Od Cupiała przez kiboli do Brzęczka, czyli dolny bieg Wisły

Piłka nożna
Od Cupiała przez kiboli do Brzęczka, czyli dolny bieg Wisły
fot. Cyfrasport
Wisła Kraków

Nie jest to dobry rok dla wielkich polskich rzek i klubów. Katastrofa ekologiczna na Odrze, a osierocona przez Bogusława Cupiała Wisła Kraków - od lat dobijana przez część swoich kiboli - nie dość, że spadła z Ekstraklasy, to jej bieg w Fortuna I lidze też został wstrzymany.

Ostatnie lata nie są też dobre dla Jerzego Brzęczka. Najpierw potraktowano go z buta w PZPN po awansie na Euro 2020, a teraz został "wsadzony na konia" w Wiśle i zapłacił za słabą sytuację finansową i konflikty w klubie. Dymisja może go uratować przed łatką trenera, który spuścił Wisłę do... II ligi.

 

Jak leci? Tego pytania od dawna nie chcą już słyszeć kibice, piłkarze, trenerzy i działacze Wisły Kraków. Na Reymonta wszystko leci jak woda pod górę - czyli jakby, tak jak w przysłowiu, zawracać kijem Wisłę - w zasadzie od momentu, gdy właścicielem klubu przestał być Bogusław Cupiał - biznesmen, który stworzył potęgę krakowskiego klubu na przełomie XX i XXI wieku. Po jego odejściu w 2016 roku - a nawet kilka lat wcześniej - wszystko zaczęło się sypać, a drugiego Cupiała dotąd nie znaleziono. Na stopniowy upadek Wisły warto spojrzeć w szerszym, historycznym kontekście.

 

Wykupienie w 1997 roku Wisły przez produkującą kable i światłowody, będącą wtedy na biznesowej fali myślenicką firmę Tele-Fonika, której głównym udziałowcem był Bogusław Cupiał, było symbolem nowej jakości w polskim futbolu. Szybko zdobyte tytuły mistrza Polski, efektowna gra w europejskich pucharach. Wydawało się, że w Krakowie rodzi się polski odpowiednik Szachtara Donieck czy Dynama Kijów.

 

Grali tak pięknie, jak nikt inny

 

Zapanowała moda na Wisłę. Krakowskiemu klubowi kibicowała cała Polska, jak przed laty Legii Warszawa, czy Widzewowi Łódź, gdy te kluby odnosiły sukcesy w Europie. Któż nie pamięta wspaniałych zwycięstw i porywającej gry Białej Gwiazdy w meczach z bardzo mocnym wtedy zespołem Tomasza Hajty Schalke Gelsenkirchen, czy - za drugim podejściem - z pełną gwiazd włoską Parmą (4:1 z ekipą, która miała w ataku Brazylijczyka Adriano i Rumuna Mutu).

 

Było nawet zwycięstwo w kwalifikacjach Ligi Mistrzów 1:0 nad Barceloną, choć ono akurat niczego nie dawało (w pierwszym meczu na Camp Nou było 4:0 dla Dumy Katalonii). W XXI wieku chyba żaden polski zespół, ani klubowy, ani reprezentacyjny, nie grał w piłkę tak dobrze i tak ładnie, jak Wisła Henryka Kasperczaka.

 

Pół reprezentacji Polski w Krakowie

 

Cupiał miał gest i rozmach, bo potrafił ściągnąć do kraju jedynego polskiego trenera, który miał wysoką pozycję za granicą, po sukcesach we Francji (puchar kraju i ćwierćfinał Pucharu Zdobywców Pucharów z Montpellier) i przede wszystkim w Afryce z kilkoma reprezentacjami. "Henri" sprawił, że na Reymonta powiało Zachodem.

 

Cupiał był ostatnim właścicielem klubu w naszym kraju, który był w stanie kupować i zatrudniać większą grupę aktualnych reprezentantów Polski. Od wielu lat żaden z właścicieli polskich klubów nie jest w stanie sprostać wymaganiom kontraktowym czołowych graczy naszej kadry. Polskich klubów nie stać na reprezentantów Polski i to jest jeden z głównych powodów, że mistrzowie Polski nie grają regularnie w Champions League. Chodzi o jakość, ale także o emocjonalny związek z klubem, miastem, krajem, który jest trudny do osiągnięcia w przypadku zbieraniny zawodników z różnych zakątków świata.

 

Trudno wygrać z Barceloną i Realem

 

Na początku XXI wieku Cupiał był w stanie ściągnąć do Wisły niemal pół reprezentacji Polski i to tych zawodników z dużymi nazwiskami. Na Reymonta grali Maciej Żurawski, Kamil Kosowski, Tomasz Frankowski, Arkadiusz Głowacki, Marcin Kuźba, Jakub Błaszczykowski, Marcin Baszczyński, Mirosław Szymkowiak, Maciej Stolarczyk, Radosław Sobolewski, Ryszard Czerwiec, Maciej Szczęsny, Radosław Majdan, Tomasz Kłos, Dariusz Dudka, Paweł Brożek i kilku innych. Dziś takie zestaw w drużynie mistrza Polski wydaje się nieosiągalny.

 

Do tego było grono bardzo dobrych obcokrajowców, na czele z Mauro Cantoro, Kalu Uche, Nikolą Mijaloviciem czy Paulistą. Cupiał miał jednak tego pecha, że w tamtych czasach wejść do Ligi Mistrzów było nieporównanie trudniej niż w ostatnich dziesięciu latach. Wisła trafiała wtedy w kwalifikacjach Ligi Mistrzów dwa razy na Barcelonę i raz na Real Madryt.

 

Gdy miała trochę większą szansę, bo trafiła na silny wtedy, ale nie topowy, Anderlecht Bruksela, to akurat wtedy - zniechęcony trochę niepowodzeniami - Cupiał wypuścił za granicę kilku czołowych graczy. Z kolei w dwumeczu z Panathinaikosem Ateny zabrakło trochę szczęścia, Biała Gwiazda przegrała w rewanżu po dogrywce, choć u siebie zwyciężyła 3:1.

 

Wisła mogła być Ajaksem czy Benfiką

 

Gdy Legia wchodziła w 2016 roku do Ligi Mistrzów, to na drodze nie było Realu, czy Barcelony, ale wystarczyło wyeliminować Zrinjski Mostar, Trencin i irlandzki Dundalk. Później już nie mieliśmy takich silnych klubów jak Wisła w latach 2001-2008. Mistrzowie Polski nie potrafili na drodze do Champions League przejść takich "potęg" jak Helsingborgs, Astana, Spartak Trnava, BATE Borysów, Omonia Nikozja, czy ostatnio Karabach, a sama Wisła - już na etapie wyprzedaży najlepszych piłkarzy - przegrała bój o Ligę Mistrzów ze średnim APOEL-em Nikozja i skompromitowała się porażką z Levadią Tallinn z Estonii.

 

Gdyby najeżona reprezentantami Polski Wisła Cupiała, z tego swojego najlepszego okresu, miała takich łatwych rywali w kwalifikacjach, to rok po roku grałaby w Lidze Mistrzów, weszłaby na zupełnie inny poziom sportowy i finansowy, mogłaby przez lata funkcjonować na poziomie Ajaksu Amsterdam czy Benfiki Lizbona, a szef Tele-Foniki pewnie do dziś byłby właścicielem Wisły.

 

Kabaret z Kasperczakiem i Wisła na ubogo

 

Progi Ligi Mistrzów były wtedy za wysokie i niedostępne, nawet dla drużyny w którą Cupiał wpompował gigantyczne jak na polskie warunki pieniądze. Preludium do wycofania się Cupiała z inwestycji w Wisłę i stopniowego rozpadu wielkiej drużyny z Reymonta był kabaret ze zwolnieniem z klubu w 2004 roku Henryka Kasperczaka. W pewnym momencie drużyna miała niby dwóch trenerów, bo Kasperczak nie chciał rozwiązać kontraktu i pojawiał się w klubie na konferencjach i treningach mimo wypowiedzenia umowy.

 

Kasperczak wrócił jeszcze do Wisły w 2010 roku, ale to już była inna, słabsza Wisła i długo nie popracował. Cupiał sprzedał klub dopiero w 2016 roku, ale ostatnich kilka lat jego działalności - gdy przyszły też gorsze finansowo lata dla Tele-Foniki - to była już Wisła "na ubogo" i nie odnosiła takich sukcesów. Za kadencji Cupiała Biała Gwiazda aż osiem razy była mistrzem Polski, ostatni raz jednak dość dawno temu - w 2011 roku.

 

Wydarzenia po odejściu Cupiała to już jest prawdziwy wiślacki horror, zbiór nieszczęść i trójkąt bermudzki w ulicy Reymonta. Wisła przez kilka lat miała niesamowitego pecha do osób, które chciały ją przejąć, czy nią zarządzać. To była w zasadzie galeria oszustów, bankrutów i pijawek, które przyssały się do klubu, by wyrwać z niego pieniądze, a w sporej mierze rękę do upadku Wisły przyłożyła część jej kiboli, na czele z niesławnym "Miśkiem", czyli Pawłem M.

 

Nóż w głowie Dino Baggio

 

"Misiek" w zasadzie spina kompromitującą klamrą współczesną historię Wisły. "Zasłynął" tym, że o mało nie zatrzymał Cupiała już na początku jego inwestycji w Wisłę, ale wyrzucił Wisłę na rok z europejskich pucharów. W 1998 roku Biała Gwiazda grała w II rundzie Pucharu UEFA z naszpikowaną gwiazdami Parmą (Gianluigi Buffon, Lilian Thuram, Fabio Cannavaro, Juan Sebastian Veron, Dino Baggio, Enrico Chiesa), która w tamtej edycji zdobyła to trofeum.

 

Mecz w Krakowie zakończył się remisem 1:1, choć Wisła była bliższa zwycięstwa. Wszystko jednak spaliło na panewce, po tym jak rzucony z trybun przez "Miśka" nóż trafił w głowę Dino Baggio i go zranił. Sędzia dokończył mecz, Włoch z opatrunkiem na głowie wrócił na boisko, ale Wisła za ten incydent została na rok wykluczona z europejskich pucharów. I to w najgorszym możliwym momencie, bo w tamtym sezonie zdobyła mistrzostwo Polski z ogromną przewagą siedemnastu punktów nad drugim Widzewem Łódź i wydawało się, że ten silny zespół ma realne szanse na awans do Ligi Mistrzów, a musiał kwalifikacje oglądać w telewizji.

 

Skandal był tak słynny i rezonujący, że Marek Piwowski - reżyser kultowej komedii "Rejs" - nakręcił nawet na podstawie tych wydarzeń sztukę teatralną - "Nóż w głowie Dino Baggio". Niestety, to zdarzenie z meczu z Parmą było jakby zwiastunem przyszłych nieszczęść Wisły i niechlubnej roli, jaką odegrał w jej historii rzeczony "Misiek".

 

Gangsterzy na Reymonta

 

Historia zatoczyła koło i 20 lat później Wisłę na dobre pogrążyli w kłopotach jej kibole, wśród których znów brylował "Misiek". W czasach, gdy prezesem klubu była Marzena S., doszło do wielu nieprawidłowości. Z klubu w tamtych latach wyparowało wiele milionów złotych, a Wisłą rządzili gangsterzy, na obiektach handlowano narkotykami, w efekcie CBŚ zatrzymało w związku z tą sprawą kilkanaście osób, w tym byłą prezes Marzenę S, wiceprezesa Damiana D. i członka rady nadzorczej Tadeusza C. Wcześniej po raz kolejny zatrzymany został Paweł M., czyli "Misiek".

 

Wisła została przez nich doprowadzona w zasadzie do bankructwa. W zasadzie tam, gdzie kibole próbują rządzić klubem, nigdy nie jest dobrze. Widzieliśmy to też w ostatnich latach na przykładzie Legii Warszawa, w której piłkarze kilkakrotnie zostali pobici indywidualnie (jak Jakub Rzeźniczak), czy zbiorowo przez chuliganów w szalikach klubowych, a przywódcy z "Żylety" mieli wpływ nawet na zarząd i niektórych współwłaścicieli klubu.

 

Wisła miała pecha do ludzi

 

Ten pech Wisły do ludzi, to nie tylko kwestia kiboli. Bogusław Cupiał długo nie mógł znaleźć osoby, która wykupi od niego udziały w klubie, starał się starannie sprawdzać potencjalnych kupców, ale ostatecznie trafił bardzo źle. W 2016 roku sprzedał Wisłę Jakubowi Meresińskiemu, który okazał się krętaczem, nie miał pieniędzy potrzebnych do funkcjonowania klubu i szybko został z Reymonta usunięty.

 

Klub przejęło Towarzystwo Sportowe, które zarządzało Wisłą przed erą Cupiała, ale ci ludzie nie mieli odpowiednich środków finansowych, a później nieświadomie przekazali stery klubu w ręce oszustów, gangsterów i osób oskarżonych później o handel narkotykami. Sąsiad zza miedzy - Cracovia od lat ma w roli właściciela swojego statecznego profesora Janusza Filipiaka z Comarchu, natomiast Wisła od 2016 roku bezskutecznie szuka drugiego Bogusława Cupiała.

 

Dalsza część na drugiej stronie...

Robert Zieliński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie