wrześniowa a Mundial w Katarze
fot. Cyfrasport
Kto zabłysnął, a kto zgasł w ostatnich dwóch meczach Ligi Narodów?

Utrzymanie w Dywizji A? Zrealizowane. Pierwszy koszyk przed losowaniem grup eliminacji EURO 2024? Jest. Wątpliwości dotyczące jakości naszej kadry przed Mistrzostwami Świata w Katarze? Pozostają niezmiennie...

Wygrana w Cardiff z Walią dodała odrobinę lepszego nastroju, ale o euforii nie ma mowy. To rywal miał wciąż więcej dogodnych sytuacji od naszej drużyny, a najlepszym aktorem niedzielnego meczu był nasz bramkarz, Wojciech Szczęsny. To mówi wiele. Ostatnie poważne sprawdziany przed wyprawą na Bliski Wschód odpowiedziały na kilka pytań, ale sporo kwestii wiąż pozostało bez odpowiedzi.

 

ZOBACZ TAKŻE: Cezary Kowalski: Wniosek po Cardiff. Jeśli walczymy z rywalami naszej kategorii wagowej, nie ma wstydu i możemy wygrywać

 

Wygrani „kampanii wrześniowej”


Wojciech Szczęsny


Nasz bezwzględny numer jeden po zakończeniu reprezentacyjnej kariery przez Łukasza Fabiańskiego zamknął usta wszystkim niedowiarkom. Sympatycy talentu Łukasza Skorupskiego i „partia przyjaciół Rafała Gikiewicza” muszą przyznać, że „Szczena”, choć przyjął parę ciosów i kopniaków, także tych bardzo bolesnych od Wouta Weghorsta czy Garetha Bale’a, to utrzymał nas w Dywizji A i pokazał pewność siebie połączoną z luzem szczególnie wybraniając nam zwycięstwo na walijskiej ziemi.

 

Pamiętając o jego postawie także w marcowym barażu z Chorzowie ze Szwecją, o tę pozycję możemy być spokojni. Zwracając także uwagę na fakt, że oba mecze w kadrze poprzedził jego brak występów przez kilka tygodni w klubie, w którym pauzował od kontuzji odniesionej w trakcie meczu pod koniec sierpnia przeciw Spezii. Przerwa nie wpłynęła na niego w żaden niekorzystny sposób. Teraz czekamy na podobny „kwalitet” w spotkaniu z Meksykiem. Potem powinno być w jego przypadku z górki. Wyrzucił już z głowy swoje pierwsze mecze na dużych imprezach, których dotychczas nie mógł wspominać najlepiej.


Jakub Kiwior


Potwierdził swą jakość i chłodną głowę z czerwcowych „debiutów” przeciw Holandii i Belgii. Bez względu na system, jakim będziemy grać, ma pewne miejsce w obronie i jest drugim nazwiskiem formacji, które będziemy wymieniać zaraz po Kamilu Gliku. W niedzielę pokazał też, jak dobrze w tak zwanej hybrydzie może czuć się jako lewy obrońca wypychając Nikolę Zalewskiego wyżej. Asysta drugiego stopnia przy jedynej bramce meczu też dodaje plusik przy jego występie. A przecież jeszcze niedawno można go było rozważać nawet jako alternatywę na „szóstce”. W tej chwili to chyba już przeszłość. Co prawda potrzebujemy kogoś na zabezpieczenie Grzegorza Krychowiaka, ale kołdra jest krótka. Wyciągnięcie Kiwiora z tyłów wydaje się niemożliwe. To w tej chwili jeden z naszych fundamentów.


Piotr Zieliński


U żadnego innego z selekcjonerów nie rozegrał tak dużego procenta dobrych i bardzo dobrych spotkań, jak u Czesława Michniewicza. Lider, artysta, pracuś, będący ciągle pod grą i zawsze chcący dostać piłkę. Rozważyć tylko trzeba, czy przypadkiem nie ustawiać go piętro niżej, bliżej defensywnego pomocnika, bo być może z głębi pola da drużynie więcej niż na „dziesiątce”. Przy elastyczności gry można mu chyba pozostawić w decyzyjności gdzie w danym momencie będzie się poruszał w zależności potrzeb drużyny. Z jego inteligencją sam może wybierać strefy, z których nieść będzie największe zagrożenie dla przeciwnika.


