Kołtoń: Pele, kim jest dla futbolu?

Piłka nożna
Kołtoń: Pele, kim jest dla futbolu?
fot. PAP
Pele wraz z Diego Maradoną

Pele właśnie odszedł z tego świata, ale teraz – niewątpliwie - zagra dla Pana Boga. Obok Diego Maradony, czy Alfredo Di Stefano. Brazylijczyk to ikona futbolu. Nie tyle współczesnego futbolu, co futbolu. Pele stał się wielki, gdy świat zamienił się w globalną wioskę, przechodząc z epoki radia w erę telewizji.

Był gwiazdą Mundiali nr 6, 7 i 9. Gdy miał 17, 21 i 29 lat... Gdy pojechał na mistrzostwa świata w 1958 roku psycholog Joao Carvalhaes stwierdził, że „najwyraźniej jest niedojrzały”. Brakuje mu „ducha walki” i „poczucia koniecznej w sporcie zespołowym odpowiedzialności”. Kilka tygodni później te opinie stały się nieaktualne. 29 czerwca 1958 świat był świadkiem niezapomnianego obrazka – gdy po finale Mundialu Pele płacze na piersi bramkarza canarinhos, Gilmara. Brazylia ograła Szwecję 5:2, sięgając w szóstym Mundialu w historii po pierwsze trofeum. W 7. turnieju było drugie mistrzostwo, a w 9. finałach trzecie. Złota Nike poleciała do Brazylii - tak głosił regulamin FIFA World Cup. Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej musiała zlecić wykonanie nowego trofeum. Wydawało się, że na trzy triumfy będzie się czekać wiele dekad. A tymczasem w dwanaście lat Brazylia dokonała czegoś, co jawiło się jako niewyobrażalne. I wielki wkład miał właśnie Pele. Sam tak to wspominał: „W finale 1958 strzeliłem dwa gole, po upokorzeniu, którego zaznaliśmy osiem lat wcześniej… Przyczyniłem się do tego, że Brazylia była szczęśliwa. A ja w tym brałem udział! Nigdy nie zapomniałem, jak ojciec słuchał transmisji radiowej z Maracany w 1950, gdy wymknęło nam się zwycięstwo nad Urugwajem. Obiecałem wówczas tacie – kiedyś wygram Copa do Mundo. Że uda się osiem lat później, to było niczym bajka”.

 

ZOBACZ TAKŻE: Pele był prawdziwym królem futbolu. Potrafił zagrać piłkę z zamkniętymi oczami

 

Świat stawał się globalną wioską. Przechodził właśnie z epoki radia do ery telewizji. I futbol błyskawicznie podbijał świat, a symbolem tego podboju stał się właśnie Pele. „Nigdy nie myślałem, że będę tak wielkim piłkarzem” - wyznał kiedyś jednemu z dziennikarzy. Tak wielki? Dla wielu – największy! Dla naszych ojców, czy dziadków. Trzy razy wywalczył mistrzostwo świata – 1958, 1962 i 1970. Nikomu nie udało się coś takiego. Nikomu. Może kiedyś się uda Kylianowi Mbappe.


Kim był Edson Arantes do Nascimento – Pele? Napastnikiem bez słabych punktów. Jego technika, triki, były wręcz genialne. Książka „PELE – MY LIFE IN PICTURES” dokumentuje 1367 meczów i 1283 gole. Pele był niesamowicie szybki i zwrotny. Gdy dryblował rywala, czy też rywali, piłka zdawała się przyklejona do jego nogi. Grał obiema nogami i – biorąc pod uwagę, że liczył tylko 173 centymetry wzrostu – miał niesamowity strzał głową. Tysięcznego gola w karierze strzelił 19 listopada 1969 roku. Już dwanaście lat wcześniej grał dla pierwszego zespołu Santosu. 25 czerwca 1957 roku podpisał pierwszy zawodowy kontrakt. Zarabiał 6 tysięcy cruzeiros (ówczesne dwie płace minimalne). Gdy podpisał ostatni kontrakt z Santosem – w 1972 roku – zarabiał 30 tysięcy cruzeiros, co odpowiadało 5 tysiącom dolarów (rzecz jasna te 5 tysięcy dolarów wtedy miało wymiar zupełnie inny niż dziś – niektóre źródła mówią o równowartości 30 tysiącach dolarów obecnie). Pele zdawał sobie sprawę ze swojej wartości. Miał bonus w wysokości 360 tysięcy dolarów za dwa lata gry, z czego 160 tysięcy dolarów wpłynęło od razy po podpisaniu umowy, a reszta w czterech ratach. Pele zarabiał także za mecze sparingowe, które Santos rozgrywał na całym świecie. Dostawał mniej więcej jedną trzecią gaży, którą inkasował klub. Dochodziło do niezwykłych zdarzeń, jak to w Bogocie, gdy 17 czerwca 1969 roku otrzymał czerwoną kartkę. Jednak sędzia cofnął karę, bo stanowczo domagała się tego publiczność. W 1969 w Kongo zawieszono działania wojenne, aby Santos mógł rozegrać mecz z legendarnym piłkarzem, w swoich szeregach, który nosił numer 10.

 

Ten numer w reprezentacji Pele otrzymał przypadkiem. Brazylijska federacja zgłosiła kadrę na finału MŚ 1958, ale bez numerów. FIFA przydzieliła numery i „dycha” trafiła do nastolatka, który za chwilę podbił świat. I ten numer stał się synonimem genialności. Sam Pele przyznaje: „Do tych finałów w Szwecji numery nie miały dla nas żadnego znaczenia. Jednak po turnieju fakt, że byłem najmłodszym mistrzem świata, spowodował, że dziesiątka była traktowana inaczej – i tak pozostaje do dziś”. Niesamowite, jak rozwijała się wspólna kariera Pele i Garrinchy. Pele przyszedł na świat 23 października 1940. Manoel Francisco dos Santos – Garrincha, zwany też Mane lub Manolo – przyszedł na świat 28 października 1933 roku (odszedł zdecydowanie przedwcześnie 20 stycznia 1983 roku). Garrincha zagrał w trzecim meczu MŚ 1958. Pele tak samo. Wcześniej psycholog reprezentacji Brazylii twierdził, że nie mogą grać, bo są niedojrzali. Pele ze względu na wiek, a Garrincha ze względu na sposób bycia, bo przecież liczył już 24 lata... Gdy nastolatek pojechał na mistrzostwa świata w 1958 roku psycholog Joao Carvalhaes stwierdził, że „najwyraźniej jest niedojrzały”. Brakuje mu „ducha walki” i „poczucia koniecznej w sporcie zespołowym odpowiedzialności”. I to być może największe zasługa selekcjonera Vicente Feoli, że zignorował opinię psychologa. Że zaufał trenerskiemu nosowi. Intuicji… Gilmar – De Sordi, Bellini, Orlando, Nilton Santos – Zito, Didi – Garrincha, Vava, Pele, Zagalo. To był skład ze Związkiem Sowieckim, który pokonany został 2:0, po dwóch golach Vavy.

 

Wcześniej było 3:0 z Austrią (Altafini 2 gole i trafienie Niltona Santosa) i bezbramkowy remis z Anglią. W ćwierćfinale Brazylia zagrał z Wala (1:0 po golu Pelego). Półfinał i finał to były koncerty na Rasundzie w Solnej. 5:2 z Francją (gole Vava, Didi, Pele hat trick – dla „trójkolorowych” Fontaine i Piantoni, hat-trick Pelego wprawił w osłupienie publiczność, bo rozegrał się od 53 do 75 minuty – w niewiele ponad 20 minut) i 5:2 ze Szwecją (dwa trafienia Vavy, dwa gole Pele i trafienie Zagalo, na co piłkarze „Trzech Koron” odpowiedzieli bramkami Liedholma i Simonssona). Pele wszedł na mundialową arenę z przytupem – 6 goli w czterech meczach!

 

W Chile – cztery lata później - Pele zagrał tylko w dwóch pierwszych meczach – z Meksykiem (2:0, gole Zagalo i Pele) i Czechosłowacją (0:0). Doznał kontuzji i jego miejsce w składzie zajął Amarildo. Ten ostatni strzelił 2 gole Hiszpanii w ostatnim meczu grupowym (2:1 dla canarinhos). W ćwierćfinale Brazylia ograła Anglię (3:1, po dwóch golach Garrinchy i trafieniu Vavy), a w półfinale Chile (4:2, dwa gole Garrincha i dwa Vava). Finał był jednostronny - 3:1 dla Brazylii z Czechosłowacją (gole Amarildo, Zito i Vava).

 

W Anglii w 1966 roku była klęska Brazylii. Zaczęło się co prawda od 2:0 z Bułgarią (gol Pele z wolnego i trafienie Garrinchy także z wolnego), ale później były dwie porażki – z Węgrami 1:3 i z Portugalią 1:3. Bułgar Żeczew brutalnie sfaulował Pelego już w pierwszym meczu. Genialny gracz z „dziesiątką” nie mógł zagrać przeciwko Węgrom. Z Portugalią wrócił do składu, ale przydarzyło się to samo, co z Bułgarami - Morais sfaulował Pelego i ten nie był w stanie kontynuować gry.

 

Brazylia zagrała świetny turniej cztery lata później. W Meksyku w 1970 roku był koronacja Brazylii i samego Pelego: w grupie Czechosłowacja 4:1 (Rivelino, Pele, Jairzinho 2 gole), Anglia 1:0 (Jairzinho) i Rumunia 3:2 (Pele dwa gole, Jairzinho). W ćwierćfinale Peru 4:2 (Rivelino, Tostao 2 bramki, Jairzinho). W półfinale Urugwaj 3:1 (Clodolado, Jairzinho, Rivelino). W finale na Estadio Azteca w Mexico City to był popis wobec 108 tysięcy widzów. 4:1 dla Brazylii, a Pele otworzył wynik strzałem głową. Wyrównał Boninsegna, ale później to było jednostronne widowisko. I kolejne gole Brazylijczyków – Gersona, Jairzinho i Carlosa Alberto. Skład Brazylii: Felix – Carlos Alberto, Brito, Piazza, Everaldo – Clodoaldo, Gerson, Rivelino – Jairzinho, Pele, Tostao.

 

Pele kiedyś tak tłumaczył piękno gry w jego czasach: „Można było zastopować piłkę, bo było więcej miejsca. Grało się po prostu w piłkę, a dziś wielu chce tylko niszczyć. A przecież kto płaci za bilety, ten chce oglądać spektakl, a nie tylko ostrą grę”. Był symbolem piękna w futbolu i to się nigdy nie zmieni.

 

Roman Kołtoń/Roman Kołtoń, Prawda Futbolu
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie