Polski rodzynek w Czechach

Piłka nożna
Polski rodzynek w Czechach
fot. Instagram
Polski rodzynek w Czechach

- Chciałem postawić kolejny krok do przodu i zagrać ponownie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Czechach. Udało się. Wiem doskonale które miejsce w tabeli zajmują Pardubice, ale przyszedłem tutaj aby pomóc w każdy możliwy sposób utrzymać się w Fortuna Lidze – mówi w rozmowie z Polsatsport.pl nowy pomocnik FK Pardubice Bartosz Pikul, który wiosną będzie jedynym Polakiem grającym w najwyższej klasie rozgrywkowej u naszych południowych sąsiadów.

Grzegorz Michalewski: W przerwie zimowej zamienił Pan drugoligowy Slezsky FC Opava na ostatni zespół pierwszej ligi FK Pardubice. Jak doszło do tego transferu?

 

Bartosz Pikul: W poprzednim sezonie byliśmy blisko awansu do pierwszej ligi, ale niestety przegraliśmy baraże z Bohemians Praga. Wtedy pojawiły się zapytania z innych czeskich klubów, w tym też z Pardubic, ale Opava nie chciała mnie sprzedać. Mój kontrakt obowiązywał jeszcze w tym sezonie, ale ostatecznie nie doszedłem do porozumienia w sprawie jego przedłużenia i zdecydowałem się zmienić klub. Dla Opavy była to ostatnia okazja, aby zarobić na mnie jakieś pieniądze, więc teraz bardzo szybko udało się osiągnąć porozumienie i wiosną będę mógł zagrać w Pardubicach.

 

Jesienią wystąpił Pan tylko w pierwszych pięciu meczach w drugiej lidze w barwach Opavy. Pana dorobek to gol strzelony w wygranym meczu z Duklą Praga i asysta w starciu z Varnsdorfem. Do tego doszło jeszcze 45 minut w meczu pucharowym przeciwko Jiskrze Rymarov. Od 27 sierpnia nie zagrał Pan w żadnym oficjalnym meczu. Dlaczego?

 

Od początku sezonu byłem podstawowym graczem Opavy i po wygranym meczu wyjazdowym z FC Vlasim, zaprosił mnie na rozmowę dyrektor sportowy naszego klubu. Zaproponowano mi nowy kontrakt, ale warunki które mi przedstawiono były delikatnie mówiąc średnie. Powiedziano mi, że jeżeli nie zgodzę się na ich ofertę, to nie będę grał. Opava grała w drugiej lidze, a latem miałem dużo lepsze oferty z klubów grających także w najwyższej klasie rozgrywkowej w Czechach. W Opavie nie dało się odczuć, że klub chce dołożyć wszelkich starań aby awansować, więc nie przystałem na te warunki, a to skutkowało odsunięciem mnie od gry w pierwszym zespole.

 

Slezsky FC Opava rundę jesienną obecnego sezonu drugiej ligi zakończył na jedenastym miejscu ze stratą tylko czterech punktów do strefy barażowej. Zespół FK Pardubice zajmuje ostatnie miejsce w pierwszej lidze, a więc w najwyższej klasie rozgrywkowej i na wiosnę będzie walczył o utrzymanie. Taki cel postawili przed Panem działacze?

 

Chciałem postawić kolejny krok do przodu i zagrać ponownie na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Czechach. Udało się. Wiem doskonale które miejsce w tabeli zajmują Pardubice, ale przyszedłem tutaj aby pomóc w każdy możliwy sposób utrzymać się w Fortuna Lidze. Bardzo duży wpływ na podjęcie tej decyzji miała osoba trenera Radoslava Kovaca. To on prowadził Opavę w pierwszym sezonie mojego pobytu w tym klubie. Zresztą przez dwa lata pracowali tam jego obecny asystent David Mikula oraz trener przygotowania fizycznego Michal Hampel, którzy także i teraz są w sztabie trenera Kovaca tutaj w Pardubicach. Wiedzą czego mogą ode mnie oczekiwać i mają na mnie jakiś plan skoro ściągnęli mnie z Opavy. Ze swojej strony mogę zapewnić, że dołożę wszelkich starań aby spełnić ich oczekiwania i pomóc drużynie utrzymać się w pierwszej lidze.

 

Pana nowy zespół jest obok FK Hradec Kralove jednym z dwóch klubów, które swoje domowe mecze muszą rozgrywać w innym mieście. FK Pardubice w rundzie jesiennej jako gospodarze grał na Dolicku w Pradze. Jak wygląda sytuacja z własnym stadionem i gdzie w tej sytuacji macie swoją bazę treningową?

 

Na szczęście jest już gotowy zrekonstruowany Stadion Letni, na którym rozegramy pierwszy oficjalny mecz w drugiej kolejce rundy wiosennej przeciwko Slavii. To jest mały, kameralny obiekt, który pomieści około pięciu tysięcy widzów. Wcześniej w pierwszej lidze Pardubice swoje mecze domowe musiały rozgrywać w Pradze na stadionie Bohemians. Treningi odbywały się normalnie w Pardubicach, a na mecze trzeba było jeździć właśnie do Pragi. Wiem, że dla wszystkich taka sytuacja była mało komfortowa. Teraz będziemy grali na zrekonstruowanym Stadionie Letnim, a wcześniejszy obiekt klubu, a więc stadion Pod Vinici i całe jego zaplecze będzie nam służył jako baza treningowa.

 

W zeszłym sezonie niewiele zabrakło, aby Slezsky FC Opava awansował do pierwszej ligi. Niestety, w półfinale baraży odpadliście z Bohemians Praga.

 

Wszyscy zawodnicy ten dwumecz traktowali jako wielka szansa dla nas wszystkich. Oba mecze pokazywała telewizja, do tego była przede wszystkim perspektywa gry w najwyższej klasie rozgrywkowej. Dla wielu z nas to była znakomita okazja, aby się pokazać i powalczyć o lepszy angaż w Opavie bądź w innym klubie. Powiedzieliśmy sobie przed tą rywalizacją, że musimy zrobić wszystko co w naszej mocy, aby to nasi zwierzchnicy mieli jak największy problem. Niestety, nie udało się wygrać tego dwumeczu.

 

Ma Pan na swoim koncie występy w najwyższej klasie rozgrywkowej w Czechach. W sezonie 2019/20 zagrał Pan sześć spotkań w barwach Opavy, a w meczu przeciwko FK Jablonec strzelił nawet gola.

 

To był mój premierowy sezon w Czechach. Na początku wchodziłem z ławki, a ten mecz z Jabloncem był pierwszym, który rozpocząłem w wyjściowym składzie. Mecz niestety przegraliśmy, ale miałem małą satysfakcję, że strzeliłem w nim swojego premierowego gola w lidze czeskiej. Później wystąpiłem jeszcze w dwóch spotkaniach, ale potem przytrafiła mi się kontuzja kolana i już nie grałem. Na boisko wróciłem dopiero w następnym sezonie, gdy Opava spadła do drugiej ligi.  

 

W jaki sposób trafił Pan do ligi czeskiej? Wprawdzie jesteśmy sąsiadami, ale akurat ten kierunek nie jest zbyt często wybierany przez polskich piłkarzy. A Pan wcześniej zdążył rozegrać raptem osiem meczów na drugim poziomie rozgrywkowym w barwach Górnika Zabrze i Zagłębia Sosnowiec.

 

Potem przytrafił mi się „zjazd” do poziomu trzeciej ligi i gra w Stali Rzeszów oraz Gwarku Tarnowskie Góry. Wtedy odezwał się do mnie trener Jacek Gorczyca, który mi zaproponował przejście do Odry Wodzisław, która grała wtedy w czwartej lidze, ale miałbym tam możliwość odbudowania się. Trenerem Odry był wówczas Ryszard Wieczorek, który znał mnie z czasów, gdy prowadził Górnik Zabrze, a ja wchodziłem wówczas do pierwszej drużyny. To właśnie grając w Odrze miałem dodatkowe treningi z Januszem Pontusem, który w Wodzisławiu prowadził Akademię. To on widząc mnie w czasie tych zajęć powiedział mi, że mam potencjał i może mi pomóc załatwić testy w Czechach, bo ma tak duże znajomości. Zgodziłem się i wtedy pojawiła się opcja testów właśnie w Opavie, która grała wtedy w najwyższej klasie rozgrywkowej w Czechach. Byłem tam łącznie trzy razy i po tym gdy przekonałem do siebie trenera Kovaca, to zaproponowano mi kontrakt.

 

Był Pan tam jedynym Polakiem?

 

Wtedy tak, ale tuż przed podpisaniem kontraktu pojawił się na testach także Nataniel Wybraniec. Został w Opavie, a potem trafił na wypożyczenie do Benesova i po 1,5 roku pobytu w Czechach zdecydował się wrócić do Polski i podpisał kontrakt z GKS-em Jastrzębie.

 

Jak Pan ocenia ligę czeską pod względem organizacyjnym i sportowym?

 

Jeżeli chodzi o czeską pierwszą ligę, czyli odpowiednik naszej Ekstraklasy, to poziom obu jest taki sam. Potwierdzają to pucharowe mecze Rakowa ze Slavią, czy wcześniejsza rywalizacja Legii ze Slavią. To były wyrównane spotkania. W Czechach ten poziom sportowy jest jednak trochę wyższy, lepsze jest też zarządzanie w klubach. Czeskie kluby zdecydowanie częściej niż my grają w fazach grupowych europejskich pucharów począwszy od Ligi Mistrzów, przez Ligę Europy, a kończąc na Lidze Konferencji. Jest to jakiś wyznacznik poziomu rozgrywek ligowych w Czechach i Polsce. Inne są też proporcje pomiędzy obcokrajowcami i zawodnikami krajowymi w kadrach praktycznie wszystkich ekip. Czescy piłkarze walczą o możliwość podpisania kontraktu w Slavii, Sparcie czy Viktorii Pilzno, bo te ekipy są wizytówką ich klubowego futbolu na międzynarodowej arenie i właśnie z tych zespołów dużo łatwiej jest znaleźć angaż w mocnej lidze w Europie.

 

Nie miał Pan problemów z nauką języka czeskiego?

 

Nie, oba te języki są bardzo do siebie podobne i dosyć szybko zacząłem mówić po czesku. Zresztą, gdy miałem jakieś trudności, to zawsze mogłem rozmawiać po angielsku z trenerem Kovacem. Poza tym trafiłem w Opavie na Lumira Sedlacka, który w Polsce grał w Groclinie, Wiśle Płock, Polonii Warszawa i Piaście Gliwice, a w Slezskym był sekretarzem sportowym klubu i pomagał mi na każdym kroku rozwiązywać moje problemy. Był takim moim czeskim tatą i naprawdę bardzo dużo mu zawdzięczam.

 

W niedzielę będzie miał Pan okazję zadebiutować w drużynie FK Pardubice, która na wyjeździe rywalizować będzie ze Slovanem Liberec, a już w następną sobotę 4 lutego, na otwarcie zrekonstruowanego Stadionu Letniego, zagracie ze Slavią Praga. To spotkanie pokażemy na żywo w Polsacie Sport Extra i wszyscy mamy nadzieję, że Pan jako nasz „rodzynek” w lidze czeskiej pokaże się z dobrej strony.

 

Też mam taką nadzieję i dołożę wszelkich starań, aby w tych spotkaniach pokazać się z jak najlepszej strony. Wszyscy tutaj zdajemy sobie doskonale sprawę, że te pierwsze mecze mają nas napędzić do walki, której celem będzie zapewnienie sobie ligowego bytu.

 

Mecze czeskiej Fortuna Ligi można oglądać na sportowych kanałach Polsatu.

Polsat Sport
Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie