Rajd Dakar: Jakub Przygoński: Cieszymy się z dnia przerwy

Moto
Rajd Dakar: Jakub Przygoński: Cieszymy się z dnia przerwy
Fot. PAP
Jakub Przygoński

"Mieliśmy dobre tempo, a samochód spisywał się bez zarzutu, dlatego możemy być zadowoleni" - powiedział w Rijadzie jadący samochodem Mini Jakub Przygoński, który zajął piąte miejsce na 8. etapie Rajdu Dakar.

"W pierwszej części odcinka było dużo kamieni, potem mokre wydmy, które tworzyły naprawdę mocny opór dla samochodu. Końcówka z długimi prostymi w stylu WRC. Cieszymy się z dnia przerwy. Może uda nam się pojechać do hotelu i zaliczyć prysznic z ciepłą wodą" - dodał Przygoński, który dzięki dobrej jeździe w niedzielę awansował w klasyfikacji generalnej i aktualnie plasuje się na 37. pozycji.

 

ZOBACZ TAKŻE: Rajd Dakar: Przygoński piąty na ósmym etapie. Straty rodziny Goczałów

 

Kierowca Orlen Teamu zanotował najlepszy występ w tegorocznym Dakarze, ale z powodu wcześniejszych strat nie ma już szans na wysokie miejsce w końcowej klasyfikacji. Najlepszy czas etapu uzyskał Hiszpan Carlos Sainz (Audi), jednak pięciominutowa kara za przekroczenie prędkości zepchnęła go na trzecie miejsce. W tej sytuacji zwyciężył Francuz Sebastien Loeb (Hunter), który o 2.11 wyprzedził zdecydowanego lidera rajdu Katarczyka Nassera Al-Attiyaha (Toyota). Przygoński stracił do zwycięzcy 10.19.

 

W klasie SSV (UTV) pierwsze straty poniósł klan Goczałów. Piąty po siedmiu etapach Michał, z pilotem Szymonem Gospodarczykiem, na początku dystansu miał duże problemy techniczne, które zatrzymały go na trasie na ponad pół godziny.

 

Drugi w klasyfikacji Marek i trzeci Eryk przejechali cały dystans razem i zajęli odpowiednio 7. i 10. miejsce, ale z niewielką stratą do najszybszego Argentyńczyka Jeremiasa Gonzalesa Ferioliego. Prowadzenie w klasyfikacji generalnej utrzymał Litwin Rokas Baciuska. Drugi Marek Goczał traci do niego 4.34, a trzeci jego 18-letni syn Eryk - 5.48.

 

"To był bardzo szybki odcinek, taki jakich nie lubię najbardziej. Startowaliśmy za ciężarówkami i już to sprawiło, że mieliśmy utrudnione zadanie przez koleiny. Fajne było dzisiaj tylko to, że jechaliśmy razem z Erykiem. Bardzo mi przykro, że Michał miał problemy ze skrzynią biegów. Pojechała do niego ciężarówka i naprawili sprzęt, ale straty będą na pewno spore" - mówił na mecie Marek Goczał.

 

Eryk Goczał przyznał, że nie udało się ich teamowi do końca zrealizować planu na niedzielę.

 

"Przez cały etap jechaliśmy razem z tatą, przez co ten dzień był wyjątkowy. Miał do nas dojechać także mój wujek Michał, ale niestety, utknęli na trasie. Zdaje się, że mieli jakieś problemy ze skrzynią biegów. Musieliśmy dzisiaj podejść do tematu strategicznie, bo etap był naprawdę trudny. Tata prowadził na kamieniach, podciągnął nas do przodu swoim wyczuciem. Później ja prowadziłem na wydmach. Staraliśmy się zmieniać. To był piękny odcinek, drugi etap odcinka maratońskiego, było ciężko, ale ważne, że jesteśmy na mecie" - wyjaśnił Eryk Goczał.

 

Poniedziałek jest dniem przerwy w rajdzie. 

mtu, PAP
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie