Nie zorientowali się, że... nie przegrali. Komedia pomyłek w koszykarskiej ekstraklasie
Do niecodziennej sytuacji doszło w meczu Korisliigi (fińskiej ekstraklasy) pomiędzy UU-Korihait a Tampereen Pyrintoe. Nikt w hali nie zorientował się, że na tablicy podano zły wynik i zamiast dogrywki, ze zwycięstwa - kompletnie niezasłużenie - cieszyli się gospodarze.
Oficjalnie w spotkaniu 9. kolejki Korisliigi Korihait wygrało z Pyrintoe 84:81. Dziennikarze lokalnej gazety "Salon Seudun Sanomat" dowiedli jednak, że w rzeczywistości po czwartej kwarcie na tablicy powinien był widnieć wynik 83:83, co oznaczałoby dogrywkę.
ZOBACZ TAKŻE: Rekordowy występ Giannisa Antetokounmpo w NBA
Okazało się, że w meczu doszło nie do jednej, ale do kilku poważnych wpadek. Dochodzenie rozpoczęło się od zapytania, skierowanego przez sztab gości do krajowego Związku, dlaczego w oficjalnych statystykach nie odnotowano jednego z celnych rzutów LJ Thorpe'a, choć widniał on w protokole meczowym. Szybko okazało się, że był to tylko początek komedii pomyłek.
Artykuł w "Salon Seudun Sanomat" sprawił, że Komisja Rozgrywek wzięła ten mecz dokładnie pod lupę i punkt po punkcie sprawdzała, w których miejscach doszło do błędów. Pierwszy nastąpił już w pierwszej kwarcie, przy stanie 11:19. Dwupunktowy rzut Thorpe'a nie został zapisany w protokole, choć punkty prawidłowo pokazano na tablicy, a sam rzut odnotowano w statystykach. Końcowy rezultat tej odsłony spotkania brzmiał 21:27, choć w statystykach zapisano 21:25.
Kolejna pomyłka miała miejsce na początku drugiej kwarty. Thorpe zaliczył celną "dwójkę", która w statystykach widniała jednak jako rzut niecelny. W protokole sytuację odnotowano zaś prawidłowo.
Na tym nie koniec. Kanadyjczyk Grant Audu z UU-Korihait trafił rzut, który sędzia zaliczył jako trzypunktowy. W statystykach zapisano go jednak jako "dwójkę". W tym momencie w spotkaniu powinien być remis 29:29, ale statystyki wskazywały rezultat 28:27.
Prawdziwym absurdem była jednak kolejna sytuacja. Celny rzut za dwa punkty Tomasa Pihlajameana z Tampereen Pyrintoe zaliczono - nie wiedzieć czemu - gospodarzom, więc zamiast remisu 31:31 mieliśmy prowadzenie gości 33:29.
- Zaskakujące było to, że nikt nie zauważył niczego w trakcie meczu. Nikt nie protestował. Pyrintoe napisało do Związku tylko w sprawie sytuacji z Thorpe'em, gdy tymczasem błędów było dużo więcej. Zdobyłem film z tego spotkania i zacząłem analizować wszystko akcja po akcji - powiedział Tom Westerholm, dyrektor rozgrywek fińskiej federacji.
Ostatecznie oba zespoły zeszły z parkietu po czwartej kwarcie przy oficjalnym wyniku 84:81, choć prawidłowym rezultatem powinno być 83:83.
- Niestety nie mamy w regulaminie gotowego przepisu, co robić w tak niecodziennej sytuacji. Nie chcę zajmować w tej chwili stanowiska w tej sprawie. Zajmie się tym Komisja Regulaminowo-Dyscyplinarna - zakończył Westerholm.
Dziennik "Helsingin Sanomat" przypomniał, że podobna sytuacja miała miejsce w fińskim baskecie niemal sześć lat temu. Tam również z powodu niedopatrzenia mecz Helsinki Seagulls - Kobrat zakończył się błędnym wynikiem (drużyna Kobrat schodziła z parkietu pokonana 84:86, choć oba zespoły powinny były rozegrać dogrywkę). Władze fińskiego basketu nie zmieniły rezultatu spotkania, ale zawiesiły arbitrów, którzy nie dopatrzyli się pomyłki w jednej z akcji. Tym razem sytuacja jest dużo bardziej skomplikowana, ponieważ dotyczy nie jednego, ale aż kilku błędów w przekroju całego spotkania...
Oddaj głos na swojego faworyta w 88. Plebiscycie Przeglądu Sportowego i Polsatu na Najlepszego Sportowca 2022 Roku [TUTAJ].
Przejdź na Polsatsport.pl