Nicola Zalewski


90 minut w Cardiff poprzedzone 78-oma minutami z Holandią budzą podziw, bo ten chłopak nie gra przecież pełnych wymiarów czasowych w Romie. A jednak „dał radę”, miał pasję, energię, chęć do atakowania przeciwnika, a także, mimo kilku niedociągnięć, dość solidnie starał się zabezpieczać swoją strefę w obronie, choć tu nigdy nie będzie tak dobry, jak w ofensywie. Nie jest to jednak defensor, więc wypadałoby się zastanowić, czy jednak nie marnujemy jego atakującego potencjału i czy nie powinien grać jednak wyżej, bo z jego pomysłowością z przodu moglibyśmy wykreować więcej. Nieprzypadkowo to z nim Robert Lewandowski podejmuje najwięcej dyskusji przed meczem. Przypadek? Nie sądzę.

 
Przegrani?


Nie sposób dziś określić, czy ktoś po wrześniu „wyleciał” z tej kadry na dobre, bo przez najbliższe tygodnie jeszcze wiele się może zmienić. Szczególnie w kontekście sytuacji klubowej wielu piłkarzy, która w kilku przypadkach nie wygląda za dobrze. Mateusz Klich powędrował w niedzielę na trybuny, co było dla niego z pewnością dużym szokiem, bo przy brakach w środku pola i jego uniwersalności wydawał się człowiekiem niezbędnym chociażby w roli jednego z pierwszych zmienników.

 

Karola Linetty’ego spotkał podobny los, tyle że on wypadł od razu z wyjściowego składu na miejsce poza listą na mecz, która liczy przecież aż 22 nazwiska. Dotychczas jeśli ktoś był „degradowany” z „podstawy” to raczej na ławkę, a nie bezpośrednio poza strefę zawodników do dyspozycji. Wymowne. Piłkarz Torino prochu nie wymyśli. Wiedzieli to już poprzedni selekcjonerzy. Michniewicz tylko dostał potwierdzenie.

 

Przemysław Frankowskiego spotkało to samo, ale on jest w stanie zabezpieczyć cztery pozycje więc nie sądzę, by jego nazwisko nie znalazło się na liście powołanych na Katar. Nie wiem co z Tomaszem Kędziorą. Po raz szósty z rzędu nie dostał nawet minuty. Jego pech polega na tym, że na prawej obronie/wahadle mamy bogactwo: Matt Cash, Bartosz Bereszyński, Frankowski i właśnie „Kędi” ubiegają się o to miejsce, a czterech „prawych” Michniewicz raczej nie potrzebuje. Piłkarz Dynama Kijów może tez zabezpieczyć pół-prawego stopera, ale selekcjoner tego nie próbował, więc czy o tym w ogóle myśli?

 

ZOBACZ TAKŻE: Noty po meczu Walia - Polska. Roman Kołtoń: Drugi napastnik to życie dla Lewandowskiego, dla drużyny!


Być może najwięcej stracił jednak ten, którego w ogóle we wrześniu a kadrze nie zobaczyliśmy. Szykowany na lewego wahadłowego na Holandię Arkadiusz Reca znów się „rozsypał”. To nie jest dla niego dobry znak, bo nie mogliśmy się przekonać, czy będzie w stanie sprostać wyzwaniu stając naprzeciw Dumfriesa, Bergwijna i innych „Pomarańczowych”. Dlatego w mojej głowie ciągle - niestety - pozostaje jego występ w selekcjonerskim debiucie Michniewicza w Glasgow przeciw Szkocji.

 

Delikatnie mówiąc, szału wtedy nie było. A wiemy, że trener pamięć ma bardzo dobrą. Teraz Reca będzie musiał mocno podkręcić tempo, by wsiąść do wagonu pierwszej klasy na Mundial. Bo że do Kataru poleci, jestem pewien. Na lewej stronie defensywy miejsc jest bowiem sporo. Gdyby był prawym, raczej by się w przedziale nie zmieścił.

Bożydar Iwanow/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie