Jerzy Engel zdradza, komu kibicował na mundialu w Katarze i co myśli o Polsce. "To nie jest żaden wynik"

Piłka nożna
Jerzy Engel zdradza, komu kibicował na mundialu w Katarze i co myśli o Polsce. "To nie jest żaden wynik"
fot. Cyfrasport
Polska pożegnała się z mistrzostwami świata w Katarze na etapie 1/8 finału.

- Wyglądaliśmy biednie, a było nas stać na więcej. Trener Michniewicz? Nasze największe nieszczęście to ciągłe zmiany trenerów. Jeśli jest wzajemne zaufanie trenera do zawodników i na odwrót, to dalsza praca selekcjonera ma sens. Jeśli tego nie ma, jak jest jakakolwiek rysa, to prędzej czy później to wyjdzie - powiedział Jerzy Engel. Były selekcjoner i ekspert Polsatu Sport ocenia dla nas mundial w Katarze.

Dariusz Ostafiński: Większość ekspertów zachwyca się mundialem w Katarze, zachwyca się finałem, mówiąc, że był najlepszy w historii.

 

Jerzy Engel: Futbol to generowanie emocji, więc pod tym względem mieliśmy najlepszy mundial i najlepszy finał.

 

Zostawmy na boku emocje. Od strony sportowej oceniłby pan to tak samo?

 

Tak. To był fantastyczny finał z genialną pracą obu trenerów, którzy pracowali cały czas nad tym, żeby wygrać i postawić zespół na nogi po kolejnych boiskowych zdarzeniach.

 

Argentyna wygrała zasłużenie?

 

Ja od początku kibicowałem Messiemu, bo on ogłosił, że to jego ostatni mundial, a według mnie każdy wielki zawodnik powinien kończyć w wielkim stylu, czyli zwycięstwem takim, jak to ostatnie Argentyńczyków nad Francją. Messi dzięki temu finałowi przeszedł do historii.

 

A jak Polska grała z Argentyną, to komu pan kibicował?

 

Pewnie, że Polsce, ale za Messiego trzymałem kciuki tak ogólnie, żeby mu to pożegnanie z mistrzostwami wyszło jak najlepsze. I tak też się stało.

 

Argentyna zaczęła od porażki, ale powoli się rozkręcała.

 

Tak, bo ten zespół rodził się na tym turnieju. Od początku, od pierwszego spotkania była selekcja, która finalnie pomogła wybrać tych najlepszych. Chodzi nie tylko o zawodników, ale i też ustawienie, które pomoże wykorzystać optymalnie atuty Messiego.

 

Największe zaskoczenie mundialu?

 

Zdecydowanie Maroko. Jeśli już, to spodziewałem się lepszej gry innych afrykańskich drużyn. Myślałem, że namieszają Ghana i Senegal. Maroko ich jednak przebiło, okazało się fenomenem.

 

Na czym ten fenomen polegał?

 

Na skuteczności gry, na umiejętnościach poświęcenia się każdego zawodnika dla zespołu. A dodam, że piłkarze Maroka poświęcali się w niesamowity sposób. Mięśnie im nie wytrzymywały, ale dawali z siebie maksimum. Poza tym mieli indywidualności, o których nikt wcześniej nie mówił wcale albo mało. Wymienię Amrabata, ale jeszcze paru innych się wykreował w fantastyczny sposób. To dało wynik.

 

Mogli osiągnąć więcej?

 

Myślę, że czwarte miejsce to był maks. Oni na finiszu już nie bardzo wiedzieli kim i jak grać. Trener w związku z kontuzjami i brakami pozmieniał zawodnikom pozycje, napastnik grał na ataku. Posypali się i choć starali się to załatać, to w starciach z najlepszymi to było za mało.

 

A jak wyglądała na tle innych drużyn nasza reprezentacja?

 

Biednie. Chodzi przede wszystkim o sposób rozwiązania gry. A przecież było nas stać na więcej.

 

Lothar Matthaus powiedział, że graliśmy archaiczny futbol.

 

Bo tak było.

 

Niektórzy jednak mówią, że skoro przegraliśmy tylko z finalistami, to nie jest źle.

 

Warto jednak zobaczyć, kogo pokonaliśmy. To porównanie już tak dobrze nie wygląda. Przecież wygraliśmy tylko jeden mecz z Arabią Saudyjską.

 

A pan jest w grupie tych, co cieszą się z wyjścia z grupy i najlepszego wyniku od 36 lat, czy też ma pan problem ze stylem, w jakim to osiągnęliśmy?

 

Jest kroczek do przodu, ale to nie jest żaden wynik. Teraz chyba zaczynamy rozumieć, co ja miałem na myśli, kiedy 20 lat temu mówiłem, że jedziemy walczyć o mistrzostwo do Korei. Na mundialu w Katarze każdy chciał jak najwięcej. Nikogo nie interesowało samo wyjście z grupy.

 

Jak rozmawiałem z trenerem Henrykiem Kasperczakiem, to powiedział, że Polska mogła wypaść na mundialu lepiej, gdyby od początku grała tak, jak z Francją. Dodał, że nie jest łatwo zmienić styl, jeśli przez trzy mecze gra się chałturę.

 

I ja się z tym zgadzam. Nawet w trakcie meczu trudno przejść nagle od wybijania piłki do takiej bardzo ofensywnej, ciekawiej piłki.

 

A mogliśmy grać od początku tak, jak z Francją?

 

Oczywiście, że mogliśmy to zrobić. Mamy zawodników, którzy na to pozwalają.

 

To chyba nic dziwnego, że teraz rozmawiamy o zmianie trenera reprezentacji?

 

To jedno z nieszczęść naszej piłki, że co chwilę zmieniamy trenerów i żądamy czegoś nowego, a po chwili zastanawiamy się, czy dobrze się stało, że znowu to zrobiliśmy. Przez te zmiany nie ma ciągłości.

 

Pan by zmienił trenera?

 

Decyzja powinna zapaść po rozmowie prezesa z trenerem. Znamy wiele wątków medialnych tej sprawy, ale nie wiemy, które z nich i w jakim stopniu są prawdziwe.

 

Czyli pan do podjęcia decyzji potrzebowałby rozmowy z trenerem?

 

Nie. Ja chciałbym tylko wiedzieć, czy piłkarze chcą z nim pracować? Czy tam jest wciąż chęć współpracy? Odpowiedzi na te pytania nie znam.

 

Mogę powiedzieć, że pan mógł dostać drugą szansę na mundialu, że trener Nawałka mógł ją dostać, ale w przypadku trenera Michniewicza nie mam takiego przekonania.

 

Nie ma pan, bo żyje pan emocjami i tak pan podchodzi do tematu. Tymczasem te kwestie trzeba rozpatrywać, opierając się na faktach. Jeśli jest wzajemne zaufanie trenera do zawodników i na odwrót, to dalsza praca selekcjonera ma sens. Jeśli tego nie ma, jak jest jakakolwiek rysa, to prędzej czy później to wyjdzie.

 

A nie jest tak, że selekcjoner sam sobie wystawił cenzurkę, nie oceniając właściwie potencjału polskiego zespołu?

 

Trener Michniewicz ma swój ulubiony sposób prowadzenia zespołu i każdy to wiedział. On preferuje defensywne ustawienie, więc uważam, że inaczej być nie mogło.

 

Można jednak grać defensywnie tak, że to się podoba. Tak grało Maroko.

 

Maroko w każdej akcji ofensywnej miało pięciu zawodników. Jak kończyli akcję pod bramką rywala, to tylu ich tam było. A my się broniliśmy, żeby się bronić. Dla Maroka celem było strzelenie bramki. Obrona może być sposobem na wygrywanie spotkań. Dla nas ona jednak tym nie była.

 

I dziś specjaliści podkreślają, że mecze z Polakami były najgorsze na mundialu. Dla mnie dnem było spotkanie z Argentyną.

 

A większość uważa, że najgorsze było z Meksykiem. Choć zgadzam się, że z Argentyną nic nie pokazaliśmy i na nic nie mieliśmy szansy.

 

To czekamy na decyzję prezesa Kuleszy, a pana chciałem zapytać na koniec o największe rozczarowanie? Poza grą Polski oczywiście.

 

Belgowie. Niemców się spodziewałem. Już dawno powiedziałem, że nic nie zrobią, dopóki nie znajdą kolejnego napastnika z Polski. A Belgowie mieli taki skład, o którym inni mogli pomarzyć.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie