Robert Zieliński: To jest piłkarsko najbardziej atrakcyjny mundial w XXI wieku

Piłka nożna

Znakomite mecze, wielkie emocje, szybkie akcje, mnóstwo goli i do tego pięknych, dramaturgia, sensacje. W Katarze piłkarsko jest jak w oscarowym filmie. Poza gospodarzem, Polską i jeszcze dwoma-trzema ekipami, wszyscy grają atrakcyjną piłkę. Mistrzostwa świata zawsze już powinny być w podobnym terminie, a nie w czerwcu i lipcu, gdy piłkarze są wyeksploatowani, kontuzjowani po ciężkich sezonach ligowych i mają wszystkiego dosyć.

Miało być kiepsko, smutno, futbol gdzieś na pustyni, mecze w upałach, rozgrywane eksperymentalnie w listopadzie i grudniu, gdy w krajach wielu uczestników jest jesienna szaruga, albo śnieżne zaspy, do tego w tak kontrowersyjnym kraju jak Katar. Mundial miał być bojkotowany przez kibiców. Tymczasem - ku zaskoczeniu wielu osób - pod względem piłkarskim jest zupełnie odwrotnie (dochodzą też głosy o znakomitej organizacji turnieju) i wyniki oglądalności też są bardzo dobre.

Zaczęło się od trzęsień ziemi

Zaczął się ten mundial co prawda słabo, bo od dość paździerzowego meczu otwarcia Kataru z Ekwadorem, ale później było już naprawdę jak u Hitchcocka - na początek trzęsienia ziemi (epicentrum w meczu Arabii z Argentyną - zabrakło skali Richtera, bo to była największa sensacja w historii mistrzostw świata) i z każdym dniem jeszcze ciekawiej. Niemcy przegrywali z Japonią, Belgia z Marokiem, było kilka niespodziewanych remisów potentatów z maluczkimi. Dużo goli, piękne gole, zwroty akcji.

 

Pokusiłem się nawet o tezę, że to jest piłkarsko najbardziej atrakcyjny mundial w XXI wieku. Od lat nie było tak widowiskowo. Nawet takie drużyny jak Ghana, Australia, Maroko, Arabia Saudyjska, Japonia potrafią pokazać efektowny i skuteczny futbol. Kolega skwitował to żartem: "Jak już tyle Katar płaci, to wymaga".

 

Francja gra tak, jakby wcale nie straciła już przed turniejem tak znakomitych piłkarzy jak Karim Benzema, N'Golo Kante, Paul Pogba i Christopher Nkunku, a już w trakcie mistrzostw Lucasa Hernandeza. Robią wszystko na dużym ludzie, z radością, od niechcenia, jakby bawili się w futbol i byli przekonani, że muszą obronić tytuł mistrzów świata. Jako pierwsi zapewnili sobie awans do 1/8 finału, w poniedziałek w ich ślady poszli Brazylijczycy i Portugalczycy.

Anglicy znów chcą być mistrzami świata

Anglicy już na dzień dobry zagrali na "szóstkę" z Iranem (6:2), grając dynamicznie, kombinacyjnie i skutecznie. Mają kilku piłkarzy, którzy są piekielnie szybcy i świetnie wyszkoleni technicznie, jak Bellingham, Sterling, Saka, Rashford, Foden, Grealish - plus supersnajpera Kane'a, który póki co nie strzelił gola, bo pracował dla kolegów.

 

Co prawda w drugim meczu Anglicy tylko zremisowali z USA, ale to tylko dodało kolorytu i dramaturgii rywalizacji w grupie. Wyspiarze ciągle marzą o tym, że to wreszcie jest ten mundial, na którym odzyskają tytuł mistrzów świata, na który czekają od 1966 roku, gdy jedyny raz w historii okazali się najlepsi, a później przeżywali już tylko frustrację i niespełnienie.

Rollercoaster z udziałem Kostaryki

Hiszpania grała przepięknie z Kostaryką (7:0), zachwyciła wszystkich. Poezja futbolu. Jednak zauważmy też, że obrońcy Kostaryki i bramkarz Navas grali tego dnia tak, jakby oni i ktoś jeszcze, postawił u azjatyckich bukmacherów, że stracą minimum sześć goli w tym meczu - momentami zachowywali się nienaturalnie, odsuwali się bowiem od rywali i przepuszczali piłkę. A przecież wiadomo, że nikt takich zakładów nie postawił.

 

Aby zrobić kibicom i graczom emocjonalny rollercoaster, to - dla odmiany - w meczu z Japonią (która wcześniej niespodziewanie ograła Niemców) obrońcy z Kostaryki i Navas kapitalnie bronili i niespodziewanie to spotkanie wygrali, w czym wydatnie pomogli im japońscy obrońcy i szczególnie bramkarz.

 

Mecze w tej grupie wyglądają tak, jakby jakaś wróżka od początku znała wyniki. Jest dużo zamieszania, sensacji, zwrotów akcji, a - zgodnie z zasadą Gary'ego Linekera - na koniec jak zwykle (choć ostatnio nie zawsze) awansują Niemcy... i Hiszpanie (w końcówce te dwa zespoły grały ze sobą w niedzielę tak, jakby nie chciały sobie zrobić krzywdy i remis 1:1 ich zadawalał). Czyli ostatecznie będzie tak, jak od początku miało być. Ale jeśli wróżka przewidziała niespodziewane rozstrzygnięcia po drodze, to mogła je efektywnie spożytkować.

Robert Zieliński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie