Fenomenalny wyścig Marszałka w Szardży

Moto
Fenomenalny wyścig Marszałka w Szardży
fot. Materiały prasowe
Fenomenalny wyścig Marszałka w Szardży

Tak dramatycznego wyścigu o GP Środkowego Wschodu nie spodziewał się nikt. Przez kilka okrążeń mistrzem świata był Jonas Andersson, ale defekt silnika sprawił, że Szwed utonął w oceanie rozpaczy. Polak Bartek Marszałek ponownie stanął na podium, osiągając najlepszy wynik w karierze!

Niedzielny poranek w lagunie Khaled. Świeci ostre słońce. Na pomoście pojawia się nowa osoba w teamie Bartka Marszałka – Maciej Tomaszuk, inżynier, mechanik i pasjonat pracujący na co dzień na lotnisku w Dubaju. - Moim marzeniem było wejść na padok F1H2O. Napisałem do Bartka na facebooku, ale nie sądziłem, że najlepszy polski kierowca powierzy mi tak odpowiedzialne zadanie: trzymanie bosaka. Jestem po szoku cywilizacyjnym, bo wróciłem z Dhaki, gdzie panuje przerażające ubóstwo. W Dubaju jest inny świat. Super, że mogłem pomóc Bartkowi, przynosząc zgrzewki wody, aby usunąć osad z soli na szybie po drugiej części kwalifikacji. To była wspaniała przygoda – wyznał Maciej.


Andrzej Dziubek i Robertino Milinković pracowali w pocie czoła, aby przygotować Bartkowi dwa silniki. Polak był tak zmęczony pracą przy sprzęcie w namiocie, że po niedzielnych kwalifikacjach wodę wzbogaconą o elektrolity podała mu wrażliwa artystka i świetna sportsmenka z Norwegii – Marit Stromoy. Marit oraz Sami Selio nie mogli przystąpić do wyścigu o GP Środkowego Wschodu z uwagi na zniszczone bolidy. Bartek śmigał jak szalony w kwalifikacjach i do wyścigu przystąpił z bardzo dobrej czwartej pozycji. Szybki i sprawdzony silnik pozwalał mieć nadzieję na podium. Polak wystrzelił z pomostu, jakby rażony piorunem i już przed pierwszą boją wysforował się przed Shauna Torrente. Rozpoczęła się walka bez pardonu. Prawdziwe, zacne ściganie.

Torrente nie trzyma nerwów na wodzy

Jonas Andersson był w olśniewającej formie w Szardży i ostrzył sobie zęby na drugi tytuł mistrza świata. Co prawda z pole position wystartował kończący karierę 59-letni Francuz Philippe Chiappe, ale Szwed z Orebro połknął go z łatwością po starcie. Sytuacja przed wyścigiem była o tyle ciekawa, że z drugiego miejsca ruszył Andersson, a z trzeciego Torrente. Za drugą pozycję w MŚ przyznaje się 15 punktów, a za trzecią 12 oczek. Gdyby Jonas i Shaun utrzymali pozycje do mety, zrównaliby się punktami. Wówczas o tytule zdecydowałaby większa liczba zwycięstw. Życie postanowiło napisać bardziej frapujący scenariusz.


Filip Roms zanotował awarię sprzętu. Shaun Torrente, który nienawidzi przegrywać i ma zadatki na bardzo pyszałkowaty charakter, nie mógł doczekać się końca neutralizacji. Kiedy pojawiła się zielona flaga oznaczająca wznowienie rywalizacji, Shaun zahaczył o bolid Bartka Marszałka. Uderzył solidnie w łódź Polaka, dokonał zniszczeń, ale Bartek kontynuował jazdę. Chwilę po nieprzemyślanym ataku Amerykanina, potężnego „dzwona” zaliczył jego kolega z teamu Abu Dhabi – Thani Al Qemzi. W ten sposób, na jednym okrążeniu, faworyci do odegrania głównych ról, zakończyli udział w zawodach.


Taki rozwój wydarzeń był wodą na młyn dla Jonasa Anderssona. Szwed powiększał przewagę nad rywalami. Niemniej jednak spadało tempo jego okrążeń. Jechał coraz wolniej, choć wydawało się, że nic nie odbierze mu tytułu mistrza świata. Byłaby to piękna historia, bo do Zjednoczonych Emiratów Arabskich Andersson przybył ze stratą 18 punktów do Torrente. Zniwelowanie strat wydawało się nierealne. Tymczasem po piątkowym triumfie Szweda i po kraksie Torrente, Jonas miał w ręku drugie złoto! Oszczędzał silnik, bo czuł, że jednostka napędowa dogorywa. Jonas znakomicie radził sobie podczas neutralizacji, imponował refleksem, lecz na 28 okrążeniu jego silnik wyzionął ducha! Cóż za dramat. Wystarczyłoby dowieźć cztery punkty, aby być mistrzem świata. Awaria silnika Szweda sprawiła, że smutny Torrente wyskoczył ku niebiosom, korzystając na pechu Anderssona. Jaki z tego płynie morał? Szwed musi kończyć sezon w Portugalii, bo w Figueira da Foz sprzyja mu szczęście, a w Szardży wyraźnie brakuje mu choćby łutu.


Podczas zamykającej sezon uroczystej kolacji wydanej przez departament turystyki Szardży, Jonas już ochłonął po niepowodzeniu i po przyjacielsku przytulał Marit Stromoy. Zrzedła mu mina, kiedy obwieszczono, że po GP Indonezji inaugurującej sezon 2023, łodzie w kontenerach będą przetransportowane do Chin. Znów tułaczka po świecie i powrót do Europy po zawodach na wygasłym wulkanie Lake Toba.


Kolacja była urocza, gdyż gospodarze urządzili ją pod gołym niebem, a wręczanie nagród było dodatkiem do finału MŚ w piłce nożnej. Chiappe wygrał GP Środkowego Wschodu, więc aby rozłożyć sprawiedliwie sympatie, większość zaproszonych gości trzymała kciuki za rodaków Diego Armando Maradony. Ogromna radość nad laguną Khaled wybuchła po rzutach karnych, w których Leo Messi i spółka zapewnili Argentynie trzecie złoto. Córeczka Bartka i Iriny Marszałków nie mogła zasnąć z wrażenia. Tata z mamą zakupili świecący balonik, więc pociecha Bartka i Iriny patrzyła z podziwem w rozgwieżdżone niebo. Strażak z Egiptu pracujący od lat w Szardży też radował się z wygranej Argentyny nad Francją. O mały włos zapomniałby zabrać pucharu za wspaniałą służbę w straży pożarnej.

 

Tomasz Lorek/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie