Komentuje słowa Małysza. Mówi, co jest kluczem do sukcesu Kubackiego

Zimowe
Komentuje słowa Małysza. Mówi, co jest kluczem do sukcesu Kubackiego
fot. PAP
Komentuje słowa Małysza. Mówi, co jest kluczem do sukcesu Kubackiego

Drugie miejsce drużyny, drugie miejsce Dawida Kubackiego, to plusy weekendu ze skokami w Zakopanem. Atmosfera jest jednak nerwowa. Prezes Adam Małysz ma pretensje o puszczenie Kubackiego w trudnych warunkach, bo Halvor Egner Granerud odrobił dzięki temu 20 punktów do Polaka i depcze mu piętach. Czy Kryształowa Kula trafi w ręce naszego skoczka? Co musi zrobić Kubacki, żeby wygrać? O tym mówi ekspert Jakub Kot.

Dariusz Ostafiński, Polsat Sport: Drużynówkę przegraliśmy, w konkursie indywidualnym Dawid Kubacki stracił wygraną w drugiej serii. Czy to był udany weekend ze skokami?

Zobacz także: Dawid Kubacki: Wygrać w Zakopanem... o tym zawsze się marzy, więc niedosyt pozostaje

 

Jakub Kot, były skoczek, trener: Weekend był udany. Drugie miejsce w drużynówce ze stratą punktu do Austriaków to jest naprawdę coś. Zwłaszcza że długo nam te drużynówki nie wychodziły. Drugie miejsce Dawida też bym docenił, bo mogło go zdmuchnąć i wyrzucić nawet poza trzydziestkę. Warunki wietrzne były takie, że godzinę przed nie było mowy o żadnym konkursie, a udało się zrobić dwie serie, a wielu naszych zapunktowało.

 

Jednak drugi, to pierwszy przegrany. W dodatku to się stało na naszej skoczni.

 

Ja jednak patrzę tak, że zawsze mogło być gorzej. Przykład Piotrka Żyły, który dotąd był regularny, a przez wiatr przepadł po pierwszej serii, pokazuje, że nie ma co wybrzydzać. Wiadomo, że na półmetku apetyty były duże, bo Dawid prowadził, ale wiemy też, co wyczyniał wiatr. W tych warunkach wystarczył drobny błąd. Dawid równie dobrze mógł skoczyć w drugiej serii 105 metrów i dopiero wtedy mielibyśmy problem. On jednak oddał dobry skok i skończył drugi. W tych okolicznościach uważam to za sukces.

 

Prezes Adam Małysz narzekał po konkursie na FIS i na Borka Sedlaka za to, że puścili Kubackiego w złych warunkach.

 

Kiedy buzują emocje, to człowiek mówi różne rzeczy. Ja rozmawiałem z kierownikiem zawodów Wojtkiem Jurowiczem, który stał obok Borka Sedlaka. Warunki były w korytarzu, więc on musiał zapalić zielone światło. Wiadomo, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, ale ja bym nie winił Sedlaka. Dawid zwyczajnie miał pecha.

 

Tak po prostu.

 

Tak. Pecha miał także Kamil. On też musiał dostać zielone światło, bo warunki mieściły się w korytarzu. Tyle że Kamil miał ogólnie rzecz biorąc, złe warunki, a taki Stefan Kraft, choć też nie miał dobrych, jak siedział na belce, to potem dostał ciąg pod narty i wykorzystał to w stu procentach, skacząc 145,5 metra. Granerud też miał dobre warunki, ale skaczący przed nim Lindvik już nie i też musiał walczyć, żeby nie przepaść. To nie była równa seria.

 

Jak nie była równa, to może jednak panowie od zielonego światła nie zrobili wszystkiego tak, jak należy?

 

Tego bym nie powiedział. Warunki mieściły się w korytarzu, a Borek absolutnie nie ma wpływu na to, co dzieje się po zapaleniu zielonego światła. Jak zawodnik rusza z belki, to warunki mogą się zmienić pięć razy. Jak rozmawiałem z Wojtkiem Borowiczem, to on mi mówił, że szkoda Dawida, ale nie można było zrobić niczego innego. Jakby trafiło na Graneruda, to powiedzielibyśmy, że miał pecha. Dlatego myślę, że prezes Adam powiedział coś na gorąco, w emocjach, ale pewnie na chłodno dojdzie do innych wniosków. Mój jest taki, że nie było idealnie, a biorąc to pod uwagę, cieszę się, że Dawid skończył na drugim miejscu.

 

A jednak szkoda.

 

Szkoda, bo nawet Granerud przyznał, że Dawid był najlepszy. Takie są jednak skoki. Fortuna kołem się toczy. Może w Japonii Dawid będzie miał najlepsze warunki i przeskoczy wszystkich. Wyjaśnijmy jednak ponad wszelką wątpliwość, że to nie jest tak, że wyniki zależą od widzimisię Borka. On nie wciska guzika, kiedy mu się podoba. Aparatura jest zaprogramowana na korytarz i jest zablokowana, jeśli dane wykraczają poza. Jak wiatr mieści się w warunkach, to Borek zapala zielone światło. I raz jeszcze powtórzę, że niestety nie ma wpływu na to, co dzieje się, kiedy zawodnik rusza z belki.

 

Mimo jak pan powiedział, udanego weekendu i dobrej formy Kubackiego, Granerud odrobił 20 punktów i zbliża się do Polaka. Wygrana Kubackiego w tym sezonie wisi na włosku.

 

To samo tyczy się jednak Graneruda i Laniska, bo jak dla mnie mamy trzech zawodników, którzy walczą o Kryształową Kulę. I każdy z nich musi być maksymalnie skupiony i stabilny, bo wystarczy jeden konkurs bez drugiej serii i może stracić szansę na końcową wygraną. Nadal jednak uważam, że Dawid ma najlepszą sytuację, bo prowadzi, bo ma przewagę.

 

Tylko jak ją utrzymać?

 

Zwyczajnie. Chodzi o to, żeby nie popełniać błędów. Na warunki nie mamy wpływu, ale na to, żeby w każdej sytuacji oddawać możliwie najlepsze skoki już tak. To jest klucz. Forma Dawida jest ogromna i on jest w stanie utrzymać przewagę i pierwsze miejsce. Rok temu, w takich warunkach, jakie miał w Zakopanem nie miałby szans na drugie miejsce. Byłby czterdziesty drugi.

 

Kubacki ma wielką formę od lata. To już bardzo długo trwa i kryzys jest nieunikniony.

 

Byłoby niesamowite, gdyby do końca sezonu utrzymał dyspozycję, jaką prezentuje w tej chwili i to trzeba otwarcie powiedzieć. To nie jest jednak jakiś problem. Ważne, żeby nie wypadał poza czołową dziesiątkę. On nie musi być do końca na podium, żeby wygrać Kryształową Kulę. A swoją drogą, to każdy może wpaść w dołek z przyczyn niezależnych od siebie. Mamy skocznie wrażliwe na wiatr, grypa szaleje, więc wszystko może się zdarzyć. Na razie prowadzi Dawid, bo ma najmniej wpadek i niech tak będzie do końca.

 

Po Turnieju Czterech Skoczni mówimy, że wraca Stoch, że na mistrzostwa świata będzie gotowy. W Zakopanem nasz mistrz zrobił kolejny krok do przodu?

 

Tak. W przypadku Kamila to wszystko są małe kroki, ale może to i dobrze, bo czasem jest tak, że zrobisz jeden duży, a potem są cztery do tyłu. Kamil musi być wytrwały i czujny. W Zakopanem skakał po chorobie. Miał infekcję, odpuścił nawet serię treningową. On jest jednak coraz bardziej świadomy tego, co potrafi. W Bischofshofen spóźnił skok, a jednak utrzymał się w dziesiątce.

 

To dobrze, bo tak sobie myślę, że dla kogoś takiego, jak Stoch, to mistrzostwa świata mają wielką wartość. On wygrał wszystko, ale walka o kolejne złoto może być wyzwaniem.

 

Myślę, że Kamil nie patrzy na to tak, że coś jest mniej, a coś ważniejsze. On teraz poleci do Japonii zrobić swoje. Mistrzostwa są dla niego ważne, ale to, co po drodze jest równie ważne. Na pewno jednak jest tak, że ta motywacja będzie teraz u niego większa. On widzi, że ma formę do wygrywania.

 

Na koniec chciałem zapytać o Jana Habdasa. Tyle mówi się, że po zejściu ze sceny naszych mistrzów możemy mieć kłopot. Czy Habdas, który błysnął w Zakopanem, daje nam nadzieję na inny scenariusz?

 

Habdas już od jakiegoś czasu jest taką naszą nadzieję. Wiadomo, że patrząc na zawody FIS, nie mamy jakiegoś bogactwa, ale kilka nazwisk jest. Habdas się wyróżnia, dlatego dostał szansę w TCS. Tam zapłacił jednak frycowe. Inne towarzystwo, kadra A, częsta zmiana skoczni, czy nawet konieczność mówienia po angielsku, to są takie drobne sprawy, z którymi on wcześniej nie miał do czynienia. Najważniejsze, żeby odrobił lekcję. Zakopane pokazało, że być może się to dzieje. Dobrze jednak, że Habdas nie poleciał do Japonii, bo teraz dla niego najważniejsze są mistrzostwa świata juniorów.

Dariusz Ostafiński/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie