Artur Siódmiak: Przed reprezentacją Polski mały finał

Piłka ręczna
Artur Siódmiak: Przed reprezentacją Polski mały finał
fot. Cyfrasport

- Z Francją pokazaliśmy charakter, udowodniliśmy sobie, że możemy walczyć z tymi najlepszymi. Mecz ze Słowenią będzie jednak trudny. Przystąpimy do niego z bagażem psychicznym, bo musimy wygrać. Jak przegramy, to będzie dramat, bo nie będzie już szans na ósemkę – mówi Artur Siódmiak, były reprezentant Polski.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Polska przegrała pierwszy mecz na mistrzostwach świata, ale jak się poczyta media, to wszyscy zadowoleni.

Zobacz także: MŚ w piłce ręcznej: Terminarz. Kiedy grają Polacy?

 

Artur Siódmiak, były piłkarz ręczny: To zadowolenie wynika z tego, że zagraliśmy dobry, jak nie najlepszy mecz za kadencji trenera Patryka Rombla. Niespodzianką byłaby wygrana lub remis, a my byliśmy blisko tego i tego.

 

Ostatecznie przegraliśmy.

 

Jednak do 55. minuty graliśmy z Francuzami jak równy z równym. W tej 55. minucie mieliśmy swoje szanse. Przewagę liczebną przegraliśmy 0:2, a potem Arek Moryto przestrzelił w sytuacji sam na sam. Nie wykorzystaliśmy okazji, ale już sam fakt, że tak długo biliśmy się z Francuzami, napawa optymizmem i jest powodem do zadowolenia. Pokazaliśmy charakter.

 

To akurat prawda.

 

Na dokładkę udowodniliśmy, że stać naszą drużynę na to, żeby tak utytułowanego rywala, jakim jest Francja uczynić bezradnym w defensywie. Francuzi zdobywali bramki wyłącznie dzięki swoim wysokim umiejętnościom indywidualnym. Trzeba uczciwie przyznać, że nasze zwycięstwo byłoby sukcesem i choć nie ma się co cieszyć z przegranej, to nasze morale z pewnością podskoczy. To bardzo ważna wiadomość przed kolejnym spotkaniem ze Słowenią.

 

Dlaczego?

 

Bo to będzie taki nasz mały finał. Z Francją mogliśmy wygrać, ze Słowenią musimy wygrać.

 

To możliwe?

 

To będzie trudny mecz, ale my już sami sobie udowodniliśmy, że przy odpowiedniej taktyce i realizacji zadań możemy konkurować z najlepszymi. Udowodniliśmy to także kibicom, którzy nie byli optymistami i trudno się dziwić, bo wcześniej ta nasza gra nie była super. Mecz z Francją zmienił ten obraz dość gwałtownie, stąd zadowolenie i nadzieja na to, że uda się zrealizować ambitny plan, jakim jest ćwierćfinał. Ja w tej kwestii jestem optymistą.

 

Mimo tego, że media z jednej strony piszą o zadowoleniu, a z drugiej podkreślają, że w końcówce opadliśmy z sił?

 

Z tym nie mogę się zgodzić. W końcówce rotowaliśmy, dobrze zaprezentowali się zmiennicy, ja tego opadnięcia z sił nie zauważyłem. Zabrakło trochę szczęścia, trochę zimnej krwi, takiego cwaniactwa. Na pięć minut przed końcem wynik był otwarty, ale wystarczył jeden błąd, jedna zła decyzja i szansa nam uciekła.

 

Francuska prasa pisze o wymęczonym zwycięstwie z Polską.

 

Też czytałem i dokładnie tak to wyglądało. Oni jednak z każdym meczem będą grali lepiej, a my musimy wyciągnąć wnioski. Widzieliśmy, co nie grało. Były błędy w organizacji powrotu na własną połowę, za dużo bramek dostaliśmy z szybkiego ataku. To są na szczęście rzeczy, które można szybko skorygować. Wystarczą drobne korekty jak choćby inny sposób poruszania się po boisku.

 

Zdążymy na Słowenię?

 

Jak powiedziałem, ja jestem optymistą i wierzę w to, że my zdążymy z korektami. Musimy sobie jednak uzmysłowić, że to będzie mecz trudniejszy od tego z Francją. I nie chodzi o umiejętności rywala, ale o całą otoczkę i podejście. Z naszej strony będzie duży bagaż psychiczny, będzie większa presja. Na Francję wychodziliśmy jako underdog, a ze Słowenią zagramy jako faworyt. Ostatni dwumecz z nimi wygraliśmy, mamy mecz u siebie, przy swojej publiczności, więc powinno się to dobrze skończyć.

 

Pan mówi o bagażu psychicznym. Ja myślę, że nasza kadra od początku gra z dużym obciążeniem. Kibice wciąż mają w pamięci sukcesy i medale sprzed lat. Pamiętają zespoły Wenty, Bieglera czy Dujszebajewa.

 

Tak to w pewnym sensie jest, my tak na to patrzymy. Z drugiej strony nikt przed tymi mistrzostwami nie mówił o medalach. My nie jesteśmy faworytami. Trzy poprzednie mistrzostwa, to dwa odległe miejsca i brak kwalifikacji.

 

Długo poczekamy na sukcesy?

 

Myślę, że ta kadra, a nie jest ona stara, za trzy, cztery lata będzie się liczyła w walce o medale. Nie mówię tego na wyrost. My naprawdę mamy potencjał. Na tych mistrzostwach jest wielu ciekawych zawodników. Są też inni, których nie ma, ale będą, bo to nasze zaplecze ruszyło. Zatem powrót sukcesów, to nieodległa perspektywa. Jednak ten turniej też będzie dla nas dobry. Myślę, że nasi piłkarze będą mogli spokojnie spojrzeć w lustro. Żeby tak się stało, to musimy wygrać ze Słowenią. Przegrana to będzie tragedia i koniec szans na ósemkę.

 

Co miała tamta kadra odnosząca sukcesy, a czego brakuje temu zespołowi?

 

My na pewno mieliśmy dużo szczęścia. Zwłaszcza, jak chodzi o turniej w 2007 roku. Wtedy nikt się nie spodziewał, że wygramy grupę. A jednak to zrobiliśmy i udowodniliśmy sobie, że możemy. Wcześniej prezentowaliśmy się nieźle pod względem indywidualnym, wygrywając grupę, uwierzyliśmy, że możemy się bić z tymi najbardziej utytułowanymi. Teraz ta nasza drużyna może sobie wiele udowodnić, pokonując Słowenię. Muszą tylko, tak jak my kiedyś, uwierzyć, że przeciwko nim nie stają nadludzie, że można ich pokonać.

 

Pan mówi, że wy mieliście kiedyś szczęście. Przecież szczęście, to za mało.

 

Zgoda. My mieliśmy prócz tego graczy światowej klasy. Bracia Jureccy, bracia Lijewscy, Szmal, Bielecki, Jurasik, a to nie wszyscy. W tej drużynie, którą mamy teraz jest dwóch, trzech liderów. Ciężko jednak o graczy na takim poziomie jak ci przeze mnie wymienieni. I właśnie dlatego trudno mówić teraz o medalach, bo kolektyw znaczy wiele, ale indywidualności też są bardzo ważne.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie