"Lewy" w domu, "Zielu" ze znakiem zapytania. Z Polaków na pewno zobaczymy team Szymona Marciniaka

Piłka nożna
"Lewy" w domu, "Zielu" ze znakiem zapytania. Z Polaków na pewno zobaczymy team Szymona Marciniaka
fot. PAP
Piotr Zieliński

Listopadowo-grudniowy mundial wszystko wywrócił do góry nogami. Już w pierwsze dwa dni listopada zamkniemy fazę grupową Ligi Mistrzów. Szóstą kolejkę zaczynamy w czas szczególny, dzień Wszystkich Świętych, kiedy odwiedzamy groby najbliższych i wspominamy tych, których już nie ma. Futbol to jednak dziś bezduszna maszyna, gra się nawet w takie dni jak ten dzisiejszy.

Za trzy tygodnie ruszają Mistrzostwa Świata. Piłkarze, dziennikarze, telewizyjni komentatorzy oraz kibice z całej Europy ruszyli więc w podróże nie na cmentarze, a na stadiony. Znicze zapalą w innych terminach.

 

Przed wtorkowymi meczami zagadek do rozwikłania za dużo już nie ma. Robert Lewandowski nie poleciał z Barceloną do Pilzna, bo jego nowy klub stracił swe szansę na awans praktycznie po czterech kolejkach. Nie można być też w stu procentach pewnym, że od pierwszej minuty na Anfield zobaczymy Piotra Zielińskiego, który w pierwszym meczu Napoli-Liverpool zdobył dwa gole, zaliczył asystę i był głównym reżyserem wygranej włoskiego klubu aż 4:1. Polak latem odrzucił ofertę West Hamu ale że jakiś czas temu Juergen Klopp myślał o nim w kontekście swojej drużyny, warto byłoby go zobaczyć na legendarnym i tętniącym życiem stadionie.

 

ZOBACZ TAKŻE: Liga Mistrzów: Liverpool FC - SSC Napoli. Transmisja TV i stream online

 

Stawką jest „tylko” pierwsze miejsce w grupie, bo oba zespoły mają już w kieszeni awans. „The Reds” muszą jednak wygrać różnicą co najmniej czterech goli. Przy ich jesiennej dyspozycji wydaje się to awykonalne. Siódmy sezon Niemca w Mainz skończył się spadkiem do 2.Bundesligi, z Dortmundem pożegnał się po siedmiu latach. Łatwo się domyślić, który rok jego pracy trwa w mieście Beatlesów. Skład Liverpoolu trochę już wszystkim spowszedniał. Darwin Nunez nie wpłynął na poprawę jakości ofensywnej, błędy popełniają nie tylko Joe Gomez ale i „niezniszczalni” niegdyś Alisson i Virgil Van Dijk. Być może w linii pomocy, zestawianej w różnych kombinacjach, brakuje kogoś o profilu i finezji „Ziela”. Sprawdzić się na Wyspach to zawsze powinno być wyzwanie. Zobaczymy, czy Luciano Spaletti da taką możliwość Polakowi. Do końca roku Napoli zostały trzy mecze. Chęć odskoczenia rywalom w Serie A na większy dystans jest duża. W weekend mecz w Bergamo z Atalantą, która jest wiceliderem ze stratą pięciu punktów do ekipy polskiego pomocnika. W sobotę można „odstrzelić” pierwszego pretendenta. Ostatni tytuł trafił pod Wezuwiusz w 1990 roku. Kto był wtedy największą gwiazdą zespołu nie trzeba chyba przypominać.

 

„Zielka” zobaczymy wiosną w Champions League i z piłkarzy – niestety – może być to nasz jedyny rodak. Chyba, że w środę na San Siro sensację sprawi Salzburg pokonując AC Milan. Kamil Piątkowski nie zagrał jednak w Europie ani minuty – jego przygoda z austriackim gigantem to na razie niewypał – więc nawet w przypadku niespodzianki trudno na nim budować patriotyczny entuzjazm.

 

Dlatego z całą nadzieją związaną z Zielińskim najdalej w Lidze Mistrzów może zajść … drużyna Szymona Marciniaka. Polak wraz ze swą stałą grupą współtowarzyszy Tomaszem Listkiewiczem, Pawłem Sokolnickim i Tomaszem Musiałem, oraz wspierającym ich z uefowskiej siedziby VAR z Nyonu Tomaszem Kwiatkowskim znów dostali mecz podwyższonego ryzyka i dramaturgii. W najbardziej klaustrofobicznej grupie D, gdzie wszyscy mają jeszcze szansę na awans, Polacy posędziują w Marsylii, która jest ostatnia w tabeli, ale jeśli pokona liderujący Tottenham bez względu na rezultat w spotkaniu Sporting – Eintracht uzyska promocję do fazy pucharowej.

 

Przez ostatnie lata zgodnie mówiliśmy, że mamy najlepszego napastnika świata. Champions League wiosną odbywać się będzie jednak bez jego udziału, pasjonować nas będą zatem mecze naszego najbardziej uzdolnionego pomocnika. Ale jeśli dziś miałbym coś wyrokować, to najdalej w Lidze Mistrzów może dojść nasz eksportowy arbiter. Polski finał w Stambule? To możliwe. Życząc tego „Zielowi” stawiłabym jednak bardziej nie na team Spalettiego, ale ten Marciniaka.

Bożydar Iwanow/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie