Dana White obszernie skomentował uderzenie żony. "Ludzie nie powinni mnie za to bronić"

Sporty walki
Dana White obszernie skomentował uderzenie żony. "Ludzie nie powinni mnie za to bronić"
fot. PAP
Dana White

W sylwestrową noc prezydent UFC Dana White spoliczkował swoją żonę. Podczas konferencji prasowej przy okazji UFC Vegas 67 odniósł się do całej sytuacji. - Na to, co zrobiłem, nie ma żadnego usprawiedliwienia. Jestem pewien, że widzieliście niektóre rzeczy, które czytałem. Nie ma obrony. Ludzie nie powinni mnie za to bronić - powiedział.

Zdarzenie miało miejsce podczas imprezy z okazji Nowego Roku, która odbywała się w Cabo San Lucas w Meksyku. Wyraźnie poirytowana Anna White wymierzyła mężowi policzek, a w odpowiedzi White dwukrotnie oddał jej tym samym.

 

ZOBACZ TAKŻE: Dana White uderzył swoją żonę. "Nie ma usprawiedliwienia"

 

 

Dana White postanowił obszernie skomentować cały incydent. 

 

- Chciałem dzisiaj pojawić się na tym dniu medialnym i porozmawiać z wami. To na nich powinna skupić się uwaga. Ciężko trenowali, żeby przygotować się do tej gali. To, co wydarzyło się w Nowy Rok, spoczywa na mnie. To mój błąd, nie ich. Nikt bardziej niż ja nie ceni sobie wolności słowa. Jeśli jakikolwiek zawodnik chce wyrazić opinię w tej sprawie, to jaka by ona nie była, nie mam z tym żadnego problemu - powiedział White, odnosząc się do niepochlebnych komentarzy m.in. Dustina Poiriera.

 

White odniósł się również do osób, które postanowiły go bronić.

 

- Na to, co zrobiłem, nie ma żadnego usprawiedliwienia. Jestem pewien, że widzieliście niektóre rzeczy, które czytałem. Nie ma obrony. Ludzie nie powinni mnie za to bronić. Bez względu na wszystko. Cała krytyka, jaka na mnie spadła w tym tygodniu i jaka spadnie na mnie w przyszłości, jest w pełni uzasadniona.

 

 

- Znacie mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Wiecie, że gdy ludzie, szczególnie tacy, których nie lubię, zadzierają ze mną, zawsze odpowiadam. Tym razem jednak… Cokolwiek powiedzą -  każdy ma w tym temacie swoje zdanie i ma do tego pełne prawo. Też miałem w tym temacie bardzo jednoznaczne zdanie i nadal je mam.

 

White przyznał, że odbył rozmowy zarówno z przedstawicielami współpracującego z UFC - ESPN, jak i szefostwem spółki zarządzającej organizacją - Endeavor.

 

- Jakie miałyby być konsekwencje? Miałbym wziąć 30 dni wolnego? W jaki sposób będzie to dla mnie kara? Gdybym odszedł, straciłaby na tym firma. Straciliby pracownicy, straciliby zawodnicy. Ja bym nie stracił niczego. Czy mam w ramach kary to sobie przemyśleć? Zrobiłem to następnego dnia. Zawsze byłem przeciwko temu. Wziąłem to na klatę - przyznaję się do błędu. Jaka jest moja kara? Do końca swojego życia, czy to będzie za 10, czy 25 lat, będę miał tę łatkę. Oprócz tego inni ludzie – media, zawodnicy, przyjaciele, pracownicy – którzy mnie szanowali, mogą teraz już mnie nie szanować. Jest wiele rzeczy, z którymi będę musiał sobie radzić do końca życia, które są znacznie bardziej dotkliwe niż 30-60 dni wolnego. To żadna kara. Karą jest to, że to zrobiłem. - stwierdził.

 

Sternik UFC zapewnił, że nigdy wcześniej nie podniósł ręki na swoją żonę, oraz że taka sytuacja nigdy więcej się nie powtórzy.

 

- Mówiłem to wcześniej i mówię to teraz: nigdy się tego nie róbcie. Nie brońcie mnie. Nie ma żadnego powodu, aby choćby próbować mnie bronić. Nie chcę, żeby którykolwiek zawodnik mnie bronił. Cokolwiek chcą teraz powiedzieć, mają do tego prawo. Nigdy nie ma żadnego usprawiedliwienia na to, co wydarzyło się w Nowy Rok. Wydarzyło się to po raz pierwszy i gwarantuję, że nie wydarzy się nigdy więcej. Nikt nie powinien mnie bronić. W tej historii nie ma żadnych dwóch stron. Jest tylko moja strona - podsumował White.

 

Dana White jest prezydentem UFC od 2001 roku. Według raportu FanSided UFC jest warte około 9-10 miliardów dolarów. Organizacja wygenerowała przychód w wysokości 1 miliarda dolarów tylko w pierwszym kwartale 2022 roku.

OM, Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie