Fernando Santos selekcjonerem, czyli między zachwytem a potężnymi wątpliwościami

Piłka nożna

Zgodnie z naszymi wczorajszymi przypuszczeniami, to Fernando Santos przyleciał do Warszawy i we wtorek zostanie zaprezentowany jako selekcjoner reprezentacji Polski. Czy to jest dobry wybór Cezarego Kuleszy, bo to prezes PZPN podjął jednoosobowo tę decyzję, dopiero się okaże. W moim odczuciu jest mniej więcej tyle samo argumentów za, jak i przeciw.

Przede wszystkim z przekąsem należy przypomnieć, że PZPN zrobił opinie publiczną w konia, informując jakiś czas temu w finałowej rozgrywce zostało trzech kandydatów (Paulo Bento, Valdimir Petković, Steven Gerrard) i wybór zostanie dokonany spośród tego grona. Uniwersalna zasada: „nigdy nie wierz działaczowi piłkarskiemu” jest jak najbardziej aktualna i tak naprawdę nie ma co się obrażać. Taki ich urok. Wypada to wiedzieć i zawsze dzielić to co mówią na pół. Dla nas żadna nowość, choć być może zaskoczeni są tym Bento i Petkovic, którzy mieli przygotowane, wynegocjowane umowy do podpisania. Czekali na informację z PZPN o terminie lotu i… nikt już nie zadzwonił. Choćby po to, aby poinformować, że roboty nie dostaną.

 

ZOBACZ TAKŻE: Prezentacja nowego selekcjonera reprezentacji Polski. Gdzie obejrzeć?

 

Strategia wyboru selekcjonera ściągnięta żywcem z zabawy w ciuciubabkę z pewnością wyszukana nie była, ale jeśli finalnie ma się przysłużyć rozwojowi polskiej piłki to można zacisnąć zęby i machnąć na to ręką. A przesłanki, że prezes dobrze trafił istnieją.

 

Co by nie mówić, Fernando Santos, biorąc pod uwagę rynek trenerów reprezentacyjnych, jest fachowcem z wysokiej półki. Jeszcze na mundialu prowadził przecież Portugalię w ćwierćfinale, wcześniej reprezentację Grecji. Wygrywał mistrzostwo Europy i Ligę Narodów, pracował z takimi tuzami jak Cristiano Ronaldo. Ma 68 lat, na rynku jest bardzo długo, budzi szacunek. Bez wątpienia to jest w piłce ktoś. Sądzę, że nie będzie przesadą uznanie zatrudnienia Santosa przez PZPN autentycznym doniosłym wydarzeniem. I jest to doskonały ruch także z punktu widzenia szefa związku, który delikatnie mówiąc ma coraz mniej przychylną prasę.

 

Możemy to rozpatrywać jako swego rodzaju ucieczkę do przodu. Jakby chciał powiedzieć: „Krytykujecie mnie, a zobaczcie kogo nam tu przyprowadziłem. Gościa z klasą, ze wspaniałym CV. Co można było zrobić więcej?!”.

 

I jest to jak najbardziej uprawnione rozumowanie. Niewykluczone, że wszyscy będziemy mieli z tego tytułu frajdę, oglądając naszych w eliminacjach, a później już podczas Euro 2024 w Niemczech.

 

Aby jednak wyłożyć do tej beczki miodu łyżkę dziegciu można jednak trochę podrążyć i zadać kilka pytań. Przede wszystkim to kluczowe: czego najbardziej potrzebuje teraz nasza drużyna? Energii. A czy Santos zbliżający się do emerytury może ją zapewnić? Absolutnie nie ma takiej pewności. Czy szkoleniowiec z zupełnie innej części Europy, przyzwyczajony do pracy z piłkarzami, poza kilka wyjątkami, znacznie wyższej jakości, będzie chciał na stare lata szarpać się z tym naszym zasiedziałym, roszczeniowym towarzystwem, które od kilku lat nie rozegrało bardzo dobrego meczu?

 

Nie można powiedzieć, że zastaje spaloną ziemię, bo tak na pewno nie jest, ale jednak tu trzeba naprawdę wykonać ogromną robotę, a nie jedynie dać znane nazwisko i administrować, choćby nawet z największą klasą.

 

Patrząc na schyłek pracy Santosa w Portugalii (odpadł w ćwierćfinale, skonfliktował się z CR7), można brutalnie zadać pytanie, czy przypadkiem zawodowo się nie wypalił? Dla Portugalczyków nie leży to nawet w sferze wątpliwości, ale jest po prostu faktem.

 

 

Nie można nie zauważyć, że miał do dyspozycji chyba najlepsze pokolenie piłkarzy od czasów Figo i spółki, z pewnością na miarę przynajmniej półfinałów mundialu czy mistrzostw Europy, a jednak nie sprostał wyzwaniom. Na Euro w 2021 roku pokonał tylko Węgrów i odpadł w 1/8 finału, w Katarze zblamował się w 1/4 z Marokiem, choć potencjał jego ekipy był ogromny.

 

Oczywiście fakt, że tam się wypalił po długiej pracy nie oznacza, że u nas nie zyska świeżości i nie wzbije się ponownie do lotu. Złapanie drugiego oddechu przez Santosa będzie oznaczać także nasz sukces.

 

Boa sorte senhor Santos!

 

Cezary Kowalski/Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie