Michał Niewiński: Tytuł mistrza świata robi na mnie wrażenie

Zimowe
Michał Niewiński: Tytuł mistrza świata robi na mnie wrażenie
fot. PAP
Niewiński: Tytuł mistrza świata robi na mnie wrażenie

To był bardzo udany weekend dla Michała Niewińskiego, który w rozegranych Dreźnie mistrzostwach świata juniorów zdobył złoty medal na 500 metrów, srebro na 1000, a na 1500 zajął czwarte miejsce, dodatkowo w wyścigu repasażowym poprawiając rekord świata juniorów oraz rekord Polski seniorów na tym dystansie. - Jechałem z nastawieniem zdobycia medalu. Od roku nie myślałem o niczym innym, tylko o tych zawodach i o tym żeby je jak najlepiej „przejechać” – mówi 19-letni łyżwiarz Juvenii Białystok.

Grzegorz Michalewski: Nowy rok nie mógł się dla Ciebie lepiej rozpocząć. Począwszy od mistrzostw Europy w Gdańsku, przez mistrzostwa świata juniorów w Dreźnie, a skończywszy na Dreźnie i Dordrechcie gdzie odbędą się kolejne zawody pucharu świata. Lepszego początku tego nowego roku nie mogłeś sobie wyobrazić.

Zobacz także: Wraca Puchar Świata w short tracku. Polacy powalczą w Dreźnie

 

Michał Niewiński: Zdecydowanie. Rozpoczął się niesamowicie. Najpierw w Gdańsku brąz z chłopakami w sztafecie na mistrzostwach Europy, a teraz bardzo udany dla mnie weekend podczas mistrzostw świata juniorów. Jestem bardzo szczęśliwy, bo to jest dla mnie bardzo dobry początek roku i zobaczymy co będzie dalej.

 

Obecny sezon jest Twoim ostatnim w kategorii juniora. Na mistrzostwach świata w tej kategorii wiekowej, które w zeszły weekend rozgrywane były w Dreźnie zdobyłeś złoty medal na 500 metrów, srebro na 1000, a na 1500 byłeś czwarty, dodatkowo w wyścigu repasażowym na tym dystansie poprawiłeś rekord świata juniorów oraz rekord Polski seniorów. Delikatnie mówiąc jesteś w gazie…

 

Tak, forma na ten weekend była przygotowana. Myślę, że dla mnie to były najważniejsze zawody w tym sezonie, nastawiałem się na nie najbardziej, żeby się w nich jak najlepiej zaprezentować. Dałem radę i to był zdecydowanie bardzo udany występ. Jest o czym mówić.

 

Taki miałeś cel na te ostatnie dla Ciebie zawody w tej kategorii wiekowej?

 

Do Drezna jechałem z nastawieniem zdobycia medalu. Od roku nie myślałem o niczym innym, tylko o tych zawodach i o tym żeby je jak najlepiej „przejechać”. Dałem radę. Wyszło perfekcyjnie, lepiej nie mogłem sobie tego wymarzyć. Trzeba się z tego cieszyć, ale już za chwilę kolejne zawody.

 

Historyczny medal brązowy w sztafecie podczas styczniowych mistrzostw Europy w Gdańsku wywalczony po kapitalnym występie w finale, w którym stoczyliście fantastyczną walkę o podium z Francją. Cała wasza czwórka, bo nie tylko Ty, ale również Paweł Adamski, Łukasz Kuczyński i Diane Sellier wykonaliście kapitalną pracę podczas wszystkich startów sztafety w gdańskiej Olivii.

 

Jest to coś wielkiego i jak wracam do tych zawodów, to dalej jest mi ciężko w to uwierzyć, bo to jest naprawdę coś niesamowitego. Pierwszy raz coś takiego się wydarzyło, że męska sztafeta zdobyła medal. Zresztą ostatni raz w finale mistrzostw Europy męska sztafeta była dwadzieścia lat temu, więc to jest bardzo duży odstęp czasu. Wiedzieliśmy, że jesteśmy w miarę silni w sztafecie i medal był w jakimś stopniu możliwy do zdobycia. Ten moment kiedy wjeżdżaliśmy na tą metę wiedząc że jesteśmy trzeci, to było coś niesamowitego.

 

Ten medal nie był przypadkowy, bo to był efekt waszej ogromnej pracy i wysiłku, który wkładacie całą grupą w czasie treningów. Nie tylko sukcesy Natalii Maliszewskiej czy dobre wyniki osiągane przez naszą żeńską sztafetę, ale także postawa męskiej części naszej kadry może napawać optymizmem. Gołym okiem widać, że to wszystko co robicie pod okiem trenerów Urszuli Kamińskiej i Gregory’ego Duranda w tym sezonie zaczyna przynosić wymierne efekty.

 

Tak. Widać to przede wszystkim w tym sezonie i to jest niesamowite, że ta nasza drużyna może pisać tę piękna historię polskiego short tracku, bo żeńska została już napisana przez Natalię. Niesamowite uczucie szczególnie tym bardziej, że polski męski short track nigdy nie był jakiś mega silny i respektowany na świecie. Obecnie gdy wychodzimy na biegi, to ludzie sobie nie myślą, że jedziemy z jakimś tam Polakiem i go spokojnie „objedziemy”. Teraz muszą się nas faktycznie obawiać.

 

Najpierw jeszcze w grudniu podczas pucharu świata w Ałmatach historyczne złoto na 500 metrów wywalczył Diane Sellier, a sztafeta mieszana był trzecia. Potem mieliśmy mistrzostwa Europy w gdańskiej hali Olivia, gdzie poza medalem waszej sztafety i srebrem Natalii Maliszewskiej, cała nasza kadra zaprezentowała się z bardzo dobrej strony. Ten progres jest widoczny, co potwierdziłeś świetnym występem na mistrzostwach świata juniorów. Z jakim nastawieniem przystąpisz do rywalizacji w najbliższych zawodach pucharu świata w Niemczech i Holandii?

 

Kilka razy już o tym mówiłem, że to działa tak jak schody. Każdy stopień trzeba przejść, postawić kilka kroków. Można powiedzieć, że w tym roku tych kroków zrobiłem kilka, nawet powiedziałbym, że to był taki „sus”, ale do tych najbliższych startów podchodzę na spokojnie. Nadal jest ta mobilizacja i o wiele większa motywacja przez ten dobry weekend w Dreźnie, ale podchodzę do tych zawodów na dużo większym luzie. Ta dobra robota została wykonana i trzeba z tego czerpać przyjemność, bo tak naprawdę o to w tym właśnie chodzi. Do tego nie ma tej presji, bo jej nawet nie czuję, jest za to chęć zaprezentowania się jak najlepiej w tych najbliższych startach.

 

Masz medal w pucharze świata w rywalizacji sztafet. Na mistrzostwach świata juniorów stawałeś na podium na dwóch dystansach indywidualnych, a na trzecim byłeś czwarty, poprawiając w jednym ze startów rekord świata w tej kategorii wiekowej. Na którym z tych dystansów czujesz się najlepiej?

 

Myślę, że to było bardzo dobre zakończenie kariery juniorskiej, lepszego nie mogłem sobie wyobrazić. Staram się być najlepszy na każdym dystansie i to zaowocowało ten weekend. W Dreźnie byłem w stanie poprawić rekord świata juniorów na tym najdłuższym dystansie, zdobyć złoty medal na najkrótszym i brąz na średnim. To jest ta wszechstronność do której zmierzam, przyniosło to owoce i płynie z tego bardzo dużo satysfakcji.

 

Przed Tobą kolejne starty w „dorosłym” pucharze świata. W ten weekend przed wami start w Dreźnie, a tydzień później zmagania przeniosą się do holenderskiego Dordrechtu. Zakładasz jakieś zmiany w podejściu do startów po tych ostatnich sukcesach?

 

Ten złoty medal to jest coś wielkiego i muszę przyznać, że tytuł mistrza świata robi na mnie wrażenie oraz to, że mogę teraz tak o sobie powiedzieć. Z drugiej strony uważam, że trzeba do tego podchodzić z chłodną głową. Nie chodzi o to abym osiadł na laurach, tylko trzeba to „przekuć” w jak najlepsze wyniki w przyszłości. Jeśli chodzi o te najbliższe puchary świata, to takiej presji nie mam. Nie mam też takiego minimum, które muszę spełnić żeby być zadowolonym. Chcę zaprezentować dobrą jazdę bo wiem, że jeśli będę się dobrze ścigał, to samo to przyjdzie. Nie mam teraz czegoś takiego, że muszę to zrobić. Jeśli się uda to będzie super, a jak nie – to okazja do tego będzie następnym razem. Dopiero wchodzę w ten seniorski świat i tych sezonów będę miał bardzo dużo przed sobą. Igrzyska Olimpijskie odbyły się niedawno, więc nie ma dużego ciśnienia, bo mam jeszcze cztery lata, aby wystąpić w kolejnych.

 

To Twoje największe sportowe marzenie?

 

U wszystkich sportowców uprawiających sporty olimpijskie jest nim właśnie złoty medal na zdobyty na igrzyskach. Tak jak już wcześniej mówiłem, to są takie schody, więc na początku trzeba mierzyć w finały w pucharze świata i później w medale na tych zawodach. Chodzi o to, żeby jak najbardziej zwiększyć swój potencjał przed igrzyskami. Na razie trzeba zdobywać to doświadczenie w seniorach, bo to jest też kwestia „wyjeżdżenia” tych wszystkich kółek na tym najwyższym poziomie i tych wyścigów o najwyższe stawki. To nie przychodzi z dnia na dzień, bo tego doświadczenia trzeba mieć dużo „nazbierać” i ja to cały czas robię. Jestem na dobrej drodze, żeby być coraz lepszym.

 

Tuż po zakończeniu mistrzostw świata juniorów do Drezna przyjechała pozostała nasza  „dorosła” kadra, która tutaj przygotowuje się do pierwszych startów w tym roku w zawodach pucharu świata. Jako dwukrotny medalista i rekordzista świata juniorów miałeś od nich jakieś specjalne powitanie?

 

To było nawet takie mistrzowskie powitanie. Jedna z moich pierwszych myśli po zdobyciu tego złotego medalu była taka, że jestem tutaj z naszą drużyną juniorską, a ja na co dzień trenuje właśnie z seniorami. Wtedy właśnie pomyślałem, że fajnie gdyby oni też tutaj byli. Wiedziałem że za chwilę przyjeżdżają, więc będziemy mogli poświętować, choć to może za dużo powiedziane. Przywitanie miałem ciepłe, drużyna kupiła mi balony i było bardzo miło. Teraz jesteśmy znowu wszyscy razem i skupiamy się na tych najbliższych zawodach pucharach świata.

 

Czego można Ci życzyć?

 

Sportowcy kiedy życzą komuś szczęścia, to mówią połamania nóg, ale to nie jest do końca dobre. U nas w takich sytuacjach mówi się połamania płóz. Jeśli chodzi o mnie, to na pewno można mi życzyć dalszego rozwoju. Jestem na dobrej drodze, potrzebuję cierpliwości aby zbierać potrzebne doświadczenie, ale to nie dzieje się z dnia na dzień. Cierpliwość i czas są mi teraz najbardziej potrzebne.

 

W najbliższy weekend odbędą się kolejne zawody pucharu świata w short tracku. Początek transmisji z Drezna w sobotę i niedzielę o 13:25 w Polsacie Sport Extra.

 

Przejdź na Polsatsport.pl

PolsatSport.pl w wersji na telefony z systemem Android i iOS!

Najnowsze informacje i wiadomości na bieżąco, gdziekolwiek jesteś.

Przeczytaj koniecznie